Link do zewnętrznego obrazka
We współpracy z @Lucia33
~~~~ ♥ ~~~~
Nastoletnia dziewczyna przychodzi do nowej szkoły. Z otwartymi ramionami wita ją pierwsza klasa liceum. I wszystko byłoby zupełnie normalne... gdyby nie jeden szczegół.
Dziewczyna cierpi na rozdwojenie osobowości.
Nie są to dwie osobne dusze w jednym ciele. Nora to nadal jedna osoba, z tymi samymi wspomnieniami. Jednak całkiem niespodziewanie zmienia się jej charakter i nastawienie do niektórych osób. Nie potrafi tego kontrolować, co przysparza jej mnóstwa nie do końca sympatycznych sytuacji.
Sprawa komplikuje się, gdy w życie dziewczyny zaczynają wtrącać się pewni chłopcy... Czy dziewczynie uda się dojść do ładu ze swoimi emocjami, czy pogodzi swoje dwie natury i znajdzie upragnioną (przynajmniej z jednej strony) miłość?
~~~~ ♥ ~~~~
REGULAMIN
Wszyscy znamy i kochamy.
~~~~ ♥ ~~~~
Postać główna:
Pesymistyczna introwertyczka Nora Wood - @Lucia33
Optymistyczna ekstrawertyczka Nora Wood - Ove1299
Postacie poboczne:
Szkolny macho Jack Jackson
Księżniczka szkolnego korytarza Ariana Blanc
Postrach budy Ben Lorence
Przemiły nerd Emily Daisy
Facet w czerni Aaron Smith
Pani od miotły Susan Collins
Smerf ważniak Albert Albert
~~~~ ♥ ~~~~
Akcja dzieje się w Londynie, czasy teraźniejsze
~~~~ ♥ ~~~~
ZACZYNAMY
Już niedługo...
Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!
Strony : 1
#1 23-08-2015 o 20h22
#2 23-08-2015 o 20h32
Link do zewnętrznego obrazka
~~~~ ♦ ~~~~
Link do zewnętrznego obrazka
http://gifsandthingss.tumblr.com/post/31857763766/selena-gomez-folder-1317
~~~~ ♦ ~~~~
Imię:
Nora
Drugie imię:
Andrea
Trzecie imię:
Vanessa
Nazwisko:
Wood
Wiek:
Szesnaście lat
Płeć:
Piękna
Orientacja:
Hetero
Rodzice:
Andrew Wood - światowy biznesmen oogromnych dochodach, który choć zwraca uwagę na jedyną córkę nie ma dla niej czasu
oraz
Melinda Mertin-Wood - sławna aktorka, zajęta kręceniem zdjęć, rzadko bywa w domu.
~~~~ ♦ ~~~~
Link do zewnętrznego obrazka
http://sm-gifs.tumblr.com/post/83404264100/my-princess-protection-program-gif-hunt
~~~~ ♦ ~~~~
Kolor włosów:
Ciemny brąz
Kolor oczu:
Brązowy
Karnacja:
Europejska jasna
Wzrost:
165 cm
Waga:
50 kg
Numer buta:
37
Sylwetka:
Szczupła
~~~~ ♦ ~~~~
Link do zewnętrznego obrazka
http://sm-gifs.tumblr.com/post/69085772647/selena-gomez-serious-gifs-under-the-cut-you
~~~~ ♦ ~~~~
Charakter:
Cicha. Outsiderka. Zamknięta w sobie.
Perfekcyjne określenia dla pierwszej strony Nory. Spokojna, rozważna i zbyt poważna na swój wiek skupia się na nauce, ale nie jest idealna. Potrafi być zimna i wyniosła.
Ciekawostki:
~ Panicznie boi się pająków ~
~ Jest uzależniona od wszelkiej rodzaju literatury ~
~ Interesuje się lingwistyką oraz różnymi, zarówno wymarłymi, jak i nie, kulturami ~
~ Nikt o tym nie wie, ale gdy Nora jest sama, spiewa ~
O niej:
~ Bądź uroczy dla swoich wrogów, nic ich bardziej nie złości ~
~ Nemo est casu bonus ~
~ Ne quid nimis ~
~ Non schola sed vita docet ~
~~~~ ♦ ~~~~
Link do zewnętrznego obrazka
http://sm-gifs.tumblr.com/post/83404264100/my-princess-protection-program-gif-hunt
~~~~ ♦ ~~~~
Ostatnio zmieniony przez Lucia33 (24-08-2015 o 13h55)
#3 23-08-2015 o 20h33
Link do zewnętrznego obrazka
~~~~ ♣ ~~~~
https://storify.com/ladyidiy/selena-gomez-the-artisan-s-spirit-animism-never-se
~~~~ ♣ ~~~~
Imię:
Nora
Drugie imię:
Andrea
Trzecie imię:
Vanessa
Nazwisko:
Wood
Wiek:
Szesnaście lat
Płeć:
Piękna
Orientacja:
Hetero
Rodzice:
Andrew Wood - światowy biznesmen oogromnych dochodach, który choć zwraca uwagę na jedyną córkę nie ma dla niej czasu
oraz
Melinda Mertin-Wood - sławna aktorka, zajęta kręceniem zdjęć, rzadko bywa w domu.
