Link do zewnętrznego obrazka
Stałem tak jeszcze około kilu minut, starając się przestudiować plan budynku, który miałem wgrany na smart watch.
Od razu przy wejściu jest zakręt w pusty korytarz, z którego wchodzi się na strych. A jeśli od wejścia pójdzie się prosto, to powinno się trafić do salonu, gdzie znajdują się drzwi do sali bilardowej. A tam z kolei jest wąskie przejście do korytarza sypialnego. Na końcu tego korytarza ma być wejście do piwnicy, która ma natomiast cztery, dosyć rozległe piętra : pierwsze na rupiecie (tam musieli trzymać mnie i Morrisona), pod nim na wino, kolejne na części samochodowe, a ostatnie podobno puste. I na tym pustym piętrze piwnicy najprawdopodobniej ulokowali chłopaków.
Tylko jak ja się tam do jasnej cholery dostanę?
Musiałbym mieć więcej broni, a zdążyłem złapać tylko pistolet. Przydałoby się coś, co nie narobi hałasu i nie pozostawi zbyt wielkich szkód. Nie wiem, może jakiś bezbarwny gaz? Najlepiej coś w tym rodzaju.
Ale oczywiście niczego takiego nie miałem, więc pozostały to jedynie moje pobożne nadzieje.
Czy ja naprawdę jestem taki nieodpowiedzialny? Cholery można dostać!
Kiedy faceci, kręcący się przed posesją wsiedli do furgonetki i odjechali, postanowiłem zaryzykować wejście do środka. Ostrożnie wysunąłem się zza krzaków i odczekałem pięć minut. Jako, że nikt się nie pojawił, ruszyłem na przód. W pierwszym korytarzu był tylko jeden facet, który zasnął na stołku, czytając pewne pismo dla panów, co zresztą wydało mi się odrobinę osobliwe...
Szybko przemknąłem przez ten korytarz, udając się prosto sali bilardowej. Schowałem się za ścianą i wyciągnąłem pistolet z uchwytu. Dwóch mężczyzn stało za stołem i najwidoczniej było w trakcie zagrywki.
- Nie tak! Musisz uderzyć DELIKATNIE i trafić w TĘ BIAŁĄ! - strofował swojego towarzysza dość rosły facet o blond włosach, przystrzyżonych krótko nad karkiem. Był ubrany w szary garnitur i białą koszulę.
color=black]- Dobrze wiesz, że robię to pierwszy raz, Sandler! I nie *&@#$! mi nad uchem, bo usiłuję się skupić... - odwarknął mu drugi, chyba odrobinę starszy brunet o buntowniczym spojrzeniu ciemnych oczu. On miał na sobie koszulę i spodnie od garnituru.
Wykorzystałem moment, kiedy kłócili się o kij bilardowy i przemknąłem za ich plecami do salonu. Na kanapie siedziało kilku mężczyzn, byli w trakcie oglądania meczu. Swoją drogą dziwne, że nigdzie tu nie było ani jednej kamery...
Przesłałem szybką wiadomość do Chloe : " Sprawdź faceta o nazwisku Sandler. Blondyn, napakowany, często w gajerze." - potem zacząłem się skradać do kolejnego korytarza, który na szczęście był pusty. Szybko przebiegłem ten odcinek i zacząłem przeszukiwanie piwnic. Tak, jak się tego spodziewałem, niczego nie znalazłem na pierwszych trzech piętrach. Za to na ostatnim, o mało nie zalała mnie krew. Kiedy dotarłem do tego "pustego" piętra zastałem tam tylko liny, plamy krwi na podłodze i rozwalony o ścianę telefon Patricka. Do tego rozsypane po podłodze naboje i jakaś lekka broń. Na stoliku spoczywało całe wyposażenie moich znajomych : telefony, nadajniki, podsłuchy, lasery i wszystko, czego dusza zapragnie. A pod ścianą, przykryty kocem aż po czubek głowy, leżał człowiek.
- Chryste... - podszedłem do leżącego i drżącą ręką odsunąłem materiał z jego twarzy...
TYMCZASEM W BIURZE CIA :
Chloe siedziała przy biurku i usilnie starała się nie zwariować. Nie dość, że wszyscy od dobrej doby szukali szefa i głównego mózgu tego wydziału, to jeszcze dodatkowo Coen musiał koniecznie ruszyć ich ratować na własną rękę... Coś jej mówiło, że nic dobrego z tego nie wyniknie, ale wolała nie krakać... Po otrzymaniu wiadomości od Gray'a natychmiast rozpoczęła sprawdzanie w rządowej bazie danych.
" Michael Sandler - lat 28, urodzony na Brooklynie, notowany dwukrotnie : 24.07.2011 - nielegalne posiadanie broni, 13.02.2013 - pobicie z użyciem narzędzi metalowych. Adres zameldowania : 311, Brooklyn, 22. Aktualny numer telefonu : 717 222 423. Aktualny pojazd : Audi A6, rocznik 2010, numery rejestracyjne : NYB 211 06.
Po przeczytaniu tej informacji natychmiast wysłała wiadomość do znajomego.
Chwilę potem otrzymała telefon. Damski głos w słuchawce oświadczył, że jest za miastem i chce do Graya.
- Ale zaraz, kto mówi? I gdzie konkretnie jesteś? Co się stało? - zanim uzyskałam odpowiedź, dziewczyna się rozłączyła. Szybko sprawdziłam sygnał z jej komórki. Była jakieś dwanaście kilometrów za Brooklynem. Wysłałam tam kilku chłopaków ze zmiany, żeby sprawdzili co się stało. Z poleceniem dowiezienia tu tej dziewczyny i sprowadzenia jakiegoś lekarza w razie, gdyby to było potrzebne. Chwilę potem wyjechali.[/color]
Ostatnio zmieniony przez Rachel8 (07-07-2014 o 19h38)