Strona główna

Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2 3 4 5

#76 07-07-2014 o 19h38

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
Stałem tak jeszcze około kilu minut, starając się przestudiować plan budynku, który miałem wgrany na smart watch.
Od razu przy wejściu jest zakręt w pusty korytarz, z którego wchodzi się na strych. A jeśli od wejścia pójdzie się prosto, to powinno się trafić do salonu, gdzie znajdują się drzwi do sali bilardowej. A tam z kolei jest wąskie przejście do korytarza sypialnego. Na końcu tego korytarza ma być wejście do piwnicy, która ma natomiast cztery, dosyć rozległe piętra : pierwsze na rupiecie (tam musieli trzymać mnie i Morrisona), pod nim na wino, kolejne na części samochodowe, a ostatnie podobno puste. I na tym pustym piętrze piwnicy najprawdopodobniej ulokowali chłopaków.
Tylko jak ja się tam do jasnej cholery dostanę?
Musiałbym mieć więcej broni, a zdążyłem złapać tylko pistolet. Przydałoby się coś, co nie narobi hałasu i nie pozostawi zbyt wielkich szkód. Nie wiem, może jakiś bezbarwny gaz? Najlepiej coś w tym rodzaju.
Ale oczywiście niczego takiego nie miałem, więc pozostały to jedynie moje pobożne nadzieje.
Czy ja naprawdę jestem taki nieodpowiedzialny? Cholery można dostać!
Kiedy faceci, kręcący się przed posesją wsiedli do furgonetki i odjechali, postanowiłem zaryzykować wejście do środka. Ostrożnie wysunąłem się zza krzaków i odczekałem pięć minut. Jako, że nikt się nie pojawił, ruszyłem na przód. W pierwszym korytarzu był tylko jeden facet, który zasnął na stołku, czytając pewne pismo dla panów, co zresztą wydało mi się odrobinę osobliwe...
Szybko przemknąłem przez ten korytarz, udając się prosto sali bilardowej. Schowałem się za ścianą i wyciągnąłem pistolet z uchwytu. Dwóch mężczyzn stało za stołem i najwidoczniej było w trakcie zagrywki.
- Nie tak! Musisz uderzyć DELIKATNIE i trafić w TĘ BIAŁĄ! - strofował swojego towarzysza dość rosły facet o blond włosach, przystrzyżonych krótko nad karkiem. Był ubrany w szary garnitur i białą koszulę.
color=black]- Dobrze wiesz, że robię to pierwszy raz, Sandler! I nie *&@#$! mi nad uchem, bo usiłuję się skupić... - odwarknął mu drugi, chyba odrobinę starszy brunet o buntowniczym spojrzeniu ciemnych oczu. On miał na sobie koszulę i spodnie od garnituru.
Wykorzystałem moment, kiedy kłócili się o kij bilardowy i przemknąłem za ich plecami do salonu. Na kanapie siedziało kilku mężczyzn, byli w trakcie oglądania meczu. Swoją drogą dziwne, że nigdzie tu nie było ani jednej kamery...
Przesłałem szybką wiadomość do Chloe : " Sprawdź faceta o nazwisku Sandler. Blondyn, napakowany, często w gajerze." - potem zacząłem się skradać do kolejnego korytarza, który na szczęście był pusty.  Szybko przebiegłem ten odcinek i zacząłem przeszukiwanie piwnic. Tak, jak się tego spodziewałem, niczego nie znalazłem na pierwszych trzech piętrach. Za to na ostatnim, o mało nie zalała mnie krew. Kiedy dotarłem do tego "pustego" piętra zastałem tam tylko liny, plamy krwi na podłodze i rozwalony o ścianę telefon Patricka. Do tego rozsypane po podłodze naboje i jakaś lekka broń. Na stoliku spoczywało całe wyposażenie moich znajomych : telefony, nadajniki, podsłuchy, lasery i wszystko, czego dusza zapragnie. A pod ścianą, przykryty kocem aż po czubek głowy, leżał człowiek.
- Chryste... - podszedłem do leżącego i drżącą ręką odsunąłem materiał z jego twarzy...

TYMCZASEM W BIURZE CIA :
Chloe siedziała przy biurku i usilnie starała się nie zwariować. Nie dość, że wszyscy od dobrej doby szukali szefa i głównego mózgu tego wydziału, to jeszcze dodatkowo Coen musiał koniecznie ruszyć ich ratować na własną rękę... Coś jej mówiło, że nic dobrego z tego nie wyniknie, ale wolała nie krakać... Po otrzymaniu wiadomości od Gray'a natychmiast rozpoczęła sprawdzanie w rządowej bazie danych.
" Michael Sandler - lat 28, urodzony na Brooklynie, notowany dwukrotnie : 24.07.2011 - nielegalne posiadanie broni, 13.02.2013 - pobicie z użyciem narzędzi metalowych. Adres zameldowania : 311, Brooklyn, 22. Aktualny numer telefonu : 717 222 423. Aktualny pojazd : Audi A6, rocznik 2010, numery rejestracyjne : NYB 211 06.
Po przeczytaniu tej informacji natychmiast wysłała wiadomość do znajomego.
Chwilę potem otrzymała telefon. Damski głos w słuchawce oświadczył, że jest za miastem i chce do Graya.
- Ale zaraz, kto mówi? I gdzie konkretnie jesteś? Co się stało? - zanim uzyskałam odpowiedź, dziewczyna się rozłączyła. Szybko sprawdziłam sygnał z jej komórki. Była jakieś dwanaście kilometrów za Brooklynem. Wysłałam tam kilku chłopaków ze zmiany, żeby sprawdzili co się stało. Z poleceniem dowiezienia tu tej dziewczyny i sprowadzenia jakiegoś lekarza w razie, gdyby to było potrzebne. Chwilę potem wyjechali.
[/color]

Ostatnio zmieniony przez Rachel8 (07-07-2014 o 19h38)

Offline

#77 08-07-2014 o 17h35

Miss'wtajemniczona
Oliwkaa
Czuje moc~
Miejsce: Pomocnik Moderatora
Wiadomości: 1 797

Link do zewnętrznego obrazka


Nie wiem ile dokładnie leżałam tam mając nadzieje że ktoś się zatrzyma, złudne nadzieje w głupim mieście. Sama nie wiem po jakim czasie, ale usłyszałam dobrze znany mi syngał radiowozu i to czerwono-niebieskie światło. Nieznany mi głos coś krzyczał, inny bardziej zachrypnięty kazał coś zrobić. Ten pierwszy podbiegł do mnie i zaraz zaczął mnie oglądać, nie było to miłe uczucie gdy mnie tak dotykał a ja nie miałam siły by otworzyć oczy. Wyraźnie czułam jak mnie podnoszą, dzwonią gdzieś i wrzeszczą o wypadku. Nie pamiętam co było dalej, musiałam stracić przytomność.

******

Ocknęłam się obandażowana z kroplówkami. Nie rozumiałam co się stało, dopiero gdy to do mnie dotarło chciałam wstać, na moje nieszczęście w tym samym momencie do sali wpadli agenci CIA i lekarz. Ten drugi od razu zaczął sprawdzać czy wszystko okey a ci pierwsi powyciągali jakieś papiery i usiedli obok.
-Emilii Carter bądź Clarisson, powiedz co się stało? Pomijając fakt iż powinnaś być w domu pilnowana-zapytał agent wyglądający na trochę młodszego i milszego. Delikatnie się podniosłam i usiadłam wygodniej.
-Z tego co kojarzę to wyszłam oknem. Chciałam pojechać samochodem za miasto żeby odetchnąć, pojechałam za Brooklyn i chciałam gdzieś zaparkować. I z tego co kontaktuje i sobie przypominam hamulce nie działały. Nie widziała mi się śmierć to wyskoczyłam i zadzwoniłam na komendę Coen'a.-mruknęłam i ignorując ich zaczęłam się sobie przyglądać. Dopiero po chwili mnie olśniło.
-Gdzie jest Gray? Myślałam że jako pierwszy tutaj wpadnie-stwierdziłam nagle. Ich spojrzenia były nieciekawe.
-Gray jest na misji ratunkowej Patricka i Simona. Nie wiemy kiedy wróci-stwierdził niepewnie. Od razu się poderwałam. Złapałam tego pierwszego za kołnierz i poderwałam z krzesła zszokowanego faceta.
-Jak się dowie później do wszystkich zaszlachtuje a ja mu z chęcią pomogę! Masz go powiadomić do jasnej cholery!-wrzeszczłam szarpiąc nim. Lekarz zareagował i od razu wziął strzykawkę i wbił mi ją w ramię. Spojrzałam na niego z wściekłością a zaraz poczułam jak robi mi się słabo i ciało mi powoli mięknie. Padłam jak długa na łóżko, na wpół przytomną mnie położyli i znowu podłączyli to tego pykającego czegoś.
-C-chce do Graya-wyszeptałam jeszcze cicho z nadzieją.