~~~~ ♣ ~~~~
Link do zewnętrznego obrazka
http://celebuzz.tumblr.com/post/115569545168/please-enjoy-this-video-of-selena-gomez-dancing-to
~~~~ ♣ ~~~~
Kolor włosów:
Ciemny brąz
Kolor oczu:
Brązowy
Karnacja:
Europejska jasna
Wzrost:
165 cm
Waga:
50 kg
Numer buta:
37
Sylwetka:
Szczupła
~~~~ ♣ ~~~~
Link do zewnętrznego obrazka
http://www.ma-bimbo.com/forum/t425393,27-c%C3%A9l%C3%A9brit%C3%A9-vos-idoles-de-qui-%C3%AAtes-vous-fan.htm
~~~~ ♣ ~~~~
Charakter:
Wesoła. Szalona. Piękna.
Te słowa zawsze odzwierciadlają drugą stronę Nory. Niezwykle optymistyczna, pewna siebie. Ma głęboko zakorzenione poczucie sprawiedliwości (choć czasami sama nie wie, co tą sprawiedliwością jest). Mimo to stara się być miłą dla innych i zazwyczaj szybko zapomina urazy. Jest szczera, czasami do bólu. Lubi się zabawić, można by ją nazwać szaloną lub niedojrzałą. Wydaje się być mocno naiwną, nie zdającą sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Notorycznie pakuje się w kłopoty, lecz (głównie dzięki swojej drugiej stronie) prawie zawsze wychodzi z nich bez szwanku.
Ciekawostki:
~ Kocha grę aktorską i muzykę ~
~ Nienawidzi owoców morza ~
~ Lubi imprezy, kąpiele i wyjścia ze znajomymi ~
~ Często chodzi na zakupy (kto bogatemu zabroni???) ~
O niej:
~ Tylko wariaci są coś warci ~
~ Jest CRUNCHIPS, jest impreza ~
~ To nie ja, to moja SCHAUMA ~
i takie tam...
~~~~ ♣ ~~~~
Link do zewnętrznego obrazka
http://gifsoup.com/view/1351071/selena-gomez-dances-crazy.html
~~~~ ♣ ~~~~
Ostatnio zmieniony przez Ove1299 (06-09-2015 o 08h44)
#4 23-08-2015 o 21h20
Przeszłam parę kroków na szkolnym dziedzińcu, po czym rozglądnęłam się wokoło - co dziwne, nikogo nie zauważyła. Poczułam ukłucie niepokoju i zadrżałam czując we włosach zimny wiatr.
- Halo? - szepnęłam do siebie. Wydawało się, jakby mój cichy głos odezwał się echem w najdalszych zakątkach dziedzińca. Po chwili zamiast echa, dało się słychać ciche brzęczenie.
- Kto to jest? - usłyszałam kobiecy głos za plecami i odwróciłam się. Stała za mną dyrektorka placówki i jakiś nauczyciel. Pani dyrektor miała na sobie szarą kamizelkę i spódnicę w tym samym odcieniu. Kiedy uważniej przyjrzałam się rysom twarzy kobiety, zauważyłam jak cały jej kształt zrobił się bardziej kwadratowy, wargi opadły na usta i w jednej chwili, patrzyłam już nie na starszą panią w złotych okularkach, ale wielkiego czarnego buldoga.
- Wof, wof! - zaszczekała pani dyrektor - Wof, wofzzz, dzzzz. - Kontynuowała jakimś bardziej metalicznym głosem. - Dzzyyńńń!
Gwałtownie otworzyłam oczy i w jednej chwili odrzuciłam kołdrę przerażona odgłosem budzika.
Dlaczego? Dlaczego ktoś wymyślił coś takiego jak budzik? To musi być jakiś diabelski wynalazek by rujnować życie i zdrowie młodych ludzi...
Z ociąganiem wyszłam z łóżka i stanęłam przed lustrem. W jakieś dwadzieścia minut byłam gotowa do wyjścia. Ubrałam się w długą spódnicę do kolan i białą, koronkową bluzkę, czarne rajstopy i botki tego samego koloru.Upięłam jeszcze włosy w kok i zeszłam na dół. Chwyciłam plecak z przygotowanym prowiantem za całe rozpoczęcie roku szkolnego, zrobiony przez naszą przemiłą gosposie, po czym wyszłam z domu.
