Link do zewnętrznego obrazka
Poczułam, że ktoś klepie mnie po plecach. Gdy już wyplułam całą wodę, ta sama osoba mnie objęła. Otworzyłam oczy, przekręcając się na plecy i mrugając co chwilę. To Will mnie przytulał, płacząc przy tym. Odkaszlnęłam jeszcze kilka razy, ale więcej wody nie wyleciało z moich zmęczonych płuc. Wszystko mnie bolało, szczególnie drogi oddechowe. Podziękowałam chłopakowi ochrypłym głosem, nie przejmując się tym, że wciąż jestem zupełnie naga. Zatrzęsłam się z zimna i skuliłam w ramionach Will'a, jednak on także był cały mokry i zimny. Musiał wskoczy do wody, żeby mnie wyciągnąć. Poczułam falę wdzięczności i znów mu podziękowałam, tym razem nieco mniej ochryple.
Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!
#201 03-01-2015 o 17h16
#202 04-01-2015 o 11h18
Link do zewnętrznego obrazka
Dziewczyna odkaszlnęła jeszcze kilka razy, a woda z jej ust wylądowała na mojej klatce piersiowej i ramieniu, ale nie dbałem o to. - Dziękuję - wychrypiała dziewczyna. Zabrzmiało to przerażająco, musialo ją potwornie boleć. Dziewczyna, zatrzęsła się z zimna, po czym się skuliła w moich ramionach i podziękowała mi raz jeszcze, brzmiąc już nieco normalniej. Wyciągnąłem rękę po jeszcze jeden duży ręcznik leżący na ławce obok nas i okryłem nim plecy dziewczyny, po czym znów przytuliłem ją do siebie. - Nawet nie wiesz, jak bardzo się bałem... - pogłaskałem ją po głowie, wciąż tuląc, po czym chwyciłem za romiona i lekko od siebie odsunąłem. Patrzyłem w jej zaszklone oczy, licząc jednocześnie na to, że ręcznik który nas dzielił się z niej nie zsunie - Wszystko w porządku? Co właściwie się stało?
Ostatnio zmieniony przez Ojsa (23-07-2015 o 16h22)
#203 04-01-2015 o 18h47
Link do zewnętrznego obrazka
Will przytulił mnie do siebie, ale gdy zauważył, jak bardzo mi zimno, przykrył mnie ręcznikiem. Nie zrobiło to dla mnie jakiejś specjalnej różnicy w temperaturze, ale odrobinę pomogło. Szczególnie, że gdy nie czułam już jego mokrego ciała mogłam w końcu zauważyć, że chłopak tak naprawdę wcale taki zimny nie jest. Pogłaskał mnie po głowie, stwierdzając że bardzo się o mnie bał, po czym odsunął mnie od siebie i spytał, co się właściwie stało. Otuliłam się szczelniej ręcznikiem, wciąż dygocząc z zimna. Dopiero teraz zauważyłam, że obok nas stał Andrew. Jego włosy ociekały wodą, ale ciało już trochę przeschło, więc to chyba nie on mnie wyłowił. Wyglądał na tak samo zaniepokojonego jak Will.
- Myłam się, gdy nagle poczułam silny ból w łydce i upadłam na dno. Nie umiałam wydostać się na powierzchnię... Tak bardzo się bałam - powiedziałam, czując że do moich oczu napływają łzy. Wstrząsnął mną kolejny silny dreszcz, sprawiając że aż zaszczękałam zębami.
#204 04-01-2015 o 22h20
Link do zewnętrznego obrazka
Wysłuchałam spokojnie tego co mówiła dziewczyna. Najwyraźniej skurcz w tej skręconej kostce + panika, która wywołała dezorientację. Westchnąłem, po czym dostrzegłem, że dziewczyna się trzęsie. Objąłem ją mocno i przytuliłem do siebie. Tak bardzo cieszyłem się, że nic się jej nie stało. Znów zacząłem głaskać dziewczynę po głowie, czekając aż się do końca uspokoi i przestanie trząść z zimna. - Andrew, może idź umyj się do końca i ubierz, a otem wrócisz tu i zostaniesz z nią dopóki ja tego nie zrobię? Nie sądzę że możemy ją samą teraz zostawić.
Ostatnio zmieniony przez Ojsa (23-07-2015 o 16h22)
#205 10-01-2015 o 17h26
Link do zewnętrznego obrazka
Will westchnął, słuchając mojej krótkiej historii i przytulił mnie z powrotem. Zaczął głaskać mnie po głowie, a mi powoli robiło się cieplej. Mięśnie zaczęły mi się rozluźniać, a umysł uspokajać. Chłopak powiedział Andrewowi, żeby ten poszedł się umyć i ubrać, a potem aby wrócił mnie pilnować. Miał rację, bałam się zostać sama. Otoczyłam ramionami szyję chłopaka i przytuliłam go mocno, szepcząc mu w kółko do ucha "dziękuję". Gdyby nie on, pewnie leżałabym martwa na dnie zbiornika. Nagle do pomieszczenia wpadła kobieta, z którą wcześniej rozmawiał Will. Zaczęła krzyczeć na chłopaków, że nie wolno im tu przebywać, a gdy zorientowała się, że ja i zwiadowca się tulimy, wydarła się jeszcze głośniej. Przestraszyłam się tak bardzo, że przestałam rozróżniać poszczególne słowa. Zacisnęłam powieki i puściłam szyję Willa, zasłaniając uszy dłońmi.
