Simon Goldenrod
Nie wiem, czy to przez pytanie Miku, czy przez to, że było tam zimno, jednak byłem przekonany, że jestem czerwony. No bo... Wszyscy jeździli. Minki, Miku, Alice i Marisa, a ja nie potrafiłem... W sumie to nawet trochę się bałem bo jedyne moje wspomnienie związane z zamarzniętą wodą było takie, że kilka lat temu wywróciłem się na oblodzonej kałuży, w związku z czym złamałem nogę... Alice mogłaby poświadczyć, bo to na nią upadłem, na szczęście jej nic złego się wtedy nie stało.
Przez jej propozycję spanikowałem jeszcze bardziej, jednak zgodziłem się. Nie potrafiłem odmawiać. Z resztą, nie miałem tu za wiele do gadania, bo zaraz pojawiły mi się na nogach łyżwy, a moje dłonie zostały ściśnięte, jedna przez biało-, druga przez niebieskowłosą. Weszliśmy na lód. Na początku ślizgałem się chyba nieco bardziej, niż powinienem, potem już szło mi troszkę lepiej. Nagle poczułem, jak tracę równowagę i poleciałem razem z nimi w dół. Auć. Miałem tylko nadzieję, że one się zbytnio nie poobijały. W sumie to nawet nie wiedziałem, czy to faktycznie przeze mnie, bo to Mary przeprosiła. A potem podjechała do ławeczki. Spróbowałem się podnieść. Poślizgnąłem się, nieomal wykonując szpagat. Za drugim podejściem też wyszedłem na niedojdę, jednak jak się okazuje do trzech razy sztuka, więc ostatnia próba okazała się udaną. Zauważyłem, że lodowisko jest większe, ma taki nieregularny kształt, jakbyśmy naprawdę byli na zamarzniętym jeziorze albo przynajmniej stawie. Podjechałem dalej (oczywiście troszkę niezdarnie, ale proszę, nie oceniajcie, to mój pierwszy raz...) by sprawdzić, co kryje się za zakrętem.