Na apel szkolny trafiłam jakiś kwadrans po rozpoczęciu, ale, całe szczęście, znalazłam swoją klasę. Stanęłam za wszystkimi, by nie przeciągać uwagi i wsłuchiwałam się w słowa dyrektorki.
- Chcielibyśmy także z wielką radością powitać naszych nowych, utalentowanych uczniów... przebyli długą drogę w nauce, by teraz... które czekają każdego z nich...
Niespodziewanie poczułam szturchnięcie w bok, od którego prawie straciłam równowagę, nieprzygotowana na coś takiego. Spojrzałam na dziewczynę, która to zrobiła. Stała pewna siebie, z zadziornym uśmieszkiem.
- No, to będzie zabawa... - mruknęłam do siebie.
Po apelu nasza wychowawczyni poprowadziła nas krętymi korytarzami szkoły, do klasy. Usiedliśmy w ławkach - ja znalazłam sobie miejsce na końcu klasy, a kiedy pani zaczęła nas witać, przewróciłam oczami.
Nagle przed oczami pojawiły mi się jakieś czarne plamki...
O nie...
#5 23-08-2015 o 23h03
Zamrugałam oczami, a plamki zniknęły równie szybko jak się pojawiły. Zdenerwowanie nagle mnie opuściło. Tylko szkoda, że usiadłam na szarym końcu, w rogu klasy, wszyscy wszystko mi zasłaniali. Rozejrzałam się dookoła. Z mojej pozycji mogłam dostrzec tylko jedną osobę siedzącą z przodu.
Dziewczyna, która szturchnęła mnie na apelu.
Przyjrzałam się jej dokładniej. Była ubrana w biały top, oblepiony cekinami i czarną mini - tak krótką, że ledwie zasłaniała bieliznę. Do nóg przytwierdzone miała białe, 12 centymetrowe szpilki (w których i tak była niewiele wyższa ode mnie). Jednak to nie strój, ale ogromnej objętości, falowane włosy w kolorze platynowy-blond przyciągały największą uwagę. Na drugim miejscu były oczy - wyraźne, najpewniej sztuczne rzęsy, duża ilość kredki i cienia... No i ta maskara. Byłoby ją widać nawet z odległości kilometra.
Parsknęłam pod nosem. Każdy powinien wiedzieć, że z takim strojem nawet na imprezie można się zbłaźnić, o rozpoczęciu roku nie wspomnę. Ta dziewuszka zbyt chciała się pokazać. Widocznie nie potrafiła znaleźć złotego środka.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos udekorowanej nieznajomej. Dopiero po chwili zorientowałam się, że nauczycielka kazała się nam przedstawić i powiedzieć swoje oczekiwania dotyczące nadchodzącego roku.
- Jestem Ariana Blanc - powiedziała pewnym siebie tonem - Zapamiętajcie dobrze to nazwisko. Zamierzam zostać miss szkoły w nadchodzących wyborach.
Ponownie parsknęłam. Liczy na reklamę i głosy? Oczywiście.
Po niej przedstawiali się wszyscy po kolei, poczym dodawali coś od siebie: nazwę skończonej szkoły, zainteresowania, anegdoty... Słuchałam ich pobieżnie. Nagle jednak nieśmiało wstała dziewczyna po mojej lewej. Miała krótkie loki w ciemnym odcieniu blondu, oliwkową karnację i okulary w granatowej oprawce.
- Jestem Emily... Emily Daisy...
Po tych słowach szybko usiadła. Uśmiechnęłam się. Teraz moja kolej.
Wstałam z pewnością i optymizmem. W końcu, najważniejsze jest pierwsze wrażenie.
- Witajcie - przywitałam się - Nazywam się Nora Wood, interesuję się śpiewem i aktorstwem. Liczę, że przeżyję z wami cudowny rok, choć o to chyba nie muszę się martwić.
Po tych słowach usiadłam, wciąż uśmiechając się życzliwie. Część uczniów pokiwała głową z zadowoleniem, część odwzajemniła uśmiech, część zaczęła bić brawo. Napotkałam jednak również jeden wzrok, który zdawał się mówić zniszczę cię"... Wzrok Ariany.
Nauczycielka uciszyła klasę, po czym zaczęła opowiadać o nadchodzących w tym roku szkolnym wydarzeniach. Otworzyłam notes i zaczęłam zapisywać co ciekawsze informacje.
Wybory na miss szkoły, wybory przewodniczącego lub przewodniczącej, przegląd piosenki filmowej...
Równo z dzwonkiem wszyscy podnieśli się z ławek i wybiegli na korytarz. Zmierzaliśmy w stronę klasy, w której miały się odbyć pierwsze zajęcia z matematyki. Oczywiście dzisiaj zostaną omówione jedynie sprawy organizacyjne.
