„Głupi i uparty”… Próbowałem się nie śmiać, ale chyba polubię tego człowieczka. Niewielu potrafi przyznać swoje wady. No chyba, że są totalnymi imbecylami…
- Jeśli Daniel będzie miał dostawę to tak – idziemy akurat do niego. – Spostrzegłem, oglądając się za dziwnym zapachem. – Palisz papierosy? - Spostrzegłem zaskoczony.
- Nie, jaram szlugi.
- Teraz tak to nazywacie? - Wybuchnął śmiechem. – Z czego się śmiejesz? - Spojrzałem na niego jak na dziwaka.
- Nie sądziłem, że tak na to zareagujesz, ale tak, używamy obu tych wyrażeń… Swoją drogą czy wiesz kolego, co to są gry słowne? - Rzucił z sarkazmem. Yeah, to na pewno był sarkazm.
- Nie jestem pewien… pewny zaś jestem, że to palą tylko kobiety. Zaskakuje mnie, że pederasta został detektywem… - Przyznałem, przyśpieszając lekko tempa.
- Um… kiedy Ty ostatnio miałeś kontakt z nami?
Spojrzałem na niego przez ramię z uśmieszkiem.
- A jak myślisz? - Mruknąłem. Zważywszy na dom u szczytu góry który zostawialiśmy za sobą schodząc z góry?
- Hm… z 80 lat? - Co?!
Przystając obejrzałem się na niego gwałtownie. Zaskakująco trafnie to ocenił… Znaczy, chyba. Tak mniej więcej to tyle lat temu było... Patrzyłem na niego z przekąsem.
- Co?
- A nic, zastanawiałem się tylko w jaki sposób udało Ci się mnie znaleźć.
- No…. Płacimy za Twoje dostawy, więc znamy Twój adress… - Rzucił jak do idioty.
- No tak, jakiż ja głupi. - Rzuciłem, ponownie schodząc na dół z góry i udając, że nic się nie dzieje. – Za materiały na dom też zapłaciliście wiesz? W takim razie to oczywiste, że wiecie gdzie się znajduję. Ach te całe teczki z raportami o mnie – miałeś pewnie dużo do czytania co? Biedaku…
- Wiesz co? Chciałbym.
- Co masz na myśli?
- Bo wiesz… taka fajna sprawa, ale my nie mamy żadnych teczek o Tobie.
- Jak to?
- No tak to. - Ta, jasne, bo w to uwierzę… - A tak serio, z tego co wiem, ktoś się ich pozbył. - Och? A to ciekawa wiadomość. Kto i po co miałby to robić? Jeżeli to oczywiście prawda. Ale na razie chyba muszę to odłożyć. Zresztą - czy mają czy nie mają teczki o mnie – nie obchodzi mnie to. Dopóki mi się nie pokazują mam ich gdzieś…
- Hm… ciekawe… - Mruknąłem w powietrze, kończą na tym temat.
Resztę drogi przebyliśmy w milczeniu… a przynajmniej chciałbym żeby tak było. Brunet co jakiś czas sobie pogwizdywał. Nie można powiedzieć, że karcił jakieś melodie, czy drażnił uszy, ale żegnałem się ze swoim cudnym domem, chciałbym jeszcze chwilę posłuchać dźwięków nocnych gór Skandynawii…
- Gdzie to się tak w ogóle stało? - przypomniało mi się nagle, gdy wchodziliśmy do miasteczka pod górami.
- Przy barze.
- Co?
- W uliczce, przy barze. W którym chciałem się zachlać w trupa. Ale coś mi nie wyszło. Więc wychodzę sobie spokojnie, żeby zapalić „damskiego” papieroszka, a tam, spokojnie sobie leży, i czeka na mnie, truchło. - Zaczął opowiadać. – Więc… ja patrzę na truchło, truchło jakby patrzy na mnie. I tak się zastanawiam czy jak wrócę do baru, to czy nikt nie zauważy tych oto zwłok. Aczkolwiek moja wiara w ludzkość jest nikła, więc stwierdziłem że pierwsza osoba która wyjdzie i to zauważy zacznie piszczeć. I wyjdzie więcej ludzi. A jak wyjdzie więcej ludzi to zrobi się skandal. Więc, wziąłem to truchło, zasłoniłem jej twarz i udawałem, że niosę nachlaną dziunię. Przez całe sześć kilometrów do naszej siedziby. Piękny spacer pod blaskiem księżyca. Naprawdę, nie polecam. - Aż nie wiedziałem od czego zacząć…
- Po pierwsze… gratuluję podejścia. „Truchło”… Będzie ci łatwiej dogadać się z wampirami. - Spostrzegłem… z lekkim podziwem. – Po drugie... chodziło mi o państwo! Gdzie?
