SEBASTIAN (SKY) CLARCK
Chciałem zwyczajnie wszystko przemyśleć, a mogłem to zrobić jedynie będąc całkiem sam. Chciałem spokoju. Żadnych wyrzutów sumienia, żadnego użalania się nad sobą. Niczego nie czuć, o niczym nie rozmyślać, poczuć na sobie jedynie dotyk wody. Kiedy dotarłem na plażę przez dobrą chwilę łaziłem bez celu wzdłóż brzegu. Zastanawiałem się nad moim życiem. Nad tym dlaczego wszystko potoczyło się tak, a nie inaczej. W końcu złapałem się na tym, że bez celu gapię się w taflę wody i próbuję ułożyć w głowie scenariusz topienia się jakiegoś człowieka. W końcu dotarło do mnie, że ten człowiek to facet, który zabił mi ojca i próbował skrzywdzić Emmę. Czyli... Musiałem mieć choć śladowe pojęcie o tym, kim on był... kiedy dokonałem tego odkrycia, poczułem na ramieniu czyjś dotyk. Za mną stała Emma i zaczęła porządnie drzeć się na mnie. Przywaliła mi, przez co krew poszła mi nosem i upadłem. Nie miałem siły choć na tyle, by podnieść głowę, a co dopiero próbować się wyrywać - leki zrobiły swoje.
-Co Ty sobie myślisz! Twierdzisz że jesteś żałosny tak właśnie się zachowujesz, ale nie ty tylko twoje zachowanie jest żałosne! Nie jesteś jak Sky którego znałam przez dwa lata coś się stało!Masz mi wszystko natychmiast wszystko powiedzieć, albo zadzwonię do twojej matki, a wiesz że jak usłyszy co chciałeś zrobić to się załamie - groziła. Patrzyła mi w oczy i wyglądała, jak rozwścieczony kot. A ja marzyłem tylko o tym, żeby w końcu zniknąć. Na chwilę, na kilka godzin, ale posiedzieć w samotności, słysząc jedynie odgłosy spokojnych dziś wyjątkowo morskich fal. Czy to tak wiele?
- Mówiłam Ci że będę Cię pilnować, znajdę Cię wszędzie i wyciągnę nawet z piekielnych czeluści jeśli będzie trzeba - dodała po chwili.
- Wiedziałem, że będziesz mnie szukać - powiedziałem resztkami sił, aż tak cicho, że zastanawiałem się, czy mnie usłyszała. Potem zadzwoniła po pomoc do Lizzy.
Słyszałem karetkę.
- Nie chcę wracać do szpitala, Emma. Już ze mną w porządku, musiałem tylko pomyśleć - na podniesienie się z pozycji leżącej do siedzącej zużyłem chyba całe swoje rezerwy energii. Dopiero teraz zauważyłem, że na moich rękach obecna jest, zastygnięta po wyciągnięciu igieł, krew. Ręce bolały niemiłosiernie, ale postanowiłem nie dać po sobie poznać tego bólu.
- Proszę cię... - sam dobrze nie wiedziałem co mam jej właściwie teraz powiedzieć. Nie zrozumiałaby tego. Tego uczucia, przez które masz ochotę się drzeć, wskoczyć do oceanu tak, by nic nie widzieć i nie słyczeć, a czuć jedynie chłodny dotyk wody. Spojrzałem w kierunku wody. Jak ja jej teraz potrzebowałem...