Misaki Hayamachi
Misaki w drodze do akademika, w którym miał potencjalnie mieszkać, postanowił się nareszcie zastanowić, co on tu w ogóle robił. No bo naprawdę, uciekać z cudownego, ślicznego i wygodnego mieszkanka w samym centrum Tokio do jakiejś dziury, gdzie mieszkają inni ludzie? Co to ma wszystko znaczyć? Rozumiał, że jego tok rozumowania był daleki od normalnego, ale chyba na mózg mu tak jeszcze nie padło. A może jednak...?
- Simba, Simba, Simba... - zanucił lekko, obserwując poczynania swojego futrzaka. Kotek spojrzał na niego tymi swoimi wielkimi, zielonymi oczami z niezrozumieniem. - Dobrze, że przynajmniej ty też tam ze mną będziesz. Oboje będziemy musieli znosić naszego współlokatora... A raczej współlokatorkę.
Simba tylko wydał z siebie niezbyt zadowolony odgłos, po czym rozsiadł się na kolanach swego właściciela, zamykając ślepia. Misaki uśmiechnął się na ten widok. Sam chciałby się nie raz zwinąć w kłębek i mieć gdzieś wszystko i wszystkich. Ale był wampirem, nie kotem. Takie życie.
Po niecałej godzinie samochód zatrzymał się gwałtownie, wybudzając chłopca z lekkiej drzemki. Wzdrygnął się gwałtownie, otworzył oczy i wyjrzał przez okno dla upewnienia, czy są już na miejscu. Akademik był dosyć imponujący, ale Misaki nie przepadał za przepychem. Skromne, dobrze umeblowane domki to było właśnie to! Kolejny minus dla tego całego, spontanicznego wyjazdu. Wysiadł z samochodu, z czarującym uśmiechem podziękował kierowcy za bezpiecznie odwiezienie na miejsce, zabrał wszystkie swoje walizki z bagażnika i kilka minut później kierował się do pokoju numer 1, gdzie miał odsiadywać swoje. Simba dreptał u jego boku, dumnie wyginając grzbiet i z obojętnością w zielonych oczach rozglądając się na boki. Misaki zachichotał cicho.
- Mały, bardzo szlachetnie się prezentujesz - kot natychmiast obdarzył go zadowolonym spojrzeniem, wyraźnie podbudowany komplementem właściciela. - Jeszcze sobie jakąś kocice wyrwiesz, a wtedy będę zazdrosny.
Simba wydał z siebie tylko ciche ,,miau", jakby to w jakiś sposób miało uspokoić chłopca i podbiegł do drzwi od pokoju, w którym mieli mieszkać. Misaki odruchowo zaczął nasłuchiwać, co dzieje się w środku. Ktoś kręcił się po pomieszczeniu. Różowowłosy westchnął lekko. Czyli nie przyszedł pierwszy.
Nie przejmując się uprzejmym zapukaniem, wparował do środka i rozejrzał się dyskretnie. Z zadowoleniem stwierdził, że był to najzwyklejszy, ładnie umeblowany pokoik z dwoma łóżkami, dużą ilością szafek i wielkim oknem z szerokim parapetem. Po chwili jego spojrzenie padło na współlokatorkę, która w najlepsze wylegiwała się na owym parapecie. Posiadała czarne, długie włosy i była dosyć drobnej budowy. Ale nie robiła piorunującego wrażenia.
- Dzień Dobry - uśmiechnął się do niej lekko, kładąc swoje walizki na wolnym łóżku. Podszedł do człowieka, jak najbardziej starając się ukryć wampirze kły. Nie może jej przerazić na samym początku znajomości... Wszyscy ludzie, którzy tylko się dowiedzieli, że Misaki jest wampirem, albo chcieli do odesłać do egzorcysty albo zabić osobiście. Tylko Simba go znosił. Przez te wszystkie wydarzenia chłopiec nabrał doświadczenia w postępowaniu z ludźmi. I teraz musiał swoją wiedzę wykorzystać. - Jestem Misaki Hayamachi. A ty?