Wybaczcie moje, że tak to nazwę, "poczucie humoru". W godzinach wieczornych moje bezmóździe odmóżdża się jeszcze bardziej, choć nawet nie jestem pewna, czy to możliwe.
Haruto Seiji Ishida
- Niczego nie żałuję! - wrzasnąłem za nim, gdy wymknął się do łazienki. Czasem zastanawiało mnie, czy naprawdę nie rozumiał moich żartów, czy po prostu lubił się na mnie powyżywać.
Popatrzyłem na stół. Zostawiłem włączonego kompa. W sumie to Reiji jest pod prysznicem, a ma w zwyczaju siedzieć tam tak długo, jak panienki w amerykańskich akademikach... Nie, żebym był obeznany czy coś, tak tylko strzelam! W każdym razie, wyłączyłem wygaszacz ekranu i z powrotem zabrałem się za przeglądanie stron i modyfikacje ich treści.
Zbliżałem się ku końcowi. Ostatnia strona i... Jest! Ach, nie potraficie sobie wyobrazić, jaki spełniony się wtedy czułem. Wreszcie zrobiłem coś dobrego dla mojego dawno nie widzianego brata i... To było nawet mądre! Sam z siebie byłem cholernie dumny...
Ale przyszedł Reiji i wszystko spiep... No, zepsuł. No bo jak ja mu miałem powiedzieć, co zrobiłem? Kazał mi się nie mieszać w to, więc chciałem być anonimowym sojusznikiem. Z resztą, przez jego pytanie poczułem, że to co zrobiłem Reijiemu mogło nie wydawać się tak genialne jak mi. Myśl, Seiji, myśl...
Tym razem długa cisza okazała się przydatna, albowiem sprzyjała mi.
- Um, no wiesz... To jest... - zacząłem, udając zakłopotanie. Byłem przekonany, że nawet on nie ogarnie, o co chodzi. - Oj, no dobra, masz mnie, niech Ci będzie! - wrzasnąłem w końcu, wyłączając kompa. - Pornola chciałem obejrzeć. Szczęśliwy?
A całe życie wmawiano mi, że powolne myślenie i perwersyjność się w życiu nie przydają...