W Miss Art pokazujemy naszą twórczość, ale brakuje mi miejsca, gdzie można by porozmawiać o samym procesie twórczym, obojętnie, pisaniu, rysowaniu, braku weny i tematach pochodnych, a wiem, że twórców na MissFashion jest sporo Szukałam takiego tematu, nie doszukałam się, więc zakładam.
Zaczęłam pisać powieść, kolejną, i mam... za dużo weny. Tylko bym myślała o kolejnych wątkach zamiast siąść na zadku i z łaski swojej pisać. Poza tym nagle odkryłam, że pisanie to nie tylko akt kreacji, bo po akcie kreacji następuje rzemieślniczy akt szlifowania wykreowanego. Kolejne korekty są do przeżycia, ale kiedy tekst trzeba wcisnąć w ramy limitu znaków określonego przez konkurs, robi się mniej sympatycznie. Odkrycie nagłe, chociaż niby miałam z tym do czynienia wcześniej, konkurs był niejeden, ale zawsze jakoś sama z siebie mieściłam się w limicie. A każdego przecinka żal...
Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!
Strony : 1
#1 22-09-2013 o 12h23
#2 22-09-2013 o 16h58
Ooh, skąd ja znam nadaktywnego wena, który podrzuca nowe pomysły wciąż i wciąż, zamiast łaskawie skoncentrować się nad jednym konkretnym projektem...
Piszę sporo, a namazianiem mangoludka pomagam sobie tylko po to, żeby poukładać jakoś myśli. Często jakieś drobne wątki/wydarzenia obijają mi się pod czaszką po kilka miesięcy, zanim znajdę miejsce, gdzie się ładnie wpasują, a do zapisanych próbek luzem mam osobny katalog.
Często robię mapy myśli i konspekty dłuższych projektów. Tych ostatnich szczerze nienawidzę, bo są chyba jeszcze bardziej nudne od którejś z kolei korekty. Za to ułatwiają pisanie w naprawdę dużym stopniu - można sobie wybrać interesującą nas scenę, co na nią mamy straszne parcie, a resztę uzupełnić jakoś później i nie zgubić się przy takim skakaniu ze sceny na scenę w tekście.
Limity słów mogą boleć, ale jednocześnie pomagają wprawić się w umiejętności przekazywania informacji w możliwie konkretny sposób - wodolejstwo w literaturze to nienajlepszy pomysł, bo czytelnik może chrapnąć A jasność przekazu i umiejętność wykorzystywania wyobraźni odbiorcy jako elementu naszego warsztatu to fajna sprawa.
#3 22-09-2013 o 21h42
Kocham konspekty i notatki. Przy moim największym projekcie miałam 300 stron notatek, cytatów z różnych książek, map myśli... i wszystko pooznaczane kolorkami według rozdzialow, żeby się nie pogubić. Inaczej bym chyba utonęła: czterech narratorów, cztery odrębne historie i bohaterowie ze skłonnością do kłamania, ile wlezie
Obecne dzieło to przy tym leciutka zabawa. Tym bardziej, że przelewam na papier rzecz, która powstała w mojej głowie dziesięć lat temu i przez te dziesięć lat podlegała stałej obróbce, poniekąd dorastając razem ze mną. Ciekawe, jaki będzie efekt. Jak przelałam na papier pomysł siedem lat po jego powstaniu, rezultat był zupełnie inny od pierwotnej wizji.
#4 23-09-2013 o 17h57
lillchen napisał
Kocham konspekty i notatki. Przy moim największym projekcie miałam 300 stron notatek, cytatów z różnych książek, map myśli... i wszystko pooznaczane kolorkami według rozdzialow, żeby się nie pogubić. Inaczej bym chyba utonęła: czterech narratorów, cztery odrębne historie i bohaterowie ze skłonnością do kłamania, ile wlezie
Obecne dzieło to przy tym leciutka zabawa. Tym bardziej, że przelewam na papier rzecz, która powstała w mojej głowie dziesięć lat temu i przez te dziesięć lat podlegała stałej obróbce, poniekąd dorastając razem ze mną. Ciekawe, jaki będzie efekt. Jak przelałam na papier pomysł siedem lat po jego powstaniu, rezultat był zupełnie inny od pierwotnej wizji.
Wow, a wiesz, że jak też jak byłam mała to miałam taką historię w głowie? Też ją zapisuje, i też zmieniałam chyba nigdy jej nie przestanę wymyślać, już myślałam że wena się skończyła a tu bum znowu X_X no i dalej ją pisze (a raczej.. em myśle? xD)..
Ostatnio zmieniony przez Sofii22 (23-09-2013 o 17h57)
Życie jest okrutne, lecz idzie się w nim odnaleźć. Czas mknie przed siebie, ale można go zatrzymać w sercu...
#5 24-09-2013 o 10h34
Lillchen, u mnie nawet narrator kłamie, bo stosowany rodzaj prowadzenia narracji mi to umożliwia
Research mnie nie boli, robienie notatek w związku z researchem również - ciekawych rzeczy można się dowiedzieć. Chociaż zkurat ten zdarza mi się robić i nie pod konkretne pozycje, tylko ot tk sobie, żeby mieć na zaśkę/ do użycia jak się trafi okazja.