#206 18-01-2015 o 00h03
Link do zewnętrznego obrazka
Dziewczyna przytuliła mnie mocno i cicho podziękowała. Od razu zrobiłem się spokojniejszy.
Nagle do pomieszczenia wparowała blondynka zza lady i zaczęła straszliwie krzyczeć, że nie wolno nam tu przebywać itp, itd. Roszpunka puściła mnie i zatkała sobie uszy. Wstałem, zmroziłem blondynkę wzrokiem i spytałem ją niskim gardłowym głosem - Czy mogłaby się pani łaskawie zamknąć? Gdybyśmy tu nie wparowali nasza towarzyszka już byłaby martwa. Powinna pani dbać o zasady BHP w jakiś inny sposób. - kobieta spojrzała na mnie spłoszonym wzrokiem, ale wyszła. - Roszpunko... - powiedziałem zdejmując jej dłonie z uszu - Może stanę za drzwiami? Ty się w tym czasie wytrzyj i ubierz, dobrze? Ta kobieta mogła iść po straże. Niby jest dziś festyn i większość jest już pewnie spita, ale nigdy nic nie wiadomo.
Ostatnio zmieniony przez Ojsa (23-07-2015 o 16h54)
#207 23-01-2015 o 21h15
Link do zewnętrznego obrazka
Will wstał i powiedział coś do kobiety, a ta z niezadowolną miną opuściła pomieszczenie. Potem uklęknął przede mną, zdjął mi dłonie z uszy i zaproponował, żebym ubrała się i wytarła, w czasie gdy on będzie pilnował na korytarzu, czy nie nadchodzi straż. Zgodziłam się na taki układ i wstałam, czując jak drżą pode mną nogi. Jedną ręką trzymałam ręcznik, żeby ze mnie nie spadł, bo nawet jeśli był przemoczony, to miałam wrażenie, że jest mi w nim cieplej. Chłopaki wyszli, zostawiając mnie samą. Obeszłam zbiornik z wodą szerokim łukiem. Miałam dość kąpieli na jakiś czas... Wzięłam kolejny ręcznik, osuszyłam się nim i ponownie założyłam na siebie ubrania Willa. Wciąż zachowały w sobie odrobinę mojego ciepła, co oznaczało, że długo w wodzie nie przebywałam. Osuszyłam nieco włosy ręcznikiem. Zwisały mi przed twarzą niczym strąki, będąc przy tym mokre i ohydne. Podniosłam z ziemi oba mokre kawałki materiału i wyszłam do chłopaków. Zwiadowca wiernie stał pod drzwiami i czekał, aż do niego dołączę. Księcia nie było - prawdopodobnie poszedł się ubrać.
#208 24-01-2015 o 16h54
Link do zewnętrznego obrazka
Czekałem chwilę stojąc obok drzwi i opierając się o ścianę. Roszpunce nie zeszło się długo, ale nie wyglądała najlepiej. Była blada, trzęsła się i miała zsiniałe usta. Mokre włosy zasłaniały jej pół twarzy. Nie mogłem na to patrzeć. Sam widok jej "takiej" sprawiał mi ból. - Będę jej musiał lepiej pilnować. - Powodzenia. - odpowiedział mi szybko głos w mojej głowie. Jak najszybciej podszedłem, odgarnąłem włosy dziewczyny i przytuliłem ją do siebie. - Zimno ci, prawda? Zaraz Andrew wyjdzie i przyniosę ci swój płaszcz.
Ostatnio zmieniony przez Ojsa (23-07-2015 o 16h54)
#209 29-01-2015 o 14h06
Link do zewnętrznego obrazka
Will spojrzał na mnie i zrobił dziwną minę, jakby ktoś go uderzył. Szybko do mnie podszedł i chwycił mnie w objęcia. Na jego pytanie o to, czy mi zimno, pokiwałam głową i wtuliłam się w niego czerpiąc przyjemność z tego, jaki jest ciepły. Chłopak dodał, że Andrew zaraz powinien wrócić i wtedy dostanę płaszcz. Wychrypiałam kolejne "dziękuję", tuląc go mocniej. Czy jemu nie było zimno? Nie miał na sobie koszuli i wciąż był cały mokry po skoku do wody. Nie wspomniał o tym jednak nawet słowem. Nie byłam pewna co teraz powinnam zrobić. W rękach wciąż trzymałam przemoczone ręczniki, które przyciskałam do pleców Willa. Z wahaniem odsunęłam się od niego i podeszłam do kobiety, która stała tam gdzie na początku i upracie udwała, że nas nie widzi. Minę miała pozornie obojętną, jednak była spięta. Ze strachem położyłam przed nią ręczniki i szybko wróciłam do zwiadowcy.
#210 29-01-2015 o 22h59
Link do zewnętrznego obrazka
Dziewczyna wtuliła się we mnie mocno i wychrypiała podziękowanie. Chwilę później jednak, odkleiła się ode mnie i odeszła by oddać ręczniki recepcjonistce. Przez przypadek wzięła również ten, który Andrew pozostawił na moich plecach. Bardzo chciałem znów ją objąć. Nawet nie po to, żeby było jej cieplej, ale chociażby po to, by poczuć, że na prawdę żyje i nic jej nie jest. Nie minęła nawet dłuższa chwila i znów stała obok. Spojrzałem na nią tylko okrakiem. Skoro odeszła z ręcznikami, pewnie nie chce. Usiadłem na podłodze opierając się o ścianę. Miałem również nadzieję, że dziewczyna usiądzie obok. - Zbyt wiele się ostatnio dzieje. Andrew. Roszpunka. - I ja. - Dokładnie. I ty. - teraz już wiedziałem czym, a raczej kim jest głos w mojej głowie, aczkolwiek czułem, że muszę się jeszcze upewnić. Chyba wolałbym jednak, żeby moje obawy okazały się pomyłką.