Offline

#78 31-07-2014 o 13h32

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
Pod kocem leżał nikt inny, jak Jam. Martwy. Po niego tutaj przyszli, mieli zamiar wyprawić mu godny pogrzeb, a teraz wszyscy trzej, razem z Jay'em wsiąkli, jak kamfora. Żebyśmy tylko nie musieli wyprawiać ani jednego pogrzebu więcej. Usiadłem na podłodze, obok ciała znajomego. Patrzyłem tępo na jego uśpioną twarz, nie mogąc się zdecydować co robić dalej. Emocje opadły, więc zacząłem myśleć racjonalnie i dotarło do mnie, że mój plan skończył się na dotarciu na to piętro, zabraniu z niego ewentualnie uwięzionych przyjaciół i szefa, a potem powrót w jednym kawałku do centrali, do Emilli, która zapewne mnie zabije, kiedy się dowie, że po tym wszystkim, co zdążyło nas spotkać zdecydowałem się jeszcze w pojedynkę wyruszyć na misję ratunkową, o której powodzeniu nie byłem wcale tak do końca przekonany.
- W co ty nas wpakowałeś, Jam? - westchnąłem. Olałem całkowicie fakt, że właśnie ucinam sobie pogawędkę z trupem. Ale prawda była taka, że gdyby nie on, to nigdy nie znalazłbym się na północnej części wywiadu, nigdy nie dostałbym w plecy od Goldsona, nigdy nawet nie zobaczyłbym go na oczy, szef nigdy by nie wymyślił koncepcji z moim współlokatorem, żeby mnie odciążyć po postrzale i nigdy nie poznałbym Emili... Jej ojciec nie ścigałby nas, oboje bylibyśmy bezpieczni. Daleko od siebie, ale cali i zdrowi. Żywi. Nikt by jej nie skrzywdził, a ja teraz nie musiałbym szukać moich przyjaciół wśród żywych, lub martwych. Jam by nie zginął i wszyscy pewnie zajmowalibyśmy się sprawą jakiejś kompletnie nieistotnej sprawy podziemnych laboratoriów w Illinois. A tymczasem siedzę, jak mało inteligentny kołek obok martwego kolegi i zastanawiam się, jak go wynieść z budynku otoczonego przez niewiadomą ilość napakowanych karków. I jeszcze wiadomość od Chloe, że " Jakaś dziewczyna miała wypadek samochodowy, twierdzi, że się znacie. Ma na imię Emilli. Daj znać, jak będziesz mógł." - to już kompletnie wyprowadziło mnie z równowagi. Nagle zobaczyłem w ścianie sporą kratkę w ścianie, metr na metr. Oceniłem, że dam radę się zmieścić wraz z Jamem. Odrzuciłem płachtę, którą był przykryty, włożyłem go sobie na plecy i jakoś udało mi się zmieścić, choć z twarzą przy samej ziemi. Po około godzinie tłuczenia się po wentylacji, udało mi się dotrzeć do światła, jednak okazało się, że otwór na zewnątrz jest umiejscowiony ładnych pięć metrów nad ziemią. Olałem to. Wyskoczyłem, uważając jednocześnie na Jama. Chyba złamałem rękę, kiedy upadałem, bo słyszałem chrupnięcie kości. Oby się nie przemieściła. Podniosłem się z ziemi, po czym przedostałem się do samochodu i ułożyłem w nim przyjaciela na kanapie. Potem ruszyłem do centrali.
Chloe o nic nie pytała, kiedy z Jamem na rękach wkroczyłem do biura. Kilka osób go ode mnie zabrało, a ja czułem się pusty w środku. Dokładnie, jakbym to ja zginął.
- Wiesz co jest najzabawniejsze? Do tej pory nie chciałem uwierzyć, że już go nie ma - powiedziałem do Chloe. Czułem wyrzuty sumienia. Nie znalazłem Simona, Patricka i Jay'a. Do tego kilka godzin spędziłem z trupem mojego przyjaciela. Mogło być gorzej?
- Gray, pamiętaj : Emilli, wypadek - uświadomiła mi Chloe. Ach, czyli mogło być...
Wsiadłem w samochód i pojechałem prosto do szpitala. Chcieli się zająć moją ręką, ale odmówiłem, bo chciałem sprawdzić, czy Em jest cała. Wpuścili mnie do niej, spała. Usiadłem przy jej łóżku, nie mogąc się zdobyć absolutnie na nic. Czułem się bezsilny, jak małe dziecko w obliczu katastrofy, którą spowodowało. Bo, umówmy się : to wszystko była moja wina. Gdybyśmy z Em, z mojej winy, nie przepadli, Jam nie pojechałby mnie szukać. Nie zginąłby.  A Em nie leżałaby tutaj. Tego byłem pewien.

Offline

#79 19-08-2014 o 11h42

Miss'wtajemniczona
Oliwkaa
Czuje moc~
Miejsce: Pomocnik Moderatora
Wiadomości: 1 797

Link do zewnętrznego obrazka

Spałam.... na serio długo. Najgorsze było to że nic mi się nie śniło. Była tylko ciemność i cholerna ciemność. Jednak zdawałam sobie sprawę że co jakiś czas włazi pielęgniarka na kilka minut i zaraz wyłazi.

****

Ocknęłam się dalej obolała i o suchym pysku. Zignorowałam "pielęgniarkę" i wzięłam małą butelkę wody z stolika, od razu opróżniłam niemal całą, zaraz ją zakręcając i odstawiając na miejsce. Odwróciłam się tyłek do pielęgniarki i jęknęłam niczym skazaniec. Wszystko mnie bolało. Dopiero po chwili do mnie dotarło że ta "pielęgniarka" ma męskie spodnie! I że wcale nie jest babą! A moim Gray'em! Od razu poderwałam się siadu, sycząc jak powalona, na swoje własne ciało. Spojrzałam na niego z czystym wyrzutem, szczerze chciałam podnieść rękę i mu walnąć w twarz, porządnie, ale jak tylko ją podniosłam i złapałam się za nią. Nawalała mnie najbardziej bo to na nią spadłam po wyskoczeniu z samochodu. Znowu na niego spojrzałam, takim samym wzrokiem.
-Co ty sobie myślisz? Najpierw jak gdyby nigdy nic po tym wszystkim zamknąłeś mi drzwi przed nosem, serio każda dziewczyna chce żeby po czymś takim jej facet zamykał jej drzwi przed twarzą i zajmował się robotą. Serio każda, bez wyjątku o tym marzy. A jakby tego było !@#^% było mało to po prostu stwierdzając że nie będzie cie tylko chwilki zniknąłeś na jakieś 6 godzin! Serio, to przecież nic!-warczałam gorzej niż nie jeden morderca. Zaraz, pocierając oczy glebłam się na plecy, wzdychając.
-Kurcze.... jeśli za każdym razem masz mnie niemal wywalać z pokoju i przychodzić do mnie z "Skarbem" to chyba musze umówić się z psychologiem imieniem Lilianna by w depreche nie popaść i zakupić zapas poduszek wodoodpornych-dodałam cicho, lekko pociągając nosem i zaraz jęknęłam.
-Wszystko mnie boli Mendozo!-burknęłam, zabierając ręce z twarzy i wydymając policzki.

Offline

#80 25-08-2014 o 12h33

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
No pewnie, teraz zaczęła mi jeszcze robić wyrzuty... Pięknie, nie ma co! O niczym innym nie marzyłem po przedzieraniu się z trupem kumpla przez kanały wentylacyjne!
- Emilli, na litość Boską! A co ja miałem, według ciebie zrobić? Olać to, że Patrick i Simon mogą podzielić los Morrisona?! Przecież nie mogłem pozwolić, żeby zabili kogoś jeszcze, to moi jedyni przyjaciele!  Skąd mogłem wiedzieć, że coś tak głupiego przyjdzie ci do głowy!? - westchnąłem.                                            Nie rozumiałem, jak ona może zwalać na mnie winę za to, że wsiadła w zepsuty samochód, po czym się nim rozbiła, a wszystko to z powodu tego, że nie potrafiła zapanować nad emocjami! Jezu!
Możecie teraz zapytać "I kto to mówi?", ale w końcu w CIA miałem szkolenie, co do panowania nad sobą.
- Posłuchaj, wiem, że może nie zachowałem się w porządku, może powinienem ci to jakoś wytłumaczyć,ale naprawdę nie miałem na to czasu, trzeba było ruszyć d*** i ratować przyjaciela i przyszywanego ojca... - wsparłem na chwilę głowę na zdrowej dłoni.
- Em, ostatnie godziny spędziłem pod ziemią z trupem swojego przyjaciela. Nosiłem go na plecach, czołgając się po kanałach wentylacyjnych, złamałem rękę i nadal nie mam pojęcia, gdzie są Simon i Patrick. Do tego jeszcze ty postanowiłaś ode mnie uciec, nie miałem pojęcia, czy wszystko z tobą w porządku. Spanikowałem, dobrze? Nadal nie mam pojęcia co robić. Ty jesteś teraz na mnie wściekła, nie wiem, gdzie są moi przyjaciele i muszę sprowadzić rodzinę Jama, żeby zidentyfikowali ciało. Nie jest łatwo powiedzieć rodzicom, że ich dziecko jest martwe... Jam miał narzeczoną. Mieli brać ślub za cztery miesiące. Miał brata. Muszę im wszystkim o tym powiedzieć. I przebrać przyjaciela, a może wkrótce i pozostałych dwóch, w garnitur do trumny! Błagam, okaż mi chociaż trochę zrozumienia! - spojrzałem na nią.
Czułem się, jakbym zaczynał szaleć z bezsilności. Głowa pękała mi w szwach, miałem wrażenie, że całe ciało boli mnie, jakby ktoś wbijał mi w nie gwoździe. Złamana ręka posiniała i drżała, jakbym trzymał ją w lodzie.
Chciałem umrzeć.

