Po porannym obchodzie, wysoki, błękitno włosy mężczyzna skierował się na wschodnie skrzydło zamku, gdzie znajdowały się komnaty króla. Podczas swojej wędrówki do króla zatrzymała go zestresowana para strażników.
- Generale Zeth, jego wysokość tak po prostu chce wyjść na ulice miasta!- powiedział jeden z nich wybitnie zziajany.
I co z tego?
Mruknął i wyminął ich
- Ale generale...- zamilkli kiedy ich zmierzył
- Wystarczy, sam się tym zajmę. Wracajcie na stanowiska i każcie przygotować konie.
Warknął i wszedł do komnaty władcy. Rozejrzał się po pomieszczeniu, pokojówki zdążyły już pościelić łóżko. Następnie przeniósł wzrok na zamknięte drzwi prowadzące do osobistej łaźni króla, miedzy szczelinami wydobywała się para i aromaty dodawane do wody. Ruszył w tamtym kierunku, po chwili drzwi otworzyły się a w nich pojawił się Kahir
Wasza wysokość, nie mam zamiaru Cię zatrzymywać. Konie czekają już przygotowane
Powiedział zginając się w ukłonie.
Jestem oszołomiony Twoją dobrodusznością panie
Dodał lekko żartobliwie, kiedy usłyszał pozwolenie na towarzyszenie królowi.
Widział znudzoną i zamyśloną twarz Kahir'a, wiedział że mężczyzna zaraz coś wymyśli, gdy nagle koń władcy stanął dęba. Oczom Zetha ukazało się małe ludzkie dziecko, prychnął tylko. Takie małe, takie słabe, takie do niczego. W obronie tego czegoś stanęła matka i ojciec. Oklaski za odwagę, pomyślał. A następnie dostał rozkaz by zrobić porządek. Z ogromną przyjemnością zsiadł z konia wyciągnął miecz i zanik ktokolwiek zdążył zareagować, za zasługą jednego cięcia, ściął trzy głowy. To nauczy tych głupców, że nie są godni patrzeć i mówić do mojego pana.
Po chwili otrzymał kolejne zadanie, zabrać wskazaną przez Kahir'a kobietę do zamku. Strząsnął krew z miecza i podszedł do kobiety. Jego wzrok penetrował ją od stup aż po samą głowę, lecz kiedy doszedł do jej oczy sparaliżowało go. Zazwyczaj, każda ta nędzna istota była przerażona, lub na swój sposób zadowolona, jednak czuł i widział w ich oczach strach. Natomiast w tym przypadku było inaczej. W tych fioletowych oczach nie było strachu, przerażenia czy stresu, jej oczy przepełnione były gniewem, odwagą i chęcią mordu. Uśmiechnął się pod nosem, postawa dziewczyny była otwarta, dłonie zaciśnięte w pięści oraz pogłębiony oddech. Interesujące, wręcz niesamowite. A słowa, które ku niemu skierowała wywołały szeroki uśmiech wojownika.
- Podziwiam twoją odwagę nędzna istoto, lecz nieuniknione jest to co już postanowione Rozkazał aby wskazała mu miejsce swojego zamieszkania jednak stanowczo odmówiła.
- Kto za te kobietę?- Zapytał, a mężczyzna z tłumu wykrzyczał, iż jest to siostrzenica sprzedawcy zboża.
- Uroczo- mruknął i rzucił kapusiowi mniszek złotych monet
- Panie przodem- wskazał ręką i dodatkowo popchnął dziewczynę aby łaskawie się ruszyła. Wsiadł na konia i podążał za kobietą. Po godzinie byli już na miejscu. Przywitała ich cala rodzina. Zeth patrzył jak wuj wydziera się na dziewczynę a w rękach trzyma bat. Niewzruszony zsiadł z konia i pod nogi rzucił mu mniszek pełen złota
Zabieram tę kobietę- powiedział tylko. Lecz dziewczyna nie zamierzał nawet drgnąć. Zirytował się, rozkaz to rozkaz dla niego też żadna przyjemność dotykać człowieka. Podszedł złapał ją, związał jej mocno ręce i przerzucił przez grzbiet konia. Następnie wsiadł i odjechał bez słowa.
Kiedy byli już w pałacu, dosłownie zrzucił kobietę i nakazał służbie aby doprowadziły to do porządku i odpowiednio ubrały bo dziś noc spędza u króla. Następnie Zeth udał się do Kahir'a by zdać raport.
Dziewczyna jest już w pałacu, służba już się nią zajmuje. Poinformował
Ponadto chcę powiedzieć, że nie jest to zwykła dziewczyna, możliwe iż tą zbyt szybko się nie znudzisz
Fiołkowo oka sprawnie i prężnie wykonała wszystkie zadania jej polecone a następnie ruszyła poszukać swojej ciotki by otrzymać wskazówki odnoście zakupów. Weszła do kuchni, kobieta akurat gotowała zupę na obiad.