Ostatnio zmieniony przez Ojsa (23-07-2015 o 16h54)
#211 05-02-2015 o 19h38
Andrew
Tak jak się spodziewałem, coś wróciło znów do oczu Willa i te zaświeciły się w przypływie nowych sił i nadziei. Bez zbędnego słowa wykonałem to, o co prosił. Po parunastu sekundach dłużących się i pełnych napięcia, dziewczyna najpierw odkaszlnęła, a potem przekręciła się na brzuch, wypluwając z siebie ogromne ilości wody.
Wstałem z klęczek. Uczucie ulgi zalało całe moje ciało, tak, że aż nogi zrobiły się jak z waty. Oparłem się o ścianę, by nie stracić równowagi. Na język cisnęły mi się słowa, ale na chwilę odebrało mi mowę. W spokoju słuchałem tłumaczeń Roszpunki i patrząc na Willa trzymającego ją w objęciach, poczułem się trochę zbędny, trochę niepotrzebny. Potrząsnąłem głową, by pozbyć się tego wrażenia.
Gdy zwiadowca zwrócił na mnie uwagę i zaproponował, byśmy się skończyli myć i zmienili w pilnowaniu dziewczyny przytaknąłem i bez słowa ruszyłem do wyjścia. W drzwiach minąłem się z blondynką zza lady, coś do mnie krzyczała, ale uciszyłem ją krótkim warknięciem. Przeszedłem przez główną salę i stojąc w drzwiach od męskiej łaźni dotarły do mnie pełne pretensji krzyki kobiety uciszone przez Willa.
Szybko dokończyłem mycie się i po chwili byłem już czysty i ubrany. Związałem włosy w luźny warkocz i wyszedłem z łaźni. Will siedział na podłodze, oparty plecami o ścianę, a Roszpunka przycupnęła na drewnianej ławie. Podszedłem do nich i uśmiechnąłem lekko, widząc jak bardzo pogrążyli się we własnych myślach.
-Skończyłem, posiedzę z nią, więc możesz iść się umyć. - powiedziałem do mężczyzny.
#212 06-02-2015 o 01h33
Link do zewnętrznego obrazka
Andrew wyszedł z męskiej części, a ja a jego widok nie mogłem się nie uśmiechnąć. Zawsze bawiło mnie to, że plecie sobie warkocze. Przynajmniej to się nie zmieniło, pomimo iż utracił pamięć. Wstałem i zgodnie z tym co postanowiłem chwilę po uratowaniu Roszpunki, przytuliłem go. - Dziękuję ci bracie. - wypuściłem go z objęć i pognałem skończyć się myć. Zrobiłem to najszybciej jak tylko się dało. W końcu zostawiłem ze sobą samych dwójkę najprawdopodobniej najbardziej na świecie uzdolnionych w przyciąganiu kłopotów. Wycierając musiałem uważać na wciąż paprzącą się ranę na lewym ramieniu. O dziwo nadal bolała. - Próbowałam.. - cii, porozmawiamy później - wyskoczyłem jak najszybciej i z ulgą dostrzegłem, że nic się nie stało. Okryłem Roszpunkę swoim płaszczem i spytałem - Wracamy?
Ostatnio zmieniony przez Ojsa (23-07-2015 o 16h55)
#213 06-02-2015 o 20h25
Andrew
Stałem sztywno, wodząc wzrokiem po kamiennej ścianie i starając się zrozumieć, czemuż to tkwię teraz w objęciach Willa i nie mam pojęcia co odpowiedzieć. Szczerze nie miałem pojęcia, za co mi dziękował, przez co czułem się jeszcze bardziej niezręcznie. I jeszcze to całe "bracie"... Tracenie wspomnień naprawdę było niewygodne, bo wciąż nie mogłem do siebie dopuścić tej całej historii, jaką opowiedzieli mi w karczmie. Po raz kolejny w ciągu ostatniej godziny po głowie przemknęła mi myśl, że może mnie jednak okłamali i wmówili to, z czym było im wygodnie. By odgonić te okropne przypuszczenia potrząsnąłem głową, a w tym samym momencie zwiadowca mnie puścił i niemal biegiem skierował się do męskiej łaźni. Usiadłem na drewnianej ławie nie odzywając się ani słowem. Parę razy chciałem spytać Roszpunkę o samopoczucie, ale jedynie otwierałem usta, by zaraz je zamknąć nie mogąc ułożyć słów w logiczne zdania. Westchnąłem i zaniechałem dalszych prób, nim bez namysłu palnąłbym coś głupiego. Na szczęście od drętwej ciszy wybawił nas Will, który w ekspresowym tempie ubrał się i ponownie stanął przed nami. Uśmiechnąłem się lekko na jego widok i wstałem z ławy.
- Nie mam nic przeciwko, jestem wykończony - ziewnąłem na potwierdzenie słów. - Z przyjemnością znajdę się w najbliższym czasie w miękkim łóżku.