Offline

#81 26-08-2014 o 10h29

Miss'wtajemniczona
Oliwkaa
Czuje moc~
Miejsce: Pomocnik Moderatora
Wiadomości: 1 797

Link do zewnętrznego obrazka

Tego się po nim nie spodziewałam, serio. Patrzyłam na niego wielkimi oczami. G-gray właśnie.... mnie obwiniał. Z każdym jego zdaniem czułam się tylko gorzej. Wyprostowałam się, pochylając zarazem głowę tak że włosy zasłoniły mi twarz.
-Gray, a myślisz że ja skacze z radości? Ten samochód jest mój, nie mam prawka ale jest mój i nim jeżdżę. Nigdy nie złapała mnie za to policja, był u mechanika jeden dzień zanim do ciebie przyjechałam. Wszystko było w porządku. Jeździłam nim ostatnio. Tylko teraz był zepsuty powalony hamulec.
Pozatym, myślisz że jak ja się czuje z wiadomością że on może nie żyć przez mojego ojca?
Ty wiesz o czym ja myślałam leżąc w tym powalonym metalowym łóżku? Jak jechałam tym skretyniałym samochodem? I jak leżałam na tym poboczu za Brokllyn'em? Jedyne o czym cały czas myślałam to żebyś wrócił cały do domu. Żeby nic ci się nie stało. Do jasnej cholery, ja ci okazuje zrozumienie cały czas. A ty to robisz? To wszystko jest dla mnie nowe nic nie ogarniam.
- całe to moje pożal się boże "przemówienie" patrzyłam na własne uda. Patrząc ja z każdą chwilą coraz bardziej mokną. Nie chciałam mu patrzeć w oczy, wyglądałam pewnie żałośnie. Jednak chciałam czegoś innego.  Odrzuciłam prześcieradło, pokazując zarazem moje poraniona nogi, i trochę niepewnie wtuliłam się w niego. Nie przytuliłam jego, tylko sama się w niego wtuliłam. Zacisnęłam dłonie na jego koszulce i starałam choć trochę się uspokoić.

Offline

#82 26-08-2014 o 13h45

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
Wysłuchałem jej cierpliwie do samego końca, a kiedy się do mnie przytuliła, jedynie niepewnie objąłem ją jedną ręką, bo drugą właściwie nie byłem w stanie już ruszać. Bolała, jak diabli i dodatkowo była biała, jak kreda.
- Emilli, ja wszystko to rozumiem, o nic cię nie obwiniam, ale mnie naprawdę nie jest łatwo ciągle bać się o czyjeś życie. Pomyślałaś chociaż przez chwilę, co by się stało ze mną, gdyby znaleźli cię martwą? Ja jestem facetem, agentem i do tego niezłym s****synem, więc to co innego - zastrzegłem, zanim zdążyła coś powiedzieć.
- Na dobrą sprawę, nie powinnaś mieć z tym nic wspólnego, niczemu nie jesteś winna. Do końca życia marzyłbym tylko o śmierci, w końcu zapewne samodzielnie spełniając to marzenie. Czuję się, jakbym się czegoś naćpał, potem schlał i miał teraz kaca po tym wszystkim, właściwie praktycznie nie czuję swojego ciała po tym czołganiu się w kanałach i jeszcze cholernie się boję o Patricka i Simona, bałem się o ciebie. O mało mi serce nie stanęło! I ciągle myślę o Jamie, nie mogę się tego pozbyć, to wszystko jest, jak jakiś cholerny koszmar. Najpierw pojawiasz się ty, przez chwilę jesteśmy szczęśliwi, dostaję kulkę w plecy i nagle wszystko się sypie... O mało co nie umieram, potem nas porywają, Jam umiera i właśnie tracę ojca i brata... Prawie straciłem ciebie... Gdyby nie ty, to pewnie już bym się zabił, mając tego wszystkiego dość i nie chcąc stracić kogokolwiek jeszcze. Jezu, jeżeli coś im się stanie... Jeśli zginą, to nie poradzę sobie z tym... Nie dam rady patrzeć, jak ich wkładają do trumny bladych i zimnych, jak zamykają wieko, żebym nie mógł ich już nigdy więcej zobaczyć... - czułem, jak cały drżę ze zmęczenia, stresu i zimna. Nie mogłem się opanować w żaden sposób. Gadałem, jak najęty, bo skumulowane emocje we mnie w końcu wybuchły, jak bomba zegarowa. Gdyby nie ostatnie cztery godziny, zapewne by do tego nie doszło.

Offline

#83 27-08-2014 o 12h22

Miss'wtajemniczona
Oliwkaa
Czuje moc~
Miejsce: Pomocnik Moderatora
Wiadomości: 1 797

Link do zewnętrznego obrazka

Słuchałam go uważnie, a z każdą chwilą miałam ochotę go uderzyć. I rzeczywiście jak skończył mówił, moja dłoń uderzyła w jego policzek. Nie mocno, tylko tak żeby się ogarnął.
-Nie możesz tracić zimnej krwi. Jeśli oni żyją, a żyją bo martwi się do niczego nie nadadzą, to raczej jako zimny trup im nie pomożesz. Ani jako osoba, za bardzo działająca pod wpływem emocji. A poza tym, mnie się tak łatwo nie pozbędą. Ponieważ jestem.... Błękitem Szafiru-powiedziałam cicho, wtulając twarz w zagłębienie jego szyi. Dlaczego powiedziałam że jestem Błękitem szafiru? Osobą, której poszukują policja w całym mieście a dalej nie wiedzą kim jest? Jeden z 3 kamieni szlachetnej w mieście, która ma problemy nie tylko z policją? Nawet CIA ich poszukuje? Ponieważ jako Szafir mam dość dużo wtyk, gdzie chce i ile chce. No nie przesadzajmy, ale jako Szafir mam dość dużo mocy w mieście.
-A tak właściwie, kłócimy się jak stare dobre małżeństwo, a jesteśmy ze sobą drugi dzień? Nawet nie-zaśmiałam się cicho i lekko pogłaskałam po plecach.
-Z tą ręką, radze Ci iść do lekarza, jak najszybciej-dodałam, groźnie mrużąc oczy.

Ostatnio zmieniony przez Oliwkaa (27-08-2014 o 12h24)

Offline

#84 27-08-2014 o 13h50

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
Wysłuchałem tego, co mówiła, ale na początku nic do mnie nie dotarło, bo nie mogłem się uspokoić. Dopiero, kiedy mocniej się do mnie przytuliła, emocje odrobinę opadły. I wtedy zrozumiałem sens słów, które wypowiedziała.
- Łooooł... Zaraz : co?! - odsunąłem ją od siebie i spojrzałem jej w oczy.
- Żartujesz, tak? - roześmiałem się krótko pod nosem.
- Żartujesz, prawda...? - przestraszyłem się. Cholera jasna!
Szmaragd, Szafir i Rubin... Przecież, jeśli ona mówi prawdę, to by oznaczało, że...
O *&#@$...
- Błagam cię, powiedz, że to żart... - wsparłem głowę na dłoniach. - I powiedz mi, że nie było cię dwunastego lipca na dwudziestej drugiej ulicy... - teraz czułem już, jak robi mi się słabo... Przecież wtedy Rubin zastrzelił/a Marcy'ego, kiedy był w biurze. Znalazłem go kilka minut później, jeszcze ciepłego, a wszystko to dlatego, że chcieli się dobrać do sejfu, w którym był ten cholerny naszyjnik...
I dobrze pamiętam, że w tym cholernym samochodzie były trzy osoby...
Teraz przypomniałem sobie, że samochód był łudząco podobny do tego, który posiada Emilli....
- Jezus, Maria... - zrobiło mi się na tyle słabo, że musiałem przytrzymać się łóżka i zamknąć oczy, bo zakręciło mi się w głowie. 
Dodatkowo zapomniałem, że mam złamaną rękę i zrobiłem to właśnie z jej użyciem. Syknąłem tylko, po czym usłyszałem chrupnięcie kości, a na mojej dłoni pojawiła się stróżka krwi. Wtedy, to już naprawdę myślałem, że zemdleję  bólu.
To nie może być prawda...