Za to planów akcji i rozpisywania rozdziałów na drobne nie znoszę, bo nie ma w tym tego, co mnie najbardziej kręci - nie ma miejsca na zabawę słowem i interakcje między bohaterami, jeno suche fakty, masa informacji o tym, co się dzieje poza planem i takie tam inne. Chociaż niektórych rzeczy bez konkretnej rozpiski napisać się po prostu nie da (mam tekst z dwoma liniami czasowymi biegnącymi w przeciwnych kierunkach, obie linie się zazębiają i mają na siebie nawzajem bardzo silny wpływ. Morderca mózgu. Ale zbyt mi się sama idea podoba, żeby rzucić rzecz w diabły.)
#6 25-09-2013 o 13h35
hej, ja piszę sobie wiersze "do szuflady", są różnej formy i różnorodnej tematyki ale zauważyłam, że moja wena atakuje gdy jest mi zle czy mam tzw. "doła".. czytając od czasu do czasu moje bazgrołki, widzę, że wiersze pisane w szczytowych okresach mego smutku są dużo lepszej jakości niż pozostałe..hmm..czy nieszczęście mogłoby być moim środkiem w dążeniu do sukcesu? takie tam przemyślenia szarej myszy, której twórczość pewnie zostanie kiedyś odkryta przez praprawnuki..i może okaże się, że wiersze są nowatorskie i dużo warte w sensie duchowym, ale "poetka" nie miała odwagi się ujawnić..
..prawdziwa sztuka?..być sobą w dzisiejszych czasach..
#7 27-09-2013 o 22h39
Lexa0 - też mam dwie linie czasowe biegnące w przeciwnych kierunkach! Mają się spotkać na końcu powieści, cały rytm tekstu wyznaczają momenty śmierci trzech bohaterów. Do tego mam tam silnie zaznaczone tło polityczne... wait, polityczna to jest powieść, nie tło. Europa za jakieś 30 lat, trochę zdemolowana, fanatycy religijni, fanatycy ekonomiczni, demokratyczne sekty, neocar, zblazowany brat neocara, prezydent Wielkiej Brytanii, caryca wdowa polskiego pochodzenia, Polska jako Totalitarne Państwo Kościelne... i bądź tu człowieku mądry, weź to wszystko ogarnij do kupy, da żeby jeszcze nogi i ręce miało. Dzisiaj mi się do kompletu zwidziało, żeby rozdziały tytułować po wielkich dziełach rosyjskiej literatury. Studia kiedyś wyjdą mi bokiem razem z politycznymi zapędami, wykręconym światopoglądem i skłonnością do utrudniania bohaterom życia. Oraz jeszcze bardziej obłędną skłonnością do pogrzebów. Jedna z czytelniczek wytknęła mi, że bodaj tylko w jednej powieści (na osiem) nie mam sceny pogrzebu.
Co do map myśli etc. - nie wiem, czy czytałaś "Sekretne zapiski Agaty Christie" (jakoś tak szedł tytuł, nie chce mi się iść do regału i sprawdzać )? Christie miała świetne notatki. Nikt by z nich nic nie zrozumiał - poza nią.
Lola886: Pisanie jako forma terapii jest fajne Stworzyłam dwie powieści, z których jestem dumna od A do Z - jedną po śmierci bliskiej osoby, drugą w efekcie przytłoczenia maturą i innymi licealnymi atrakcjami, więc chyba też tak mam, że robię się płodna twórczo pod wpływem nieszczęścia. (Ta, nie darmo mi lekarz powiedział: "pani, albo pisanie, albo pełne zdrowie psychiczne", jak mu marudziłam, że chyba znowu wpadłam w depresję... )
#8 28-09-2013 o 09h13
Lillchen, z moich notatek poza mną rozczytaliby się chyba tylko aptekarze - charakter pisma mam podły nawet jak się staram, żeby czytelnie było. Jak nie ma takiej potrzeby, to huh...
Chociaż nad czytelnością pracuję, bo sama miewam problemy
Zarys brzmi bardziej jak uciesznie, nie ma to jak dobra fantastyka polityczna <3.
Przyznam się, że u mnie teksty w niedalekiej przyszłości to z jakiejś paki wszystko apokalipsa - i postnuklearna, i zombie, i kosmici, ewentualnie coś krótkiego i mocno dziwacznego.
Bohaterowie raczej nie wyznaczają mi pogrzebami ważnych punktów w fabule, ale są mistrzami improwizorki (nadal uwielbiam scenę zabicia zombie szufladą ze sztućcami. Lub drzwiami. I koniecznie muszę gdzieś upchąć łopatę, chociaż łopaty o takie wędrowne meme).
A utrudnianie bohaterom życia to bardzo ważna sprawa. Bohater, który nie zgarnie kłodami rzuconymi mu pod nogi i w zęby, nie ma okazji do pokazania, na co go naprawdę stać. Szczęśliwy bohater jest nudny.
#9 11-10-2013 o 08h44
Szczęśliwy autor też jest nudny
Przechodzi mi zastój twórczy, hurrra, będę pisać! Nie, powiedziało życie, nie będziesz. Mam dwa tygodnie twórczej wolności, a potem zwalą mi się na głowę jednocześnie korekta opowiadania do antologii (mniejsze zło) i redakcja powieści, której się diabelnie boję. Nie wiem, czego oczekiwać. Nikt mi nie mówił, że proces twórczy jest taki stresujący ;P
I dlaczego moja polityczna trylogia kręci się wokół postaci, która:
a) w drugiej częśći faktycznie może być głównym bohaterem
b) w pierwszej części nie ma swojego głosu, chociaż narratorów jest czterech, a o jej losach dowiadujemy się z cudzych relacji
c) w trzeciej części... ekhm... nie żyje.
Strony : 1