#214 06-02-2015 o 21h01
Link do zewnętrznego obrazka
Słysząc słowa Andrew'a sie uspokoiłem. Bo bałem się, że będzie chciał jeszcze się pobawić na festynie. Roszpunka poparła jego słowa, mówiąc, że jest zmęczona i chciałaby już wrócić. Opatuliłem ją swoim płaszczem i wziąłem na ręce tak jak wcześniej. Opuściliśmy budynek i przepychając się przez tłumy ludzi na ulicy dotarliśmy do miejsca gdzie udało mi się w końcu znaleźć księcia. Niewiele myśląc, zacząłem się wspinać po schodach by móc w końcu spokojnie wszystko przemyśleć i poukładać sobie w głowie. Nawet nie zauważyłem kiedy znalazłem się na samej górze i mogłem odłożyć Roszpunkę do łóżka. Spytałem jeszcze tylko Andrewa, czy chce z nami posiedzieć i dowiedzieć się czegoś jeszcze, czy może woli już iść spać.
Ostatnio zmieniony przez Ojsa (23-07-2015 o 16h55)
#215 13-02-2015 o 13h45
Link do zewnętrznego obrazka
Gdy przyszedł Andrew, Will natychmiast poszedł dokończyć mycie. Siedziałam z księciem w ciszy, bo zabrakło mi już sił na mówienie. Miałam kompletnie dość tego dnia. Gdy mieszkałam w wieży może i czasem się nudziłam, ale przynajmniej nie byłam narażona na śmierć na każdym kroku. Znaleźliśmy Andrewa - możemy wracać, prawda? Zwiadowca wrócił po chwili i przykrył mnie swoim płaszczem. Spojrzałam na niego z wdzięcznością i otuliłam się materiałem. Chłopak zaproponował, żebyśmy wracali, a książę nie stawiał oporu. Poparłam ten pomysł, stwierdzając, że jestem zmęczona i że najchętniej już bym wróciła. Tylko, że ja najchętniej wróciłabym już do mamy, a nie do tej dziwnej gospody. Will poprawił mi płaszcz i wziął mnie na ręce. Trochę się zirytowałam, bo pamiętałam jeszcze jak się chodzi, ale nie chciałam sprawić mu przykrości, więc nie zaprotestowałam. Znowu przeciskaliśmy się przez tłumy na ulicach, ale nie trwało to długo. Już po chwili znalazłam się w łóżku, gdzie wreszcie mogłam odpocząć. Wymamrotałam niewyraźne "dobranoc" do zwiadowcy, przekręciłam się na bok i natychmiast usnęłam.
***
Tej nocy śniła mi się mama. Czekała na mnie w wieży... Wyglądało na to, że bardzo długo. Jej włosy jakby posiwiały, a twarz była zniszczona. Chciałam jej dotknąć, ale oglądałam całą scenę tak jakby z boku. Kobieta wstała i podeszła do lustra, mówiąc coś do siebie. Nie słyszałam jej głosu, ale wyglądała przerażająco. Z mojego gardła wydobył się ochrypły szept, chociaż chciałam wykrzyknąć "mamo". Nagle ona drgnęła, jakby mnie usłyszała. Odwróciła się w moją stronę i spojrzała mi prosto w oczy.
***
Obudziłam się z płaczem prawdopodobnie w środku nocy. W pomieszczeniu było ciemno, a na zewnątrz wciąż słychać było odgłosy zabawy. Schowałam się pod kołdrę, czując, że znowu bardzo mi zimno i rozkleiłam się zupełnie. Wciąż powtarzałam szeptem "mamo", ale nikt nie przychodził na moje wezwanie. W końcu znów usnęłam, wyczerpana płaczem i wszystkimi przeżyciami z ostatnich dni.
#216 13-02-2015 o 21h46
Andrew
Bez problemów i zbędnych sytuacji dotarliśmy do znów wypełnionej ludźmi karczmy. Mimo, że życie toczyło się głównie na zastawionych straganami uliczkach i rozległym rynku, w pomieszczeniu nie było ani jednego wolnego miejsca. Wszyscy śpiewali i śmiali się, jednak byłem taki zmęczony, że nawet to nie mogło mnie rozbudzić. Pożegnałem się z Willem oraz Roszpunką i poszedłem do swojego pokoju. Zasnąłem, gdy tylko przyłożyłem głowę do poduszki.
***
Następnego dnia, choć tak właściwie tego samego, bo gdy się kładliśmy było już grubo po północy, zbudziłem się dość wcześnie, nie mogąc spać ze zniecierpliwienia. Szybko ubrałem się w jedyną odzież, jaką miałem, a z małej szafki zabrałem dwa noże do rzucania, jakie zostały tam odłożone po tym, jak obudziłem się w tym pokoju. Skórzane buty wciągnąłem na nogi i po cichu wyszedłem z pokoju. Na korytarzu zalegała cisza, więc pewnie zabawa trwała do samego rana i teraz wszyscy odsypiali. Tym lepiej, jak teraz pojedziemy. Na tyle cicho, by nie zbudzić nikogo niepotrzebnego, zapukałem w drzwi do pokoju moich towarzyszy.