Offline

#85 27-08-2014 o 14h11

Miss'wtajemniczona
Oliwkaa
Czuje moc~
Miejsce: Pomocnik Moderatora
Wiadomości: 1 797

Link do zewnętrznego obrazka

Spodziewałam się innej reakcji, że mnie skuje i zaprowadzi na policję czy coś, ale nie tego. Westchnęłam zamiast tego i złapałąm jego złamaną rękę, delikatnie. By zabrać ją w bok i nikt jej czasem nie tykał. A sama usiadłam mu na kolanach i pogłaskałam po torsie.
-Musze cie zasmucić, nie mam z tym nic wspólnego. W tamtym dniu latałam pół nago po sklepie, upita i pewna że tamtędy dostanie się na plaże nudystów. Jedyne co mojego tam było to mój samochód bez rejestracji. Dopiero jak mnie wypuścili z izby wytrzeźwień dowiedziałam się co ta dwójka idiotów zrobiła. Chociaż skłamałabym mówiąc że nie wiedziałam co szykują, jednak miało być bez strzelania, chyba że w powietrze bądź rzeczy martwe. I nie ważne co będziesz robił, nie powiem ci kto jest Rubinem ani Szmaragdem. I owszem w samochodzie były trzy osoby, ale trzecią bym Kobalt pomocnik Szmaragdu-starałam się mu to jakoś wytłumaczyć.
-Najbardziej śmieszy mnie to, że policja tyle razy mnie u siebie miała a dalej nie wiedzą że to ja. -mruknęłam jeszcze na żarty. Dalej go przytulając i głaszcząc uspokajająco.
-I jakby nie patrzeć oboje mamy nie bezpieczne zajęcie-dodałam cicho z nadzieją że mi to wybaczy. Że nie doniesie na mnie, nie skuje i nie wpakuje do więzienia. Nie chciałabym tego. Nie chce go tracić ani nic. A musiałabym mu to wcześniej czy później powiedzieć.

Offline

#86 07-09-2014 o 19h54

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
Myślałem, że za chwilę trafi mnie jasna cholera i dostanę wylewu.
- Żartujesz?! Jak to nie powiesz mi kto jest Rubinem?! Zwariowałaś?! - odsunąłem ją od siebie i spojrzałem jej w oczy.
- Emilli, czy ty do cholery nie rozumiesz, że Rubin zabił/a człowieka, tylko dlatego, żeby się dostać do sejfu z naszyjnikiem?! Dla cholernego naszyjnika mój brat cioteczny stracił życie! Znalazłem go jeszcze ciepłego z kulką w głowie i nic cię to nie obchodzi?! - wrzeszczałem.
Jej podejście do sprawy napawało mnie grozą, wściekłością i sprawiało, że czułem się, jakby ktoś zdzielił mnie po twarzy.
Nagle coś do mnie dotarło.
- Emilli...? Czy Lilka, twoja przyjaciółka, jest Rubinem? Majki, to Szmaragd, a Kobalt...? - mówiłem coraz ciszej. Wszystko zaczęło mi się układać w logiczną całość. Poczułem dreszcz, przechodzący po całym ciele i wstałem szybko ze swojego miejsca.
- A więc to wszystko dlatego? Dlatego ze mną jesteś? Żeby osłaniać Lilkę? Wiedziała, że CIA zajmuje się tą sprawą i postanowiła mnie wykorzystać? Podsunęła ci tę gazetę z moim ogłoszeniem, kiedy szukałaś mieszkania? Udawałaś, że nic nie wiesz o mojej pracy, żeby się do mnie zbliżyć? Jak mogłaś...? - spojrzałem jej w oczy, po czym wyszedłem z sali, a następnie ze szpitala.
Czułem się strasznie.
Jeździłem bez celu po Brooklynie zastanawiając się, jak mogła tak udawać? Zraniła mnie. Po raz pierwszy w życiu ktoś zranił mnie tak, że miałem ochotę się zabić.
Do domu wróciłem późno, sam sobie nastawiłem rękę i zszyłem się prowizorycznie najlepiej, jak tylko byłem w stanie.
Potem wziąłem kąpiel w ciemnej łazience, nie zapalając światła. Z jakiegoś powodu  kiedy źle się czułem nigdy nie zapalałem światła i siedziałem po ciemku.
Teraz leżałem w wannie, za oświetlenie mając jedynie światła ulicy za oknem. Wypiłem kilka kieliszków wódki, po czym zasnąłem w wodzie, zapominając o wszystkim.


____________________________
A co? Trochę namieszam! Xd < 3

Offline

#87 07-09-2014 o 22h49

Miss'wtajemniczona
Oliwkaa
Czuje moc~
Miejsce: Pomocnik Moderatora
Wiadomości: 1 797

Link do zewnętrznego obrazka

Ja.... poczułam się strasznie gdy stwierdził że to wszystko była gra, że kłamałam i oszukiwałam. Gdy on tylko wyszedł, zerwałam się z miejsca niemal zrywając z siebie te wszystkie potrzebne mi teraz rzeczy. Przebrałam się w swoje poniszczone ubrania i całkowicie olewając wrzaski lekarzy i pielęgniarek wyszłam z tego szpitala. Niemal jak zombie powlekłam się do miejsca.... które w wolnych chwilach, po zabawach i nie tylko, było moim domem. Weszłam do obskurnej hali, w której od razu kilka osób złożyło mi pokłon. Zignorowałam to i skierowałam się metalowymi, lekko pordzewiałymi schodami w górę. Otworzyłam biało-brązowe drzwi, to co tam zastałam, było jak zawsze. Drewniany ciemny stół, 12krzeseł a przy nim 11osób, ja byłam 12. Podeszłam do swojego miejsca i bez ceregieli zaczęłam.
-Mój chłopak a zarazem współlokator, wie że jestem Szafirem i uprzedzam pytania, nie nie wie o nikim innym-powiedziałam w miarę spokojnie, w miarę.
-Wiesz na co nas naraziłaś?! Odbi...-zaczął diament ale Szmaragd przeszkodził*.
-Nie wrzeszcz! ...  Nie będziemy Cie obwiniać, bo wiesz że chcieliśmy wszyscy, obronić Rubin, jednak posuneli...-nie dałam dokończyć temu człowiekowi.
-Do jasnej cholery! On mnie teraz nienawidzi! Sądzi że moi znajomi, Lilka i Majki to Rubin i Szmaragd! Nie chce nawet wiedzieć kogo uważa za Kobalt! Do jasnej cholery! Ja... ja... zawaliłam na całej linii. Miałam tylko sprawić że powie mi o jakiś drogich rzeczach czy coś. A nie sie w nim zakochiwać i rozwalać sobie całe życie- jęknęłam załamana. Od razu poczułam silny uścisk Rubina na sobie. Przez co musiałam się uśmiechnął. Mruknęła/mruknął że mam spadać. Spojrzałam na tą głupią osóbkę i zrozumiałam o co chodzi. Od razu wyleciałam z pomieszczenia a zaraz potem z zniszczonej hali. Metrem pojechałam, do "mojego" mieszkania. Byłam wręcz przerażona, tym co tam zastanę. I nie myliłam się, ciemność, to zastałam. Weszłam głębiej, niemal się zabijając po drodze. Widząc uchylone drzwi łazienki i czując ciepło od niej wychodzące weszłam tam. Co zobaczyłam? Śpiącego Gray'a. Ukucnęłam obok wanny, trącając go i potrząsając jego ramię.
-G-gray...? T-to nie tak jak myślisz. To  ogóle nie tak. My, w sensie kamienie, wszystkie, nie robimy tego tak o. Czy na serio nikt z was, agentów nie zauważył że po każdym naszym napadzie, wszelkie fundację charytatywne dostają pieniądze? Tak jak domy dziecka? Czy na serio jesteście ślepi? Uh... Ani Lili ani Majki nie mają z tym nic wspólnego. Nie mogę Ci tego zdradzić bo tak na prawdę Rubin działał pod presją, twój brat cioteczny dosłownie celował w środek głowy Szmaragdowi. Rubin się przestraszył i po prostu strzelił, stracił za to swoja pozycję i został wyrzucony. I to nie tak że miałam cie wykorzystać. Chcieliśmy poznać miejsce, przetrzymywania diamentu, kamienia który ostatnio przybył do miasta. Wiesz..... to miała być łatwa misja. Przyjść pomieszkać a potem się wyprowadzić bez przeszkód. Gdyby nie to.... że zawaliłam, całkowicie i się przyznaje....ja na serio cie pokochałam Gray. Rozumiem że nie chcesz mnie znać, wystarczy że tylko powiesz a ja po prostu zniknę. I chciałabym Ci powiedzieć kim jest stary Rubin ale nie mogę, to przysięga. Ja na prawdę przeprasza. Pójdę już, jeśli tego sobie życzysz-bardziej wyszeptałam nić powiedziałam, mimo tego że jak tylko go dotknęłam to się poryczałam. Pochyliłam się nad nim i lekko cmoknęłam jego usta, chciałam je zapamiętać. Raczej jak na skazanie się podniosłam i ruszyłam do mojego pokoju. Wyciągnęłam walizki i zaczęłam się pakować, szlochając cicho i płacząc. Nie chce go zostawiać! Jednak, zdawałam sobie sprawę że teraz jestem najgorsza z najgorszych i musze zniknąć z jego życia, on nie chce mnie znać, nie chce mnie widzieć.



