A long time ago in a galaxy far, far away…
STAR WARS
Sitchowie ciągle wzrastali w sile siejąc strach, panikę i spustoszenie.
Jedi próbowali ich powstrzymać, lecz to było nie możliwe.
Pewnego dnia ciemna strona mocy zwabiła pewnego jedi,
który pomagał sitchom podbijać planety, jedną po drugiej.
A posiadał wielką wiedzę, dzięki której sitchowie mogli podbić
ważną dla wszystkich jedi i nie tylko planetę.
A na położonej daleko, daleko planety płakała pewna piękna kobieta,
bo to właśnie jej mąż zdradził dobro
i przez ten haniebny czyn, na jego 4 letnią córkę spadła klątwa.
Córka zamieniła się, jej skóra przybrała kolor żółty, a zamiast włosów
wyrosło coś innego i dziwnego.
Ale piękno zostało.
Kiedy minęło 12 lat, córka mająca na imię Flora,
postanowiła odnaleźć ojca.
Pożegnawszy się z matką odleciała wraz ze swoim przyjacielem, Artim…
Drugi i ostatni dzień podróży
- Arti, lądujemy tu, na tej planecie – powiedziała Flora
- Wiem, wiem, mówiłaś mi to już tysiąc razy! – odpowiedział jej z nutką śmiechu Arti
Flor była ubrana w czerwoną sukienkę, a usta pomalowane na ten sam kolor. Uszach miał złote, dosyć duże kolczyki. Na szyi zawieszony był naszyjnik wysadzany rubinami. Na ramionach miała pewnego rodzaju narzutkę, chociaż nie tak do końca na ramionach. Ubrane miała też delikatne, różowe rękawice, sięgające dziewczynie za łokcie. Na nadgarstku zawieszona została bransoletka, wysadzana kryształami górskimi, a pierścionek włożony na jej palec został wykonany z różowego topazu. W dłoni trzymała czerwony kij. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, lecz niebieskie oczy skrywały smutek i żal. Kobieta pochodziła z bogatego rodu, więc miała urodę jaką na świecie mało i ubrana był w szaty jak prawdziwa księżniczka.
Statkiem kierował uśmiechnięty od ucha do ucha, a o rok starszy od Flory Arti, który uzyskał tą ksywę przez to, że potrafił całymi dniami przesiedzieć nad swoim dziełem np. obrazem.
Po kilku minutach przyjaciele wylądowali na groźnie wyglądającej planecie.
- Wychodzimy? – spytał Arti
Flora w milczeniu pokiwała głową. To właśnie na tej planecie pięć lat temu wylądował jej ojciec, zerwawszy ze złem. W ramach pokuty postanowił osiedlić się na tej tajemniczej planecie w ramach pokuty. Tylko on mógł uratować swoją córkę jedynie jednym spojrzeniem. Lecz nie tylko po to tu przybyła Flora. Przybyła też, by zabrać ojca z tego miejsca.
- Musimy uważać, nie wiadomo co tu może się czaić – powiedział Arti z poważną miną.
Wyposażając się w kilka pistoletów przyjaciele ruszyli prosto przed siebie. Panowała głucha cisza. Obydwaj szli w milczeniu. Nagle z ziemi wyskoczyła gigantyczna dżdżownica.
- Flora! Schowaj się! – krzykną Arti w chwycił za pistolety.
Dziewczyna posłusznie schowała się za głazem.
Chłopak zaczął strzelać do robala, a on próbował go zjeść. Obaj walczyli dzielnie, ale robal miał większe szanse. W pewnej chwili Artiemu skończyły się naboje. Robak postanowił wykorzystać ten moment.
- Arrrtttiiii! – krzyknęła zrozpaczonym głosem Flora
Robal otworzył swą paszczę oraz szybkim ruchem skierował ją w stronę ziemi. Arti odskoczył. Robak próbował dalej, na szczęście nie udawało to się mu. Robal zauważył Florę. Dziewczyna osłupiała. Już by robal prawie ją zjadł gdyby nie pewna kobieta. Wyskoczył nagle zza głazu, zabijając Robala.
- Dzięki – powiedziała Flora
- Nie ma za co – odpowiedziała kobieta – Co tu robicie?
- Szukamy mojego ojca. Pięć lat temu wylądował na tej planecie.
Flora pośpiesznie wyciągnęła z kieszeni zdjęcie.
- O, tak wygląda.
Kobieta przypatrywała się w skupieniu zdjęciu.
- Ta… Był tutaj, ale dopadło go imperium i zabiło. Przykro mi.
Flora usłyszawszy to uciekła.
- Dziękujemy za pomoc – odrzekł kobiecie Arti i pobiegł za Florą
Dogonił ją.
- Flora, musiał odkupić za swoje grzechy. Musiał
- Wiem, tego się obawiałam, lecz ja….
- Mi się podobasz taka jaka jesteś. Wiesz… Bardzo ciebie lubię…
- A ja ciebie…
Przyjaciele chwycili się za dłonie i uśmiechnięci weszli do swojego statku. Startując, pomachali kobiecie, a ona im. Byli jej bardzo wdzięczni. Postanowili sobie, że jak zostaną małżeństwem to odwiedzą ją jeszcze…
No wiem… Masakra…