#217 13-02-2015 o 23h06
Link do zewnętrznego obrazka
Andrew szybko się z nami pożegnał, więc zamknąłem po prostu za sobą drzwi. Zanim się zdążyłem obejrzeć, Roszpunka już spała. Czule opatuliłem ją kołdrą i pocałowałem w czoło. W mojej głowie odezwało się jakby westchnięcie. - Więc nadal tu jesteś... Angelo. - pomyślałem. Wiedziałem, że mnie usłyszy. Usiadłem we framudze okna i patrzyłem w gwiazdy. - Mną byś się tak czule nie opiekował... - zignorowałem tę uwagę, odbijając pytaniem - Czy mogłabyś mi w ogóle wyjaśnić, co robisz w mojej głowie? - Siedzę. - Wiesz, że nie widzę w tym nic zabawnego? - przez dłuższą chwilę panowała cisza, po czym Roszpunka zaczęła cicho nawoływać mamę, więc zeskoczyłem z okna i pogłaskałem ją po głowie. Byłem mocno zaniepokojony. Nie chciałem, żeby ta historia skończyła się tak, że odstawimy dziewczynę do wieży, Andrew odzyska swoje wspomnienia i będzie po wszystkim. Nie chciałem jej tam po prostu zostawić. Stała mi się równie bliska co książę. W tym momencie zrozumiałem swój egoizm. Zarówno Andrew jak i Roszpunka byli gotowi do drogi już wieczorem. To ja chciałem jak najdłużej zatrzymać ją przy sobie. - Mógłbyś na chwilę przestać myśleć? Jest tu tak słodko, że długo nie wytrzymam. - Wyjaśnisz mi, skąd się tam wzięłaś? - w mojej głowie rozeszło się westchnięcie, po czym Angela rozpoczęła swoją opowieść. - Pamiętasz to ostatnie polowanie? To podczas którego zostałeś poważnie raniony przez niedźwiedzia? Ledwo się doczołgałeś do mojej chaty, a ja niewiele mogłam zrobić. Zwłaszcza, że kazałeś mi najpierw zająć się tym cholernym niedźwiedziem! A ja głupia cie posłuchałam. Przelałam w ciebie tyle energii ile tylko mogłam, ale to okazało się być zbyt mało. Dlatego kosztem całej reszty, oraz materialnej powłoki przeniosłam cię do sali szpitalnej w zamku. Serce mi się łamało (pomimo, iż aktualnie już takowego nie posiadam) widząc jak cierpisz. Jak w ranę wdziera się gangrena. Jak przychodziłeś szukać mnie w mojej chatce i nie mogłeś mnie znaleźć. I nie mogłam się nawet odezwać. Powiedzieć co się dzieje. Od czasu tej sytuacji w wyniku której Andrew stracił pamięć, mogę już mówić swobodnie, ale to niestety nie wróży nic dobrego. - Nic dobrego? To znaczy? - znów zapanowała cisza. - Will... Ty umierasz. Twoje ciało staje się coraz słabsze, dlatego nie stawia mi już oporu. Gangrena nie weszła jeszcze aż tak daleko, żeby nie było to nieuleczalne, ale jest to możliwe jedynie w magiczny sposób. Może ta kobieta - matka Roszpunki będzie w stanie ci pomóc. Słyszałam kiedyś o czarownicy mieszkającej w wieży. Podobno była posiadaczką wielkiej magicznej mocy. Niestety bardzo prawdopodobne, że to tylko pogłoski. - I tak pewnie nie zechciałaby mi pomóc. W końcu teoretycznie porwałem jej córkę. - Przykro mi. - po wypowiedzeniu tych słów, o ile można to nazwać wypowiedzeniem, Angela nie odezwała się ani słowem. Westchnąłem. Już wcześniej przypuszczałem, że rana może być zabójcza, starałem się jednak żyć jak dotychczas. - Jeśli zginę, ojciec Andrew'a w końcu byłby szczęśliwy. - sięgnąłem swój płaszcz, który Roszpunka przewiesiła przez krzesło kładąc się spać i zrobiłem z niego poduszkę pod głowę. Ułożyłem się tak wygodnie jak tylko mogłem (oczywiście z wiadomych przyczyn na prawym boku) i spróbowałem zasnąć. Przez dłuższy czas mi się to nie udało, poprosiłem więc Angelę, żeby mi zaśpiewała. Ona, pomimo swojego wielkiego temperamentu i złośliwości, nie odezwała się ani słowem. Zaczęła śpiewać mi pieśń w jakimś pięknym starożytnym języku. Dosyć szybko zasnąłem.
Całą noc śniło mi się, że tonę w krzewach krwistoczerwonych róż. Próbowałem jakoś przez nie przebrnąć, one jednak nie chciały mnie wypuścić. Kaleczyły mnie mocno. Darły moje ubranie. Nagle jeden wielki kolec wbił mi się w ramię, dokładnie tam, gdzie znajduje się ta dokuczliwa rana. Całego mnie przeszył ból, tak jakby kolec zaczął się dzielić na mniejsze i wbijać coraz głębiej w moje ciało. Obudziłem się w gotowości do krzyku. Powstrzymałem się jednak, pomimo iż ból okazał się dosyć prawdziwy. Cały byłem zalany potem i musiałem parę razy głęboko odetchnąć by się uspokoić. Ból jednak pozostał. Ustał dopiero po jakimś czasie. Chyba, że tak na prawdę nie minął tylko do niego nieco przywykłem. Wstałem i stanąłem w oknie, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza.
Właśnie wschodziło słońce. Podszedłem więc do Roszpunki by ją delikatnie obudzić. Ledwo zdążyłem wyszeptać - Roszpunko - usłyszałem pukanie do drzwi, poszedłem więc je otworzyć. Ujrzałem w nich Andrew'a. Rzuciłem - Witaj bracie. - i objąłem księcia. Pomimo, iż wcześniej przypuszczałem, że długo nie pożyję, pełna tego świadomość sprawiła, że chciałbym okazać mu jak bardzo mi na nim zależy, zanim... - eh... - do oczu napłynęły mi łzy. Wypuściłem chłopaka z objęć i wpuściłem do pomieszczenia. Wszystkie nasze rzeczy były nadal spakowane, w związku z tym wystarczyło tylko znieść juki z powrotem do koni, a potem moglibyśmy od razu ruszać.