______
*używam formy męskiej, bo Rubin i Szmaragd to kamienie, czyli forma męska.
Pisałam pod wpływem emocji :x Nie wiem kiedy znowu odpiszę.

Offline

#88 10-09-2014 o 17h07

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
Śniłem, kiedy nagle poczułem czyjś dotyk i usłyszałem, jak porusza się powietrze. Otworzyłem oczy i starałem się dojrzeć cokolwiek w nieprzeniknionej ciemności, rysy twarzy tej osoby.
Potem usłyszałem głos, który znałem, ale nie mogło do mnie dotrzeć do kogo należy. Szumiało mi w głowie, przesadziłem z alkoholem.
To jeden z powodów, dla których nie piję zbyt wiele : kiedy się upijam czuję się, jak na jakichś silnych psychotropach, aczkolwiek nie tracę świadomości. Boli mnie głowa, a ciśnienie mojej krwi sprawia, że w moich uszach wręcz huczy.
Przez chwilę zastanawiałem się, czy ta ludzka postać nie jest aby halucynacją, kiedy zobaczyłem, że z ciemności wyłania się Emilli. Powiedziała coś do mnie, po czym mnie pocałowała i wyszła.
Nie mogłem się zdecydować, czy to sen, czy jawa.
Po chwili jednak zrozumiałem o czym mówiła i co zamierza zrobić.
Próbowałem się podnieść, co nie było takie proste, zważywszy na uszkodzoną rękę, ciemność i szum w głowie. W końcu jednak udało mi się wesprzeć drugą dłonią o kraniec wanny i wstać.
Opasałem się ręcznikiem w okół bioder i poszedłem do jej pokoju. Pakowała się.
Z jednej strony czułem się strasznie do tego stopnia, iż chciałem umrzeć, nigdy jej nie poznać i nigdy nie poczuć tych wszystkich uczuć. Z drugiej strony kochałem i nie chciałem stracić. Nie wiedziałem, co robić.
Chwyciłem ją za ręce i pociągnąłem w stronę kanapy. Usiadłem.
- Nie chcę, żebyś się wyprowadzała - mówiłem coraz mocniej odczuwając ból głowy, acz dalej trzymając ją za ręce.- Nie wiem po prostu, co się ze mną i dookoła mnie dzieje. Ciągle kogoś tracę, wciąż się zawodzę... Odkąd tylko skończyłem sześć lat, moje życie było rozczarowaniem. Ojciec mnie zostawił, mama pogrążyła się we własnych marzeniach, a babcia umarła. Potem mój brat cioteczny i zarazem najlepszy przyjaciel, później Jam, Patrick i Simon... I ty. Ja naprawdę nie mam już na to siły. Jestem tylko człowiekiem i krwawię, kiedy upadam. A jednocześnie kocham cię tak, że byłbym w stanie dać się zabić. Niczego już nie jestem pewien, niczego nie rozumiem... - ostatnie zdanie wypowiedziałem, nie patrząc jej w oczy.

Offline

#89 22-09-2014 o 17h43

Miss'wtajemniczona
Oliwkaa
Czuje moc~
Miejsce: Pomocnik Moderatora
Wiadomości: 1 797

Link do zewnętrznego obrazka

Byłam mniej więcej w połowie mojej torby, gdy zostałam złapana za dłonie i dość brutalnie pociągnięta na małą kanapę w moim pokoju. Otworzyłam szeroko oczy zdając sobie sprawę że ro Gray. Słuchałam go uważnie mimo spływających po moich policzkach łzach.
-Gray nie chciałam cie w żaden sposób krzywdzić w żaden. I to co mówiłeś że niby jestem z tobą żeby ochraniać Lilkę to też stek bzdur, szczególnie że ona nie ma z tym nic wspólnego, nawet nie jest jedną z nas. Wiesz sama mam podobnie. Wszystko nagle zaczęło się walić, a najbardziej dobija mnie myśl że mój ojciec zabił po prostu mase osób, niewinnych często. Nie chce nawet sobie uświadamiać co jeszcze robił.
Gray posłuchaj mnie uważnie. Nie mogę ci powiedzieć kto go zabił, to przysięga, prawie jak ty że nie powiesz osobom postronnym że jesteś agentem. Nie powinnam ci nawet mówić że jestem Szafirem a co dopiero coś więcej. Zanim do ciebie przyszłam, byłam na miejscu zbiórki, diament chciał mnie niemal rozszarpać. Przepraszam Gray ale nie mogę.
-wymamrotałam nie do końca wyraźnie i oparłam się o niego, mimo tego że trzymał moje dłonie. Nie chciałam go zostawiać, pod żadnym pozorem.

Offline

#90 22-09-2014 o 18h16

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
Kiedy się o mnie oparła, odruchowo wstałem. Nie wiem, dlaczego, po prostu musiałem.
- Masz rację, wolałbym nie wiedzieć - powiedziałem, odwracając się przodem do okna, a tyłem do niej. - Teraz nie jestem w stanie myśleć o niczym innym. Moja głowa jest pełna jakichś sprzeczności, których ja sam do końca nie rozumiem, uczucie jest podobne do tego, jakbyś miała w mózgu bombę, która zaraz może eksplodować, w każdej chwili! Za nic nie chcę cię winić! Za nic! Ale... Po prostu wszystko dzieje się za szybko, jakby ktoś puszczał mi scenę po scenie z jakiegoś absurdalnego filmu! Mam dosyć! - zanim się zorientowałem, zacząłem podnosić głos.
Wszystko to było takie... dziwne, niezrozumiałe i zagmatwane. Nie byłem w stanie zebrać jakichkolwiek sensowniejszych myśli, bolała mnie głowa. Od alkoholu, nagłego zapalenia lampki przez Emili i spraw, które w tak krótkim czasie zwaliły mi się na głowę.
Wszyscy moi bliscy, ich życie, nasze wspólne życie, wszystkie wspomnienia, nagle stanęły pod znakiem zapytania.
Komu zaufać? Komu pozwolić się asekurować, kogo chronić, żeby nikt inny nie zginął?
Pytań różnego rodzaju w moich myślach było zdecydowanie zbyt wiele. Złapałem się dłońmi za głowę i ścisnąłem ją z całej siły, jakbym chciał ją zmiażdżyć. Chwilę potem puściłem.
- To wszystko mnie już wykańcza! Nie chcę się do cholery nad sobą użalać! Nie mogę się nad sobą użalać, bo do *&@# nędzy, jestem dorosłym facetem, odpowiedzialnym za innych ludzi i ich życie!  Nie mam prawa p&^#@$*ć o jakichś głupotach, związanych z moimi uczuciami, bo ja się tutaj do cholery nie liczę! Muszę się wziąć w garść i doprowadzić się do porządku! Tylko, że do jasnej cholery, nie potrafię! Zdurniałem do reszty! - złapałem się na tym, że sam siebie usiłowałem doprowadzić do porządku, mówiąc niby do niej, ale do siebie, usiłując jak najbardziej sobie dopiec.
Byłem idiotą, samolubnym egoistą, słabym durniem, który zamiast siedzieć i pić, powinien wszystko posklejać, ruszyć dupę i szukać przyjaciół.
Nie powinno istnieć nic, oprócz tego, a tym czasem kilka godzin spędziłem z wódką w wodzie, wcześniej doprowadzając do tego, że dziewczyna się teraz pakuje. Co mi w ogóle strzeliło do głowy?

