Alex SCOTT
-Alex, przyjmij do świadomości to że jestem Ci potrzebny do życia niczym tlen i przestań ukrywać swoje uczucia! Nie jestem jakimś homofobem, nie martw się! I nie jestem zboczeńcem! - Uśmiechnął się do Lizzy - Nie nazwałbym tego molestowaniem ale jak chcesz...
Chciał wytrzeć krem z czoła Rox kiedy ta go odepchnęła. Wpatrywał się w nią z rozchylonymi lekko ustami. Nie spodziewał się czegoś takiego. Czy można powiedzieć że jest... Zazdrosna?! Zrobiło mu się gorąco. Już pierwszego dnia pracy w szkole, coś do niej poczuł ale prawdę mówiąc wątpił żeby Rox miałaby kiedykolwiek odwzajemnić jego uczucia. Jak to miał więc w zwyczaju, wydurniał się, robił z siebie kompletnego idiotę i po jakimś czasu udało mu się zdobyć jej sympatię ale nigdy nie liczył na nic więcej. A teraz... Jeszcze kilka dni temu, ba! Kilka godzin temu byłby najszczęśliwszym człowiekiem słysząc coś takiego z jej ust ale teraz... No właśnie, było pewne ALE! Alexander. Nie chciał żeby ten pomyślał że po prostu się nim bawił. Że to wszystko nic nie znaczyło... Alex, idioto! O czym ty myślisz! Przecież to właśnie NIC nie znaczyło! Zwykłe wygłupy, nic więcej! Tylko dlaczego do cholery miał wątpliwości?! Zerknął na matematyka później na Rox by w końcu utkwić wzrok w leżącym nieopodal piwie którym oparzyła się Lizzy.
-Rox, o czym ty gadasz? Przecież ja się z Małym tylko wygłupiałem, nic więcej! I nie robiliśmy nic nieprzyzwoitego, on po prostu na mnie siedział. - Zaczerwienił się, miał wrażenie że każdym słowem pogarsza swoją sytuację - Wiecie co? Pójdę po coś do jedzenia! Alex, idziesz ze mną....? - Może nie powinien pytać się o to matematyka. Alle cóż, najprawdopodobniej i tak odmówi - Lizzy, oparzyłaś się? Bardzo boli? Może przyniosę Ci trochę lodu, co?
Uśmiechnął się ale wyjątkowo był to trochę (bardzo) nerwowy uśmiech.
Ostatnio zmieniony przez Erzsebet (23-07-2013 o 20h05)