Ostatnio zmieniony przez Ojsa (23-07-2015 o 16h55)
#218 14-02-2015 o 01h06
Popatrzcie! Lusia napisała w erpeżku! To chyba jakiś cud!
Myślę, że trzeba zapisać tę datę w kalendarzu... Nie wiadomo, kiedy znów to się powtórzy!
Obstawiam miesiąc. Conajmniej. Tak, tak, Lusia bardzo poważnie traktuje to RPG... Gdyby Majerankowa (pewnie i tak bardzo wkurzona na mnie) nie przypomniałaby mi o napisaniu posta i nie zmusiłaby mnie do tego, pewnie teraz siedziałabym na Sali Gier i bawała bany.
Dobra, dobra, teraz już pora na to, aby wysilić moją biedną mózgownicę i napisać chociaż kilka zdań sensownego tekstu, aby Zioło się mnie nie czepiała o to, że nie piszę nic jako Czarownica w tym RPG
Ok, zacznijmy...
Szum. Szum wody. Nie był on odległy i magiczny. Nie brzmiał nawet jak szum oceanu. Zwyczajny dźwięk wody lecącej z kranu. Nie był on dla mnie przyjemny. Wanna stopniowo napełniała się letnią wodą.
Usiadłam na bujanym fotelu i schowalam twarz w dłoniach, które nie były przyjemne w dotyku jak kiedyś, tylko suche i szorstkie. Mój wygląd ani stan psychiczny się nie poprawiał. Poszarpanych włosów w kolorze rudoblond nie można było już nazwać lokami. Miały pełno kołtunów.
Szum był uporczywy.
Twarz posiadała szary kolor. Cała była spuchnięta. Zamknęłam oczy. Nie mogłam patrzeć na siebie samą. Przerażałam nawet siebie.
Zakręciłam kran. Szum wody ustał. Wanna była pełna. Mogłam już zacząć to, co chciałam zrobić. Przełknęłam ślinę. Bałam się.
Zdjęłam pelerynę, którą miałam na sobie. Rozpięłam guziki w długiej czarnej sukni i zsunęłam ją z ciała. Rozebrałam się z pozostałych części ubrania i naga weszłam do wanny. Przyjemne uczucie na chwilę dało mi ulgę. Po chwili przypomniałam sobie, dlaczego tu jestem i uczucie ulgi znikło. Pojawił się drobny lęk.
Zanurzyłam się pod wodę. Po chwili zaczęło brakować mi powietrza i wynurzyłam głowę. Skarciłam siebie w myślach.
- Masz słabą wolę - powiedziałam do siebie.
Postanowiłam spróbować jeszcze raz. Nabrałam trochę powietrza do płuc i ponownie zanurzyłam głowę.
Przypomniałam sobie, co się stało niedawno. Historia z lustrem. Wtedy zrozumiałam, że mam prawdziwy problem. Zrozumiałam też, że nie potrafię sobie z nim poradzić. Dlatego zdecydowałam się na samobójstwo. Wróciłam myślami do tamtej chwili, kiedy zdałam sobie sprawę, że mówię do lustra.
Nagle coś usłyszałam.
Natężyłam słuch. Udało mi się stwierdzić, czyj to głos i ci mówi. Roszpunka. Wolała mnie z rozpaczą. Drgnęłam zaskoczona. Spojrzałam w kierunku, z którego słychałam głos. To była ona! Widziałam ją bardzo niewyraźnie, ale widziałam. Siedziała w jakiejś chacie.
- Ona żyje - pomyślałam z ulgą.
Spojrzałam jej w oczy.
Nagle przypomniałam sobie, że właśnie leżę pod wodą. Zaczęło mi brakować powietrza. Szybko wynurzyłam się na powierzchnię. Uśmiechnęłam się, pierwszy raz od długiego czasu. Wytarłam się ręcznikiem. Teraz, kiedy wiedziałam, że Roszpunka żyje, ja również chciałam żyć.
***
Rozczesałam wreszcie włosy. Nie było to łatwe, ze względu na kołtuny, które się na nich znajdywały. Trochę włosów musiałam obciąć, ale użyłam eliksiru i parę godzin później już mi odrosły. Skóra odzyskiwała normalny kolor. Mimo iż w sercu ciągle odczuwałam niepokój, wreszcie zaczynałam wracać do życia.
Nie odpisuję na PW?
T U M N I E Z N A J D Z I E S Z
#219 21-02-2015 o 14h27
Uh, Kucyk zagina czasoprzestrzeń. >.< Wprawdzie nie ustaliłyśmy, kiedy to się dzieje, ale ta wanna z kranem nie pasuje do klimatu. </3
Link do zewnętrznego obrazka
Ze snu zbudził mnie Will, podchodząc do mojego łóżka i szepcząc moje imię. Niechętnie odchyliłam rąbek kołdry i spojrzałam zapuchniętymi od płaczu oczami w stronę drzwi do pokoju, w których stanął zwiadowca i przytulał księcia. Wstałam powoli, czując jak z niewyspania kręci mi się w głowie. Ziewnęłam głośno i stanęłam obok okna, nie mając pojęcia co robić. Wciąż chciało mi się płakać. Tęskniłam za mamą bardziej niż wtedy, gdy zniknęła na kilkanaście dni, bo wyjechała gdzieś dalej. Przyglądałam się w milczeniu jak chłopaki zbierają bagaże i zeszłam za nimi na dół. Nawet nie wiem, czy o czymś do mnie mówili. Nie zwracałam na to uwagi. Chciałam, żebyśmy jak najszybciej ruszyli i znaleźli się w Wieży. Potem mogą nawet zniknąć i wszystko będzie tak jak dawniej - będę siedziała z mamą i uczyła się od niej uzdrawiania i innych przydatnych umiejętności. Wsiadłam samodzielnie na konia należącego do Willa. Był wyszczotkowany, a także pewnie nakarmiony i napojony. Ktoś z gospody musiał się zająć nim oraz zwierzęciem Andrewa. Co dziwne - po koniach nie było widać zmęczenia, chociaż na odpoczynek miały tylko noc i pół poprzedniego dnia.