Offline

#91 23-09-2014 o 19h12

Miss'wtajemniczona
Oliwkaa
Czuje moc~
Miejsce: Pomocnik Moderatora
Wiadomości: 1 797

Link do zewnętrznego obrazka

Spuściłam wzrok, niczym karcony pies lub małe dziecko. Nie wiedziałam co mam za bardzo zrobić. Więc jedynie wstałam i przytuliłam się do jego pleców.
-Gray, jesteśmy tylko ludźmi. Każdy ma prawo do słabości, nawet najsilniejsi mężczyźni mają do tego prawo.-mruknęłam cicho i odrobinę mocniej się do niego przytuliłam. Nie chciałam się z nim rozstawać.
-Ja wiem że nie powinnam ci mówić, ale stwierdziłam że skoro ja wiem że ty jesteś agentem, ty masz prawo wiedzieć że ja jestem szafirem. Nie chciałam tym niczego rujnować, pod żadnym pozorem. Ale musisz też wiedzieć że on ich nie zabije. Coś mi się zdaje że bardziej chce dorwać ciebie niż ich. Bo to przez ciebie wszystko im się teraz zawaliło. Ale wiedz że cokolwiek się stanie jestem obok ciebie i cie wspieram. Nie tylko ja ale cała nasza organizacja.-dodałam zaraz cicho i zacisnęłam mocno dłonie na jego koszulce. Nie zwracałam uwagi na to że moje policzki są mokre, ani na to że teraz moczą jego koszulkę. W głowie miałam budowaną linie kolejową a w brzuchu roboty drogowe. Wszystko we mnie wrzało i czułam że jest mi nie dobrze. Że objawy wypadku powoli się ujawniają. Miałam wrażenie że kolana się pode mną uginają i zaraz upadnę, głupi samochód! Dlaczego to ja musiałam nim jechać?! Czemu się nie słuchałam?!
-Jestem idiotką...-mruknęłam cicho bardziej do siebie niż do niego.

Offline

#92 23-09-2014 o 19h33

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
Nic nie powiedziałem. Nie odezwałem się choć jednym słowem, bo nie byłem w stanie mówić.
Zdjąłem jej ręce z mojego torsu, odwróciłem się do niej przodem i przyciągnąłem ją do siebie, mocno obejmując obydwoma ramionami. Wiedziałem doskonale, że ludzie jej ojca na mnie polują i, że nie spoczną, dopóki mnie na dobre nie ukatrupią, a Em nie zabiorą z powrotem do złotej klatki, żeby więcej jej nie wypuścić.
Bałem się, potwornie się bałem, że mogę ich stracić.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Emili, czy dzisiaj jest niedziela...? - zapytałem cicho. - O cholera! Moja siostra! Dzisiaj się nią zajmuję! .
Spojrzałem na siebie. Miałem na sobie jedynie ręcznik i właśnie tuliłem moją dziewczynę. To chyba nie jest zbyt odpowiedni widok dla dziesięciolatki...
Powiedziałem Em, żeby otworzyła, a sam pobiegłem się ubrać w coś normalnego.
Po kilkunastu minutach byłem z powrotem w salonie.
- Cześć, siostrzyczko! - zawołałem, rozpościerając dla niej ramiona.
- Gray! - roześmiała się i pobiegła w moją stronę, wymijając kanapę i fotel. Uniosłem ją wysoko do góry, tuląc mocno.
- Tęskniłem za tobą - powiedziałem do niej cicho, bujając ją w lewo i prawo w moich ramionach.Scarlett... Była taka mała...
- Aa... I cześć, mamo... - powiedziałem z nutą zdziwienia w głosie.  - Co wy tutaj robicie?
- Od tygodnia nie dajesz znaku życia, więc musiałam ją zabrać i przyjechać. No, to teraz się tłumacz.

Offline

#93 23-09-2014 o 20h25

Miss'wtajemniczona
Oliwkaa
Czuje moc~
Miejsce: Pomocnik Moderatora
Wiadomości: 1 797

Link do zewnętrznego obrazka

Ucieszyłam się gdy poczułam że mnie przytula. Od razu było mi lepiej. Czułam że jest przy mnie i mi wybaczył... a słysząc jego pytanie skołowana, ale jednak przytaknęłam. Zachłysnęłam się powietrzem gdy wspomniał o swojej siostrze. Sama szybko poleciałam zmyć makijaż i poprawić włosy, wyciągając zarazem większość biżuterii z twarzy, tak dla pewności, dodatkowo przebrałam się w krótkie spodenki i koszulkę, co jak co ale nie pokaże się jego siostrze w podartych i brudnych ciuchach! Jak wielkie było moje zdziwienie gdy w drzwiach zobaczyłam małą kopie Graya i dużą jego kopie? Jego młodszą siostrę jak i matkę. Myślałam że legnę w gruzach. Jednak przełknęłam ślinę i uśmiechnęłam się ciepło.
-Dzień dobry. Musi pani być mamą Graya, prawda? A to musi być jego siostra. Miło mi obje panie poznać-powiedziałam miło i wpuściłam je do środka. Zamknęłam zaraz drzwi i poszłam za nimi stając bardziej z boku.
-Kim jesteś?-zapytała nagle jego matka, patrząc na mnie niczym pies na kota. Zmieszałam się trochę.
-J-jestem współlokatorką pani syna i-i jego dziewczyną-wymamrotałam, choć tego drugiego nie byłam pewna. Widać było że obje były w szoku, ta starsza w większym, choć się nie odezwała. Gdy tylko zielonooki wszedł do pokoju, mina jego matki zelżała a jego siostra pokraśniała z radości. Gdy tylko jego rodzicielka powiedziała że nie dawał znaku życia i chce tłumaczeń od razu postanowiłam coś z tym zrobić. Zmarszczyłam brwi i zaraz zrobiłam mały krok w przód.
-To moja wina prosze pani. Gdy się wprowadziłam przez nieuwagę zniszczyłam bardzo ważne rzeczy Gray'a na studia. Pani syn potem cały czas starał się je jakoś odzyskać co nie było łatwe, szczególnie że potem przez przypadek stanęłam na jego komórce a jakby tego było mało nie mógł do pani zadzwonić bo przedtem nie było prądu. J-ja przepraszam za to że musiała się pani martwić o syna. To się więcej nie stanie, przysięgam-powiedziałam i spojrzałam na nią swoimi niebieskimi oczami, w których obecnie był smutek.

Offline

#94 23-09-2014 o 21h02

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
Myślałem, że za chwilę spalę się ze wstydu. Moja dziewczyna kłamie mojej matce, żeby chronić mój tyłek, pięknie...
- To nie twoja wina, dziecko, on sam mógłby się łaskawie mną zainteresować, chociażby wsiadając w samochód i przejeżdżając kilka ulic do swojego starego domu, nie sądzisz? Gray, cz mogę cię prosić na słówko? - zapytała, skinując głową w stronę mojego pokoju.
- Jasne, mamo. Scarlett, zostań z Emilli, dobrze? Zaraz wracamy - uśmiechnąłem się do siostry i ruszyłem za mamą do mojego pokoju, którego drzwi za nami zamknąłem.
- Czy mógłbyś mi to wszystko jakoś sensownie wytłumaczyć? Dlaczego postanowiłeś się do mnie nie odzywać? Scarlett się o ciebie bała, zaczęła wymyślać teorie różnych wypadków, których ofiarą rzekomo padłeś! I co tutaj robi ta dziewczyna? Od kiedy ty w ogóle masz dziewczynę i dlaczego, kiedy zadzwoniłam do twojego szefa powiedział mi, że już u niego nie pracujesz? - zalała mnie falą pytań.
- To wszystko nie tak, jak ci się zdaje... Od początku : mój telefon faktycznie się uszkodził, ale to nie przez Emilli, tylko przeze mnie, bo się na nim położyłem, to nie tak, że nie chciałem się odzywać, naprawdę... Dodatkowo mój szef zagroził, że jak się zerwę z późniejszej zmiany, to mnie zwolni. A za dnia odsypiałem pracę i nie miałem jak do was przyjechać, żeby was w ogóle zastać. Kiedy chciałem pojechać do urzędu i spóźniłem się o kilka minut, zadzwonił mój szef z informacją, że mnie zwalnia i... Ech, długo by opowiadać.... - mówiłem, jak karabin maszynowy.
- A ona? Kto to w ogóle jest? Skąd ją znasz? - pytała mama, gestykulując.
- Emilli odpowiedziała na moje ogłoszenie, dotyczące współlokatora w gazecie lokalnej. Po jakimś czasie się poznaliśmy i wyszło na to, że jesteśmy parą...  - bardzo starałem się opanować, żeby nie zacząć jej opowiadać o tym, że mój przyjaciel nie żyje, a kolejni dwaj czekają w kolejce, że ściga mnie ojciec Em i, że się o nich wszystkich boję. Ale nie mogłem pęknąć, bo to by oznaczało koniec.
- Jakiegoś czasu?! Ile według ciebie, oznacza sformułowanie "jakiś czas"?
- Kilka tygodni... Ech, mamo! Widujemy się tak rzadko, naprawdę chcesz marnować ten czas na kłótnie?  - uśmiechnąłem się.
- Nie chcę. Ale jestem twoją matką, Gray. I się martwię, jak każda matka - ona też się uśmiechnęła i rozpostarła dla mnie ramiona. Objąłem ją.
- Kocham cię, mamo - powiedziałem szeptem.
- Ja ciebie też. A teraz wracajmy do twoich dziewczyn... - puściła do mnie oko i wyszła z pokoju, do salonu. - I jak, poznałyście się trochę? - zapytała, uśmiechając się.