- A, Niemcy. - O prosze, jednak potrafi krótko.
- Okey… Co wskazuje, że zabił ją wampir? - Przydałoby się poznać szczegóły, no nie?
- Ślady kłów na szyi, siwe włosy i nie ma w ogóle krwi. - Odparł wymieniając na palcach.
- Zaraz, zaraz, co mają do tego jej siwe włosy?
- To młoda kobieta, która jeszcze poprzedniego dnia miała intensywne, rude włosy. Nie pofarbowała ich, a na twarzy malowało się jej przerażenie, więc podejrzewamy, że osiwiała na widok wampira. - Wyjaśnił.
- Makabreska… - Spostrzegłem zniesmaczony. Dawno już nie widziałem *wampira*, a widok takiego właśnie mmi się przypomniał. Faktycznie paskudny widok – ale żeby aż osiwieć? – Ile kłów miała w ugryzieniu?
- Yyyy, dwa…?
- Wiesz, czy się mnie pytasz?
- Ym… wiem, ale zastanawiam się, dlaczego pytasz.
- Och… Ile wiesz o wampirach?
- Em… nie mieszkają w Rosji! - Rzucił wskazując na mnie palcami, cezgranicznie zadowolony z siebie i swojej odpowiedzi.
Nie wiedziałem czy śmiać się czy płakać. Zasłoniłem usta by powtrzymać się od wybuchu, i skręciłem w stronę ludzkiego domu.
- Okey Sherlocku, wytłumaczę Ci po wizycie u Daniela. - Rzuciłem rozbawiony, pukając w drzwi. Hm… a tak swoją drogą to czy on już nie powinien spać? Spojrzałem w niebo za księżycem. – Już dawno musi spać….
Usłyszałem chrząknięcie bruneta. Spojrzałem na niego, jak nachylał się obok mnie, zastanawiając się szczerze po co się nagle tak do mnie zbliżył… gdy nagle we wnętrzu domu rozległ się paskudny i irytujący dźwięk. Zasłoniłem uszy szybko odsuwając się od domu, by zajrzeć przez okna.
- Co tam się stało?!
- Ta-da~! To się nazywa dzwonek. Skuteczniejsze od pukania. - Wyjaśnił brunet, ostentacyjnie wskazując przycisk obok drzwi.
- No na pewno. Kto by wytrzymał z takim- - W tym momencie drzwi otworzyły się, a we framudze ukazała się twarz śpiącego wciąż na jawie Daniela w szlafroku.
- Coś się stało? - Rzucił do bruneta, mnie jeszcze nie zauważając, w końcu stałem przy oknie.
- Cześć, przyprowadziłem Ci w środku nocy wampira, chcesz zobaczyć? - Rzucił wskazując na mnie.
- To ja Cię tu zaprowadziłem? - Spostrzegłem nie rozumiejąc gościa.
- Szczegóły… - Rzucił, machając na mnie.
- Oh, Mr Pafalende! Mr her? Hvordan kanne hushjelp Mr?
Oddałem mu książkę, przepraszając za obudzenie I tłumacząc sytuację. Oczywiście wszystko po Norwesku. Kiwnąłem głową na pożegnanie i miałem odejść, kiedy przypomniałem sobie o tym, że brunet chciał kupić alkohol.
- Ha du min alkohol?
- Ja ja… - Rzucił wchodząc do środka i zapraszając gestem.
- Idź sobie weź, i tak wy go opłacacie. - Mruknąłem, zamierzając zostać na zewnątrz. Złapałem go jednak szybko za przedramię. – I nazwij mnie „Panem Dziwnym” a Cię zranię. - Ostrzegłem i pokazałem swoje górne kły. – Czekam przed furtką. - Dodałem, puszczając go.
Ostatnio zmieniony przez Minwet (08-08-2019 o 21h59)