- Możemy już ruszać? - spytałam nieco płaczliwym głosem.
#220 24-02-2015 o 18h36
Andrew
Na powitanie znowu usłyszałem niekomfortowe "Bracie". Nawet jeśli zanim straciłem pamięć byliśmy tak blisko, teraz to tylko sprawiało, że czułem się nieswojo i byłem lekko zmieszany. Otworzyłem usta, by poprosić go grzecznie, by mnie tak jak na razie nie nazywał, jednak coś w wyrazie jego tworzy kazało mi ugryźć się w język. W pomieszczeniu za jego plecami rozległ się hałas, więc szybko tam wróciliśmy. Źródłem dźwięku okazała się być Roszpunka, która zdążyła już wstać. Zebraliśmy się szybko, osiodłaliśmy zadbane konie i wyprowadziliśmy je na puste ulice miasteczka. Dopóki nie opuściliśmy jego granic nie dosiedliśmy ich, jedynie Roszpunka kołysała się siedząc na zwierzęciu Willa. Pogoda była wyjątkowo ładna, poranne promienie słońca ogrzewały skórę, a delikatny wietrzyk rozwiewał nasze włosy. Przyjemnie było myśleć, że czeka nas jeszcze parę godzin w tym cudnym otoczeniu falujących pól i białych obłoczków przesuwających się z wolna po niebie. Dosiadłem konia i zrównałem się z Willem. Przez utratę pamięci nie miałem pojęcia w którą stronę się kierować i wolałem jechać obok zwiadowcy.
#221 24-02-2015 o 20h23
Link do zewnętrznego obrazka
Gdy odsunąłem się od Andrewa, dostrzegłem w jego twarzy coś na kształt zniesmaczenia. Ubodło mnie to w serce, nawet jeśli gdzieś tam głęboko tkwiła świadomość, że to tylko i wyłącznie przez utratę pamięci.
Ledwo zdążyłem powitać Andrew'a, Roszpunka już była na nogach i gotowa do drogi. Wyglądała jakby za wszelką cenę chciała już być z powrotem w wieży. To również bardzo mnie zabolało. W końcu to tak jakby śpieszyło jej się mnie pozbyć. - I tak długo na to czekać nie będzie musiała. - Gdy wyjechaliśmy poza granice miasta wskoczyłem na koń, tuż za Roszpunką. Była tak blisko, jednak odniosłem wrażenie, jakby mnie nie dostrzegała. - Może to i lepiej dla niej. Nie przywiąże się zbytnio, to nie będzie tak bardzo cierpiała. W sumie dla Andrew'a też lepiej byłoby nie odzyskać wspomnień. Teraz jestem mu praktycznie obcy, a kiedyś byliśmy jak bracia. Bardzo by to przeżył. - jechaliśmy raczej w milczeniu. To dziwne uczucie, gdy chcesz jak najlepiej wykorzystać ostatnie chwile z bliskimi, a nie możesz, bo odczuwasz pewną wewnętrzną blokadę. Z resztą, Roszpunka i tak była mi prawie obca. Przywiązałem się do niej z własnej głupoty i tylko przez to, że też była inna. Czuła inaczej, widziała inaczej. Z kolei Andrew też nie był teraz zbytnio do rozmowy. W końcu i tak mnie nie pamiętał, więc o czym tu rozmawiać. - Dobrze, że nie zapytał znów o te szramy. Nie chciałbym go martwić. - Jadąc dalej w nieznośnej ciszy, zastanawiałem się, czy tak na prawdę nie lepiej byłoby gdybym w ogóle nie ruszył w pogoń. Chociaż nie wiadomo co Czarownica poczęłaby z Andrew'em, prawdopodobnie już byłby daleko, szczęśliwy beze mnie. Umarłbym niespokojny i sam, ale przynajmniej nie przeszkadzałbym jego szczęściu. Do oczu po raz kolejny napłynęły mi łzy. Roszpunka też nie opuszczałaby matki, nie śniłyby jej się koszmary, nie skręciłaby nogi i nie byłaby narażona na niebezpieczeństwo. I ja... nie dręczyłbym się teraz myślami i nie bił sam z sobą. Poczułem przeszywający ból, który zmusił mnie do wypuszczenia lejców z lewej ręki. Syknąłem cicho i zmusiłem się by ponownie go złapać.