Ostatnio zmieniony przez Rachel8 (23-09-2014 o 21h03)

Offline

#95 24-09-2014 o 21h19

Miss'wtajemniczona
Oliwkaa
Czuje moc~
Miejsce: Pomocnik Moderatora
Wiadomości: 1 797

Link do zewnętrznego obrazka

Kiedy zostałam sam na sam z jego siostrą.... uśmiechnęłam się do niej i wyciągnęłam w jej stronę rękę.
-Jestem Emilii a ty jesteś...?-zagadnęłam. Dziewczynka śmiało ujęła moją dłoń i potrząsnęła nią żywo.
-Scarlett. Młodsza siostra Gray'a-zagruchała słodko. Wyszczerzyłam się do niej i zasiadłam na kanapie, dziewczynka przysiadła zaraz obok mnie, przyglądając się moim włosom i kolczykowi w języku jak i nie udolnie schowanemu septum. Zaśmiałam się od razu widząc jak wskazuje na mój nos z zdziwioną miną. Wyciągnęłam septum i uśmiechnęłam się do niej, zaraz pokazując jej kolczyk w języku i odgarniając włosy z uszu.
-Super! A masz gdzieś jeszcze? Bolało? Ile je masz? Ile jesteś z braciszkiem? Lubisz zwierzęta? Ile masz lat? Masz rodzeństwo?-mała zalała mnie masą pytań niczym karabin maszynowy a ja niemal strzeliłam facepalma.
-Mam gdzieś jeszcze. Ból to kwestia indywidualna. Ile je mam? Od roku, może dwóch. Z Grayem jestem niedługo. Tak lubie.  Mam 18 od niedawna. I nie nie ma rodzeństwa-odpowiadałam w miare składnie. Gdy tylko tamta dwójka wróciła wyszczerzyłam się do nich.
-Można tak powiedzieć prze pani/mamo-odpowiedziałam w tym samym czasie co mała kopia Graya. Chcąc nie chcąc parsknęłam śmiechem. Jego matka chyba nie była zadowolona zbytnio z mojego wyglądu, szczególnie gdy mała zeskoczyła z kanapy i znalazła się szybko obok niej.
-Widziałaś? Widziałaś? Emili ma kolczyki! I to tak dużo! Ja też chce! Mamo! Ja też chce! Uuuu! I chce pomarańczowe włosy! Chce być też blada!-nawijała jak najęta a ja czułam jak chce walnąć ją w łeb.
-Mała. Z tą różnicą że ja jestem pełnoletnia. Ty masz z 10lat nie więcej i odpowiada za ciebie mama. Poczekaj z tym wszystkim aż będziesz starsza i na 1000% będziesz tego pewna bo na przykład tego - tu wskazałam na swoje septum- Trzeba się pozbyć za pomocą lekarza. A od farby złej dobranej do włosów w stylu moich, włosy mogą się poniszczyć. No ale jeśli twoja mama ci pozwoli na włosy na wakacje szamponetką czy tonerem, albo na fake septum to wiesz, śmiało. Ale musisz wiedzieć że w twoim przypadku ... tylko by ci zaszkodziło. No wiesz ... masz długie brązowe włosy a od farby mogły by ci zacząć wypadać a od kolczyków źle zrobionych może zacząć dziurka ropieć i po szpitalach trzeba jeździć-zaczęłam jej to tłumaczyć. Mała od razu potrząsnęła głową.
-To ja jednak nie chce-burknęła. Miałam ochotę się śmiać, ale zamiast tego lekko się uśmiechnęłam.

Offline

#96 30-09-2014 o 16h59

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
Roześmiałem się na tę wymianę zdań, między paniami i rozsiadłem się na kanapie, sadzając sobie siostrę na kolanach.
- Jak na razie, jesteś moją małą dziewczynką i lepiej, żeby tak zostało - objąłem ją na krótką chwilę i cmoknąłem w czoło.
- Ale tylko NA RAZIE, Gray! Urosnę! Będę taka duża, że przerosnę mamę! - chwaliła się moja siostrzyczka, ukazując dłońmi tę wielką wysokość.
- Dobrze, Gray. Zostawiam wam Scarlett i jadę jeszcze na chwilę do biura, muszę dokończyć rozliczenia za ten tydzień. Wrócę około północy, połóżcie ją spać, a jeśli nie będzie chciała, włączcie jej telewizor. Do zobaczenia, tylko bądźcie w miarę grzeczni - uśmiechnęła się do nas, pomachała i wyszła, a ja zamknąłem za nią drzwi.
- To co chcecie robić, moje panie? - uśmiechnąłem się do nich szeroko, kiedy nagle zaburczało mi w brzuchu.- Hmm... Wypadałoby coś zjeść. Spaghetti wam pasuje? - puściłem do nich oko i ruszyłem do kuchni, studiując zawartość lodówki.
Cóż, nawet gdyby im jednak nie pasowało, nie miałyby wyboru, bo w lodówce były jedynie trzy pomidory, baza do sosu, śmietana i mielone mięso.
Uruchomiłem kuchenkę i wyciągnąłem garnki z szafki.
Do roboty!

Offline

#97 30-09-2014 o 21h14

Miss'wtajemniczona
Oliwkaa
Czuje moc~
Miejsce: Pomocnik Moderatora
Wiadomości: 1 797

Link do zewnętrznego obrazka

Uśmiechnęłam się do jego wychodzącej mamy i zaraz jęknęłam niczym skazaniec. Kładąc się na kanapie.
-Tak grubasie, spagetthi mi pasuje, sądzę że Scarlett również zje z chęcią-mruknęłam niezbyt żywo i rozłożyłam się wygodniej. Mała stanęła nademną i zaraz poleciała do kuchni, przyglądając się poczynaniom brata.
-Braciszku, a czemu to nie ona gotuje? Mama mówi że to dziewczyny i kobiety powinny umieć gotować i to robić, to czemu ty to robisz?-zapytała się go a ja podniosłam się i podeszłam do niej, obejmując ją ramieniem.
-Bo widzisz, jeśli umie to niech to robi  ... tyle że ja nawet wode na herbatę przypale-odparłam spokojnie i ukradłam chłopakowi kawałek pomidora. Zaśmiałam się i zasiadłam wygodnie na blacie. Machając lekko nogami. Z chęcią bym coś z nią porobiła ... tyle że nie mam pojęcia co by chciała, ani co lubi. Toć widzę się z nią pierwszy raz w życiu, sorki no. Co nie zmienia faktu że wydaję się sympatyczną dziewczynką jak i słodką. Prawie jak jej brat, tyle że on jest sexowny.

Offline

#98 10-10-2014 o 19h41

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
Roześmiałem się cicho pod nosem, kończąc redukowanie sosu pomidorowego. Em ukradła mi kawałek pomidora na co zmierzyłem ją tym "karcącym" wzrokiem i cmoknąłem ją w policzek.
- Graaay, czy musicie KONIECZNIE się przy mnie całować...? - jęknęła, wywracając oczami.
Roześmiałem się.
- Pogadamy, jak ty przyprowadzisz chłopaka do domu - poczochrałem ją po głowie, śmiejąc się cicho na wyjaśnienie Em co do kuchni.- Na pewno nie jest tak źle - puściłem oko do dziewczyny i poprosiłem, żeby podała mi trzy talerze z górnej szafki narożnej. Nałożyłem dla nas jedzenie i zaniosłem półmiski na stół w salonie.
Nalałem do szklanek coli po równo, całe szczęście, że miałem butelkę w lodówce, i postawiłem je na stole.
- Możecie siadać, ja skoczę umyć ręce - powiedziałem, podbiegając truchtem do kuchni. Szybko zrobiłem co trzeba i usiadłem do stołu.
Nasz kot usadowił się wygodnie na fotelu, zamiatając ogonem.
Emilli, masz może braciszka? Mogłabym się z nim zaprzyjaźnić? Obejrzycie ze mną Barbie?  - zalała nas morzem pytań.
- Wiesz, słonko, Barbie to raczej nie moje klimaty... Ale może Em się zgodzi... - chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale przerwał mi dzwonek do drzwi.
- Kogo tu niesie o tej porze...? - mruknąłem, wstając od stołu i idąc do przedpokoju. Otworzyłem drzwi, bez spoglądania przez wizjer.
O mało nie dostałem zawału, kiedy zobaczyłem, że w progu stoi Patrick z obdrapaną twarzą, w wymiętych ubraniach, poszarpany i śmiertelnie przerażony. Pierwszym, co zrobiłem, bez jakiegokolwiek myślenia, było rzucenie mu się na szyję.
- Patrick! Co się stało, gdzie jest Simon? - zapytałem, wypuszczając go z objęć.
- Gray, Simon jest u Cartera... Nie wiem co robić, nie mam telefonu, nikt w biurze nie odbiera, Chloe nie odpowiada na wiadomości... - mówił niepewnym, łamiącym się głosie.
Byłem w szoku, nie mogłem się choćby poruszyć.

