Kida Lott
- Do jutra! - powiedziałam z uśmiechem do pracodawcy - dziennikarza, któremu pomagam w pracy. To wątły mężczyzna, jeśli się nie mylę o Azjatyckich korzeniach, co sugerują rysy jego twarzy. Strasznie miła z niego osoba, łamie wszelakie stereotypy odnośnie wrednego szefa, co zapracowuje ludzi pod sobą niemalże na śmierć, co oczywiście mi to by nie przeszkadzało, i tak poza pracą to ja w życiu mam niewiele, więc co mi szkodzi. I pomyśleć, że trafiłam tu niemal przez przypadek...
Schowałam aparat i przewiesiłam sobie torbę przez ramię. Dziś udało mi się dostać się na ostatnie miejsce przestępstwa popełnionego przez jeden z gangów! Oczywiście, równało się to premią, zwłaszcza że teren wokół jest całkowicie chroniony przez odpowiednie służby. W sumie to dalej nie wierzę, że mi się udało, mało brakowało i mogliby skonfiskować mi aparat! Wtedy to bym miała przerąbane, ech... W końcu to moje narzędzie pracy.
Wracałam przez park, jak zawsze w sumie, bo mi tak szybciej do domu. Z resztą, powietrze jest tu bardziej świeże, niż na ulicach, więc wdychanie tego syfu w połączeniu z wydłużeniem sobie drogi nie miało sensu. Słyszałam jakieś kroki za sobą, ale średnio się tym przejęłam. W końcu park to nie moja własność, a irracjonalnej fobii, że ktoś wciąż mnie śledzi i obserwuje, jakoś nigdy nie miałam.
Timon Eldunari
Zaczęła się trochę szarpać, kopnęła mnie (przyznam, mocniej niż bym się spodziewał po takiej osobie), jednak zaraz potem, jak odruchowo ją puściłem, straciła chyba przytomność, mamrocząc coś jeszcze pod nosem. Hm, dziwne, sądziłem że środek zadusi ją wystarczająco, by nie mogła nic a nic powiedzieć... Cóż, przynajmniej nie wrzeszczała, a to znacznie ułatwiło mi robotę. Podniosłem ją, jakkolwiek, byleby tylko zabrać ją do samochodu, a potem do kryjówki.
Posadziłem ją na przednim siedzeniu, zapiąłem pasami i przywiązałem do siedzenia tak, by wyglądało to na zwyczajny sen, a także żeby nawet po przebudzeniu nie była się w stanie jakkolwiek ruszać, co na szczęście nie nastąpiło więc kiedy dojechałem na miejsce też miałem spokój. Zabrałem ją do wskazanego wcześniej pomieszczenia czekając na dalsze instrukcje.
- No do cholery, przecież wiem, że i tak wszystko słyszycie i mnie obserwujecie, więc moglibyście się po prostu odezwać - powiedziałem wpatrując się w kamerę, którą w sumie moim zdaniem, ukryli dość słabo.
Ray Hammett
Co za cholera jedna, no. Jak ma się worek na głowie, to chyba oczywiste, że już się nic nie poradzi. Świat jest pełen idiotów, ale dobra, uznajmy to za jakiś tam odruch, bo pewnie niejedna osoba starałaby się wydostać.
No, jak już mówiłem, banalne. W sumie to czego ja się spodziewałem, że to zadanie nagle okaże się jakieś trudniejsze?! Że dziewczyna będzie z wyćwiczonej ekipy specjalnej, przeznaczonej tylko po to, by sprawdzić naszą skuteczność?! W sumie to... Jakby o tym myśleć w ten sposób, to rzeczywiście, mogliby się trochę bardziej postarać...
Dobra, no nic. Wziąłem dziewczynę do samochodu (co to cholerstwo, takie ciężkie?! Że już nie wspomnę o tym sypiącym się klamocie, jakim było auto, ech... A podobno w gangu zgarnia się kokosy) i jak najszybciej, choć jadąc rzadko odwiedzanymi ulicami miasta, dotarłem do kryjówki. Mocowałem się chwilę z nieprzytomną (bo jak to to wyciągnąć z auta, gdy jest tam tak mało miejsca... To dopiero była trudniejsza część zadania, może o to im chodziło), zanim jak gdyby nigdy nic przerzuciłem ją przez ramię i zabrałem do środka. Sądząc po krokach, należących nie tylko do mnie, albo ktoś trafił tu już przede mną, albo panom już po inicjacji skończyły się chrupki przy oglądaniu nas, więc skoczyli po więcej...
Ostatnio zmieniony przez Lynn (08-03-2014 o 14h45)