Ostatnio zmieniony przez Ojsa (23-07-2015 o 16h56)
#222 01-03-2015 o 20h49
Andrew
Jechaliśmy w ciszy zakłócanej jedynie przez stukot końskich kopyt o wybrukowaną drogę, do czasu, aż ta się zwyczajnie nie skończyła. Nie ważne, jak bardzo starałem się zacząć rozmowę nie mogłem znaleźć żadnego tematu zaczepienia. Myśli wciąż zaprzątał mi obraz pleców Willa i niewyglądająca dobrze rana na ramieniu. Ale jakoś nie śmiałem podjechać i tak po prostu go o to spytać. Wczorajszej nocy ewidentnie nie miał ochoty o tym mówić, a mnie aż skręcało na każdą myśl o tym. Chyba jednak coś mi sprzyjało, by w trakcie jednych takich rozmyślań Will wypuścił nagle lejce z ręki i z wymalowanym cierpieniem na twarzy z trudem je chwycił. Ponagliłem konia i zrównałem się z nim. Przez krótką chwilę zastanawiałem się, czy to na pewno dobry pomysł. Bo tak jak wczoraj mógł nie chcieć o tym rozmawiać… Jednak jeśli się nie spytam, to nie będę wiedział. Spiąłem się w sobie i uspokoiłem oddech.
- Wszystko w porządku? Czy to przez tą ranę na ramieniu? – wyszeptałem tak, by siedząca przed nim Roszpunka mnie nie usłyszała.
Ostatnio zmieniony przez Misa-chan1906 (04-03-2015 o 18h29)
#223 02-03-2015 o 19h29
Link do zewnętrznego obrazka
Tupot końskich kopyt. Tylko to słyszałem. Starałem się na nim skupić całą swoją uwagę, by zignorować ból. Z tego zamiaru wyrwał mnie jednak Andrew. Z wypisaną na twarzy troską, spytał mnie szeptem, czy wszystko w porządku i czy to przez tę ranę na ramieniu. Pokiwałem smutno głową. Jednak podniósł mnie na duchu fakt, że pomimo utraty pamięci, nie zmienił się. Wciąż był tym samym troskliwym Andrewem dbającym o innych. Nawet jeśli nie do końca ich znał. Uśmiechnąłem się do niego, i wyszeptałem - Kiedyś się zagoi. - jego zatroskana twarz przypomniała mi czasy, kiedy leżałem w szpitalnej sali i próbowałem dojść do siebie. Był jedyną osobą, która przychodziła mnie odwiedzić, ale za to przychodził codziennie. Zawsze z tym swoim radosnym uśmiechem i wzrokiem przepełnionym troską. - Cecha idealnego króla. - pomyślałem, po czym szybko odrzuciłem tę myśl. - Królestwo i tak obejmie Karol. A Andrew zazna wolności, o której zawsze marzył. Oby tylko dał sobie radę i nie pakował się w zbyt wiele kłopotów. Zwłaszcza kiedy ja... kiedy... - shhh im mniej o tym myślisz, tym lepiej dla ciebie. - wzrok utkwiłem ponownie w drodze i okradkiem otarłem łzę prawą dłonią łzę, która niechciana pchała się do oka. W oddali już rysowała się linia lasu.
Ostatnio zmieniony przez Ojsa (23-07-2015 o 16h57)
#224 04-03-2015 o 21h43
Andrew
Jego odpowiedź w połączeniu z mimiką i zmizerniałą postawą wcale mnie nie uspokoiła, a wręcz przeciwnie, sprawiła, że zacząłem obawiać się coraz bardziej. Aby przypomnieć sobie stan rany nie musiałem zbytnio wysilać pamięci, wciąż miałem przed oczami nabrzmiałą skórę. Tyle, że w mojej wyobraźni urosła ona do niebywałych rozmiarów i prezentowała się groźnie. W dodatku jego reakcja i słowa, gdy wczorajszej nocy spytałem się o przyczynę powstania rany, sugerowały, że po odzyskaniu pamięci powinienem wiele o niej wiedzieć. Chyba pytanie go o to teraz nie było zbyt dobrym pomysłem. Zawsze mogłem odpowiednio pokierować rozmową i liczyć na łut szczęścia. Jednak na razie postanowiłem milczeć i wrócić do tego tematu, gdy wjedziemy do rysującego się w oddali lasu. Dlatego też następne pół godziny lub dłużej pokonaliśmy w ciszy.
- Czy jest coś, co powinienem wiedzieć? Na temat tej rany i w ogóle... - zacząłem niepewnie, gdy odsłoniła nas zielona zasłona z drzew.
#225 05-03-2015 o 18h43
Link do zewnętrznego obrazka
Minęło na prawdę sporo czasu, zanim znów ktoś się odezwał. Słysząc słowa Andrewa westchnąłem głośno. To było jasne, że nie odpuści. Nigdy nie odpuszczał. - Chcesz, żebym odpowiedział ci na wczorajsze pytanie? - miałem nadzieję, że teraz odpowie, że tak. Że spyta o pochodzenie ran. Nie chciałem mu mówić o gangrenie. Nie miałem na to najmniejszej ochoty. Wolałem opowiedzieć o tym skąd wzięły się rany. Przybliżyć mu trochę tej historii, której nie pamięta. W zasadzie to mówić o czymkolwiek innym. Czymś co nie zadawało by bólu ani mi, ani jemu. Ani też Roszpunce, która również nas nie słyszała, ale od rana nie odezwała się ani słowem. Teoretycznie ma wspomnienia Andrewa, więc może się okazać, że ona pamięta mój stan ze szpitala. - Na prawdę sądzisz, że się tym przejęła? Will... zbyt bardzo wierzysz w tych którzy wydają ci się wyjątkowi. - rozważyłem słowa Angeli. Pomimo iż bolesne, zawierały w sobie sporo prawdy.
Ostatnio zmieniony przez Ojsa (23-07-2015 o 17h01)