Strasznie się bałam tu napisać, bo jeszcze zostanę zrugana i zamknę się w sobie, więc nie wiem, czy to wina pory czy to jakiś nagły zastrzyk odwagi, ale postanowiłam i ja wtrącić swoje trzy grosze.
Albowiem, winne są często nie tylko geny, kiedy komuś ciężko jest zrzucić wagę. Moja koleżanka na przykład ma problemy z tarczycą i ogółem jakieś hormonalne (nie wiem, bo się nie znam, nie każdy ogarnia lekarski żargon) przez co nie tylko ciężko jej zrzucić wagę, ale też przez to niejednokrotnie usłyszałam docinki odnośnie jej nadwagi (bo żeby było jeszcze ciekawiej to to nie jest jeszcze otyłość, acz nadwaga dość spora tak czy inaczej). Dodatkowo, ale tu już wracając do genetyki, bo mieli ją też jej dziadkowie i mama, cierpi na cukrzycę, co tylko pogarsza sprawę. A więc nadwaga czy też otyłość nie musi, a zwykle też raczej nie jest skutkiem jednego, a wielu czynników, więc to też należy brać pod uwagę, zamiast twierdzić, że ktoś jest "gruby, bo leniwy". Dodać też można, że nie każdy ma metabolizm szybki jak Lte, co by się potem nie okazało, że ta tarczyca też być uwarunkowana genetycznie może.
I jeszcze jedno, bo aż mnie po prostu zmroziło, jak przeczytałam fragment o tym, że są sklepy dla puszystych, a dla chudzielców nie. Przepraszam bardzo, ale był ktoś może w takim sklepie?! Bo może i zdarzają się wyjątki, ale w większości takich miejsc można spotkać ubrania o wątpliwej atrakcyjności, więc nie wiem, z czego tu się cieszyć... Inna sprawa, że ów "sklepami dla chudzielców" można nazwać wszelkie "zwyczajne" sklepy z ubraniami z racji tego, że spotkać tam można naprawdę drobne ubrania typu XS a nawet XXS napotkałam, podczas gdy o duże rozmiarówki często jest ciężko. (co zaobserwowałam może nie z doświadczenia, bom jako osoba młoda i drobna nie potrafię wciąż wyjść z S, a wyciągnęłam ze zwyczajnej obserwacji)