Offline

#99 14-10-2014 o 19h51

Miss'wtajemniczona
Oliwkaa
Czuje moc~
Miejsce: Pomocnik Moderatora
Wiadomości: 1 797

Link do zewnętrznego obrazka

-I tu się mylisz. Pamiętasz że na początku mówiłam o Grecie? To moja była sprzątaczko-kucharka. Raz za szmaty wywalała mnie z kuchni bo zepsułam lodówkę-burknęłam cicho nie zadowolona i zaraz wykrzywiłam usta w lekkim nie zadowoleniu. Ale zapach jedzonka i talerz na stole szklankę coli, uspokoiła mnie. Od razu niemal wzięłam się za jedzenie niemal się dławiąc jedzeniem na pytania do mnie i na słowo "Barbie".
-Sory mała, jestem jedynaczką, więc raczej nie. Ale moja przyjaciółka ma młodszego brata. A co do Barbie ... nie ma mowy. Wole normalne bajki Disneya jeśli pozwolisz mała -zaśmiałam się cicho i lekko do niej uśmiechnęłam. A zaraz rozszerzyłam oczy, słysząc głos szefa Gray'a a dodatkowo widząc jego ramię przez drzwi. Zacisnęłam szczęki i szybko się podniosłam podchodząc do nich. Scarlett chyba poszła za mną bo zaraz usłyszałam jej słodziutki głosik.
-Kto to?-zapytała tak naiwnie trochę wskazując na Patricka. Zmieszałam się troszkę i podrapałam po policzku.
-T-to mój wujek. Mieszka w trochę nie bezpiecznej dzielnicy i czasem wraca poobijany.-wyjaśniłam. Kłamstwo, po prostu kłamstwo. Ale musiałam coś zrobić, byle by nie zdradzić sekretu mojego faceta.
-A ten Simon?-zapytała znowu a ja uśmiechnęłam sie trochę szerzej.
-To jego syn. A teraz co powiesz na dokończenie obiadku? Dodatkowo damy mojemu wujkowi co?-zagadnęłam a ta żywo przytaknęła i zniknęła  kuchni. A ja .. posłałam obu mężczyzną spojrzenie godne mordercy zaraz idąc do małej i jej pomagając.
-Emi a o jakie biuro chodzi? Jaka Chloe? I kto to Carter?-zalała mnie znowu masą pytań ... cóż zostało mi dalej kłamać.
-O jakie biuro? Mój wujek, Patrick ma swoje biuro, a ta kobieta to jego sekretarka natomiast Carter to facet z jakim mają teraz jakiś biznes.-powiedziałam w miarę spokojnie jedząc obiad i popijając spokojnie. Gdyby nie to ... śmiech tej durnej zgrai na klatce schodowej i zaraz wparowującej do naszego mieszkania mimo Graya i Patricka w drzwiach. Dodatkowo byli zalani w 3 d**y. Strzeliłam facepalma i podeszłam do nich wyrywając Majkiemu butelkę z ręki.
-Emiś! Chodź z nami! Mamy super pomysł a do-do-dodatkowo mamy dla ciebie fajnego kolesia!-zachichiotał głupio Majki
-No właśnie! Wyjdź wreście gdzieś z nami! No a poza tym, gdzie ten twój seksiak co?-zagruchała Ruda. Aż strzeliłam sobie sama liścia.
-Jesteście zalani w trupa! A mój chłopak stoi tam i widze że ma zamiar ci po prostu walnąć! -warknęłam. Ruda obkręciła się i chwiejnym krokiem podeszła do niego. Przytulając go i robiąc z ust dziubek, chcąc buziaka. Majki natomiast walnął się glebą na ziemię i zaczął się śmiać z sofy. Butelką, którą nadal trzymałam w ręce walnęłam Lilce w plecy, przez co ta zachwiała się i walnęła na ziemię z jękiem, patrząc na mnie z tym swoim niemal bólem w oczach. Olewając to niemal, złapałam brązowo-włosego za karki i wywaliłam z mieszkania a zaraz za nim wyleciała zalana ruda. Wrzasnęłam jeszcze coś za nimi i wciągając brutalnie Patricka do środka, zatrzasnęłam drzwi.
-Banda kretynów! Po prostu banda kretynów ide po miotłe-warczałam pod nosem i jak powiedziałam tak zrobiłam. Zaraz zamiatając resztki trunku i butelki. Wolałam nie wiedzieć co mała i oni sobie teraz o mnie myśleli, wiedziałam jedno ... ja ich jeszcze dorwę.

Ostatnio zmieniony przez Oliwkaa (15-10-2014 o 08h31)

Offline

#100 17-10-2014 o 16h31

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
Nie do końca wiedziałem, jak się zachować, można powiedzieć, że wręcz nie kontaktowałem w pełni.
Stałem przy Patricku, Emilii zabrała gdzieś Scarlett, po czym nagle do naszego mieszkania wpadła jakaś pijana dwójka. Chłopak legł na ziemi i zaczął wyśmiewać poszycie kanapy w salonie, a dziewczyna o rudych włosach objęła mnie w pasie i złożyła usta w tak zwany "ciup", zupełnie, jakby zaraz miała zamiar mnie pocałować.
Em nie wytrzymała tego długo i szybko wywaliła oboje za próg, wciągając jednocześnie osłupiałego Patricka do środka.
- Nieważne, co to było.  - uniosłem ręce do góry, spoglądając na Emilii, sprzątającą resztki butelki z podłogi.
- Jezu, Gray i co my teraz zrobimy? Wszystko wymknęło mi się spod kontroli, nie mam pojęcia co się dzieje, ani  jak wyciągnąć z tego bagna Simona i Jaya... Goldson gdzieś zniknął, próbowałem go namierzać, ale nadajnik najwyraźniej został zniszczony, bo nie ma żadnego sygnału. Nie mam telefonu, s dodatku nie mam też pojęcia, czy Carter nie wywiózł gdzieś Simona... Puścili mnie wolno, ale pod warunkiem, że Simon zostanie i, że nikt nie będzie ich śledził... - tłumaczył mi, gestykulując.
- Jedziemy do biura - zawyrokowałem. Nie było innej możliwości sprawdzenia tego, co się dzieje.
- Emili, musisz się zająć Scarlett przez najbliższe pół godziny. Jedziemy do biura i zaraz wracamy, nie ma sensu nigdzie się dzisiaj wyprawiać, bo jest już późno i ciemno, a my nie mamy wsparcia... Trzeba po prostu sprawdzić, co się dzieje - mówiłem, idąc do pokoju po broń, którą szybko przeładowałem i umieściłem w pasku. Wciągnąłem na siebie bluzę i kurtkę
- Gray, gdzie jedziecie z wujkiem Patrickiem? - wujkiem Patrickiem?! Co Em jej naopowiadała? Zresztą: mniejsza, ważne, że w to uwierzyła.
- Na chwilę do pracy. Zaraz będę z powrotem - powiedziałem, ściskając siostrę.
Pocałowałem Emilii i razem z Patrickiem wyszliśmy z mieszkania. Pod budynkiem byliśmy w niecałe pięć minut (co prawda znacznie nadszarpywałem przepisy ruchu drogowego, ale jednak).
Szybko dotarliśmy na piętro główne, gdzie panował prawdziwy burdel. Papiery walały się po biurkach i podłogach, jakby ktoś urządził sobie z nich konfetti, jedno z krzeseł sekretarek było wywrócone do góry nogami, a migające monitory komputerów zostały porzucone w trakcie pracy.
- Co się tu do cholery stało...? - spojrzałem na Patricka.
- Nie wiem, wygląda, jakby ktoś czegoś szukał...
Nagle usłyszeliśmy ruch z strony szafy. Szybkim ruchem wyciągnąłem przed siebie broń, jednak po chwili opuściłem ją na dół, gdyż z szafy wyskoczyła Chloe.
- Coen...? Szef? - zapytała niepewnie. Sama wyglądała najnormalniej w świecie, z perfekcyjnie ułożonymi włosami, cała i zdrowa.
- Co się tutaj stało?!
- Patrick, to nie miejsce i czas. Zabieramy ją do mnie, tam porozmawiamy - zadecydowałem, niepewny, czy budynek na pewno jest już pusty.
U mnie byliśmy po dziesięciu minutach.
Chloe weszła do mieszkania odrobinę niepewnie, jakby była w jakimś transie.
- Kochanie, wróciliśmy! - zawołałem od progu.

Ostatnio zmieniony przez Rachel8 (17-10-2014 o 19h08)

Offline

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2 3 4 5