- Arya, tu masz koszyk i pieniądze. Kupisz pięć bochenków chleba, porcję ziół dla wujka oraz kilka jabłek. Ale zanim to wynieś to wiadro z popiołem -
Powiedziała i postawiła jej na stole koszyk na zakupy oraz pieniądze w małym zawiniątku.
- Tak ciociu, już się tym zajmuje
Ale zanim wyszła, skierowała się jeszcze do swojego pokoju, rozwiązała włosy i przez głowę przewiązała chusteczkę. Następnie złapała koszyk, zawiniątko oraz wiadro z popiołem i wyszła. Zawartość drewnianego kubełka wysypała na kupkę , oczywiście nie obyło się bez usmolenia sobie twarzy. odstawiła wiadro pod drzwi domu i w końcu skierowała się do miasta. Podróż zajęła jej około godziny, gospodarstwo od miasta było niestety znacznie oddalone. Arya uwielbiała tu przychodzić, dla niej posyłka po zakupy była jak nagroda. Rozglądała się z zachwytem po wszystkich straganach i stoiskach. Było tam tak kolorowo, głośno, tłocznie i gwarno, zupełne przeciwieństwo jej domu. Doszła do piekarza i poprosiła o bochenki, następnie do zielarki i na końcu zatrzymała się przy straganie z owocami. Każde wybrane jabłko było starannie obejrzane przez nią z każdej strony. Nagle rozniosła się panika, ludzie zaczęli krzyczeć, iż król się zbliża i padać na twarz. Natychmiast zrobiłam to samo, nie chce aby mój wuj miał przeze mnie jakieś problemy, przeszło jej przez myśl. Słyszała ciężkie stąpanie koni, starała patrzeć się cały czas na ziemię. Gdy w pewnym momencie usłyszała znajomy krzyk, przekręciła głowę i zobaczyła Lily, córkę szewca, a po chwili również jej matkę i ojca. Chciała wstać i podbiec do nich żeby im pomóc, lecz zatrzymała ją tkaczka i kazała się nie wtrącać. Zacisnęła mocniej zęby gdy patrzyła jak błękitno włosy ścina im głowy. Zaklęła w myślach, słyszała, ze król i jego pomagier są bezlitośni, ale nie wiedziała w jakim stopniu. Słysza zbliżające się kroki, a za chwilę komendę " wstań ". Spojrzała na tkaczkę, która tylko pokiwała w jej stronę głową. Posłusznie się podniosła a następnie spojrzała na niego. W tej chwili jej twarz pozostała kamienna. Usłyszała tylko, że dziś zabierają ją do zamku. Następnie przed nią znalazł się zabójca jej przyjaciół. Patrzyła na niego z nienawiścią, chęcią dania mu nauczki.
- Nigdzie z tobą nie pójdę. Nie mam zamiaru robić za zabawkę.Nie pozwolę szargać swoim dobrym imieniem!
Warknęła groźnie lecz on tylko się zaśmiał i zapytał tłumu o jej tożsamość. Oczywiście konfidentów nie brakowało, szybko się z tym rozprawił. Kiedy transakcja została zawarta dziewczyna nadal nie zamierzała się ruszyć. Zirytował się związał ją i przerzucił przez konia. Na miejscu " podarował" brutalnie służbie i odszedł. Służące zabrały ją do łaźni odarły ze starych łachów, wrzuciły do kąpieli i zaczęły doprowadzać dziewczynę do porządku. Umyły ją, pomalowały paznokcie, wyperfumowały ją i jej szatę, nałożyły makijaż oraz uczesały ułożyły włosy. Pomogły jej się ubrać w suknie. Była to niesamowicie piękna rzecz, najprawdziwszy i najdroższy jedwab, delikatny i idealnie się układający. Suknia była koloru fioletowo czarnego z różowymi ozdobami kwiatu wiśni, dodatkowo na czarnej części nadworny artysta namalował wzory przedstawiające kwiaty i motyle. Była tak uszyta aby odsłaniała ramiona, kark i część pleców. Na uwieńczenie całości, służące założyły jej kolię a we włosy wpięły dwie spinki. Kiedy uznały, że jest gotowa zawołały Zetha, a ten zaprowadził ją do komnaty króla.
Jego wysokość zaraz do ciebie przyjdzie
Rzucił zimno i wyszedł. Arya gniewnie go zmierzyła, po czym uklęknęła, oparła dłonie o kolana i martwo wpatrywała się w okno. Nie miała zamiaru być zabawką tego szaleńca. Woli zginąć niż, dać się poniżać. Przyjęła kamienny niewzruszony wyraz twarzy, zamierzała traktować króla jak powietrze i nie dać się wykorzystać. Nie bała się śmierci.
Ostatnio zmieniony przez Satsuoki (08-11-2015 o 20h29)