Uwaga! Opowiadanie może zawierać elementy typowych horrorów. Ale nie ma tutaj nic graficznego, są tylko małe nawiązania do tego, co mogło się zdarzyć.
Wiem gdzie podziała się Anna. Tego dnia zostałam nieco później w szkole, nieświadomie zaczytałam się w bibliotece. Bardzo często mi się to zdarza, ale bibliotekarka nie ma z tym problemu. Aktualnie sądzę, że bardzo się cieszy z tego, że ktoś jeszcze przychodzi do szkolnej biblioteki. A tym bardziej do opustoszałej czytelni, umieszczonej w ciasnym schowku za pradawną biblioteczką, stojącą tutaj prawdopodobnie od czasów założenia liceum.
Zapełniona ona jest masą gigantycznych encyklopedii oraz zżółkniętych, sypiących się książek. Nie sądzę żeby ktoś ich używał od dekad…
Czytałam jedną z zadanych lektur, czasem przewracając strony w czasopiśmie naukowym, które leżało przede mną. Nie było ono jakieś specjalnie ciekawe, ale kompletnie wolałabym czytać o zwyczajach godowych modliszek niż o starożytnych poematach o tym, że feminizm jest zły. Czy coś…
Po jakimś czasie zaczęłam się nudzić, a moje oczy już nie mogły rozszyfrowywać liter. Było piętnaście po osiemnastej, zauważyłam patrząc na zegarek wiszący tuż nad futryną. W pomieszczeniu nie było okien, ale byłam pewna, że na zewnątrz jest już ciemno.
Mój autobus przyjedzie dopiero za pół godziny.
Wstałam wzdychając, pójdę odłożyć książkę i pożegnać się z drugą bibliotekarką. Jest ona zupełnie inna od tej staruszki, która bywa tutaj za dnia. Jest o wiele młodsza, mniej pomarszczona i pachnie niczym drogie perfumy. Pracuje ona tutaj po południu i wieczorami - jako, że nasza szkoła prowadzi zajęcia wieczorami.
Jej imię to Anna. Nie lubię jej.
Anna to zaoczna studentka, nie mam pojęcia na jakim kierunku jest dokładnie. Słyszałam kiedyś plotki, że jest to aktualnie kłamstwo, które używa aby nie pracować w piątki wieczór. Ale mało mnie to obchodzi co ona robi.
Naprawdę nie mogę jej znieść.
Tego dnia ubrana była w różowy rozpinany sweter. Wyglądał on przeokropnie na niej, zwłaszcza jak podkreślał jej okropnie opaloną na pomarańczowo twarz.
Z początku czułam się źle, że jej nie lubiłam. Nie miałam powodu aby czuć tyle złych emocji do zwyczajnej dziewczyny, której nigdy wcześniej nie widziałam na oczy. Ale za każdym razem kiedy na nią spoglądam, czuję w środku pewien ucisk. Coś naciska na moje płuca, na mój żołądek, na moje jelita.
Postanowiłam, że jest to nienawiść.
Skierowałam się w jej stronę, musiałam przejść przez mały labirynt regałów i biblioteczek aby dostać się do jej biurka. Siedziała na obrotowym krześle, z dziwną uwagą wpatrywała się w coś na monitorze. Jej głowa czasem kołysała się na boki, a oczy uważnie śledziły za tekstem.
Ten ucisk był cięższy i cięższy.
Może gdybym jej powiedziała co czuję, to by wreszcie zaczęło mi być lżej? Na tą samą myśl przeszył mnie strach. A co jeśli ją przestraszę? A co jeśli ona mnie wyśmieje? A co jeśli ucieknie? Masy podobnych pytań przeleciało mi przez myśl.
Drżącym krokiem podszedłem do niej, położyłam książki na blacie, jednak ona zdawała się mnie nie zauważać.
Mam coś powiedzieć? A może…?
Będąc tak blisko niej mogłam usłyszeć bicie własnego serca, dziwne, że ona tego nie usłyszała. Zaczęło się mi robić duszno, a po plecach zaczął mi spływać gorący pot.
Wyciągnęłam jedną dłoń w stronę Anny.
Ach! Nie teraz! Pomyślałam patrząc jak zmienia kolor i się wydłuża.
Kobieta krzyknęła kiedy złapałam ją w moje kończyny, jednak szybko stłumiłam ten hałas.
- Jaki ładny sweter! - pochwaliła Nikola następnego dnia.
Uśmiechnęłam się szeroko do mojej koleżanki z ławki i cicho jej podziękowałam, miękki różowy sweter nałożony był na moje ramiona.
Cały ucisk zniknął, a ja znowu mogłam normalnie oddychać. Czułam się zupełnie jak nowa osoba!
Dzięki Bogu, że wyjaśniliśmy wszystko z Anną.
To nie była nienawiść co do niej czułam.
Po prostu byłam głodna.
Ostatnio zmieniony przez crissowa (07-12-2017 o 12h53)