Klęczałem przy niej i czuwałem, gdy ni stąd ni z owąd wykręciła mi rękę. Rzuciłem jej mordercze spojrzenie.
Strasznie denerwująca istota. Przez chwilę ręka trochę bolała. Musiałem znaleźć coś pod napięciem. Voila!
To było proste. Następnie musiałem zrobić coś, na widok czego większość matek by spanikowała. Rozerwałem to.
Po chwili poczułem jak fala energii rozlewa się po moim ciele. Większość umarłaby od tego, jednak dla mnie to
było jak lekarstwo. Nawet lepsze. To nie były czary, więc na mnie bariera nie działała. W sumie, to było
dość dziwne. Wszyscy ze szkoły mieli moce magiczne, jednak nie ja. Poza moim Tourette'em, nie różniłem
się od pozostałych rówieśników. A prąd... To nie była magia. To było we mnie. Więc po co ja dyrektorce?
Trzeba będzie to przemyśleć. Kiedy trochę uspokoiłem nerwy, podszedłem do niej.
- Jakiś pomysł, Meg? - rzuciłem oschle. Wiedziałem, że nie cierpi tego zdrobnienia. - Teraz nie jesteś taka silna, co?
Nie mogłem się powstrzymać przed komentarzem. Należało jej się. Ani dziękuję za troskę, ani nic.
Mogłem pójść w cholerę. Zostawić ją samą sobie. Jednak nie mogłem. Kochałem ją.
Zostawienie jej byłoby jak zabicie człowieka. No cóż, dosłownie.
- Jeśli chcesz, możesz wracać - powiedziałem łagodniejszym tonem. - I tak pewnie lekcja już się skończyła, więc już ją opuściłaś.
Wiedziałem przecież, że przyszła tu tylko z powodu niechęci do uczestniczenia w lekcji.
Nie chciałem, żeby szła, jednak to jej wybór. Nie chcę też, by coś jej się stało.
Jeej! Nareszcie napisałam! xd