Kendra
-No to co chcesz zjeść?- pytam -Może być... Kanapka z marmoladą?- Luka kiwa głową. Robię kanapkę i idę do siebie. Przebieram się w czarne, lniane spodnie i bluzkę na krótki rękaw w kolorze zgniłej trawy. Nakładam płaszcz z kapturem i męsko wyglądające buty za kostkę. Podchodzę do lustra... Koszmar! Ale tak ma być! Jeszcze plecak (Z suszonym mięsem na "czarną godzinę", fuj, ale co tam! Jedzenie to jedzenie! Oraz moim zestawem w, którego skład wchodzi lina, hak, sztylet, strzałki i dmuchawka) i jestem gotowa. Wychodzę z domu najciszej jak umiem i idę w głąb lasu. Nie do wioski! Nie jestem na tyle głupia, żeby tam iść teraz! Idę w część lasu, w której jeszcze nie byłam. Nazywam je "Dziczą", bo ogólnie, nikt kogo znam, tam nie wszedł. Ciekawe co tam jest... Przy dobrym tempie i sprzyjających warunkach wrócę jeszcze przed nocą.... Boże! zostawiłam Lukę samego! Muszę przełożyć wyprawę! Wracam do domku i przebieram się w normalne ubranie. No cóż... Nie wyszło teraz, wyjdzie kiedy indziej! Chowam plecak do szafy i idę do Luki. Je kanapkę i patrzy na mnie ciekawie.
-Hmmm.... Skoro Rima i Hongbin nie wracają, co pewnie znaczy, że znowu poszli do wioski, może chcesz się w coś pobawić? W berka albo chowanego?- skoro nie ma Rimy muszę się zająć małym, a jeśli zrobię to super dobrze... Rima będzie ze mnie dumna!
Ostatnio zmieniony przez Duda (18-01-2014 o 17h23)