Nagle stanęłam. Jak spod ziemi wyrosły przede mną Ariana i dwie dziewczyny jej towarzyszące - niższa brunetka i szczupła, ale nieco wyższa blondynka.
- Kogo my tu mamy... - powiedziała unosząc brwi i patrząc się na mnie lekceważąco - Nie wiesz, że to nie ładnie jest spóźniać się na wykłady dyrektorki?
Wyprostowałam się i potraktowałam ją takim samym spojrzeniem.
- A ty, że szturchanie ludzi z premedytacją jest oznaką zazdrości?
Lolita parsknęła śmiechem, a jej przyjaciółeczki zaczęły chichotać.
- A czego miałabym ci zazdrościć? - zapytała z pogardą patrząc na moją spódnicę i fryzurę - Ty nawet ubrać się nie potrafisz. Wyglądasz jak jakaś przedpotopowa pani profesor. A, zapomniałam! - wykrzyknęła w pewnym momencie - One nie były takie grube.
Zamrugałam oczami, nie dając poznać po sobie gniewu. Ja gruba?! Lepiej załóż okulary.
Jednak zamiast się złościć, uśmiechnęłam się przymilnie do dziewczyny.
Link do zewnętrznego obrazka
http://pudingnaploja.blogspot.com/
- No wiesz, ja przynajmniej nie muszę stroić się jak choinka, żeby mieć szansę na zwrócenie czyjejś uwagi... Nie to, co niektórzy - wyraźnie zaakcentowałam ostatnie słowo lustrując ją wzrokiem, po czym wyszczerzyłam się ze szczerą satysfakcją i wyminęłam zszokowaną blondi. Widocznie nigdy nie spotkała się z taką odpowiedzią. No cóż... Zawsze jest ten pierwszy raz.
Zadzwonił krótki dzwonek, który zawsze rozbrzmiewał na dwie minuty przed lekcją. Przyspieszyłam kroku i niemal w ostatniej chwili wbiegłam do klasy. Po drodze zdążyłam się jeszcze zgubić, więc blondi i jej znajome pojawiły się tam przede mną. Rozejrzałam się w poszukiwaniu wolnego miejsca. Zostało tylko jedno - pod oknem w środkowym rzędzie. Skierowałam się w tamtą stronę. W tej klasie ławki były łączone, a na miejscu obok siedział zaczytany w e-booka szatyn. Bez skrupułów podeszłam do niego i popukałam w ramię.
- Przepraszam, wolne?
Chłopak zwrócił wzrok w moją stronę, chwilę patrzył jakby trochę nie ogarniał sytuacji, po czym energicznie pokiwał głową.
- Tak, jasne - przysunął się krzesłem do ławki robiąc mi przejście - Siadaj...
Uśmiechnęłam się do niego promiennie, po czym zajęłam miejsce i wyciągnęłam do niego rękę na powitanie.
- Nora.
Chłopak zawahał się, po czym nieśmiało uścisnął moją dłoń.
- Albert.
W tej samej chwili zadzwonił dzwonek na lekcję. I dopiero w tej chwili ogarnęłam moje szczęście.
Ławkę przede mną siedział nie kto inny, tylko... Ariana.
Pięknie...
Mam przerąbany rok.
Nauczyciel zaczął nas witać i przedstawił nam program nauczania. Lekcja minęła bardzo szybko, choć przez cały czas miałam wrażenie, że Albert na mnie spogląda. No nic, bywa. Widocznie jestem zbyt piękna, aby oderwać ode mnie wzrok ( ;P )
Gdy zabrzmiał dzwonek Albert wybiegł z klasy jak poparzony. Popatrzyłam chwilę za nim nie rozumiejąc go, ale potem wzruszyłam ramionami i zaczęłam się pakować. Wstałam, chcąc wyjść z sali, jednak nagle dostałam mroczków przed oczami. Zachwiałam się i ponownie usiadłam na chwilę, próbując odzyskać równowagę.
Ostatnio zmieniony przez Ove1299 (24-08-2015 o 16h10)
#6 24-08-2015 o 13h54
Chwilę później mroczki zniknęły... Jednak natychmiast wróciła panika.
Naprawdę, nie rozumiem tego... tego niedojrzałego i aroganckiego zachowania. Ale druga sprawa jest gorsza bo... o, raju, co ja zrobiłam?
Podsumowując, od dzisiaj mam zrąbany cały rok szkolny, albo nawet dłużej, przez jedną głupią pyskówkę, to po pierwsze. Po drugie, załatwiłam się również na cały rok, jeśli chodzi o miejsce na matematyce. Nie dość, że będę musiała znosić wszystkie przytyki naszej klasowej laluni umalowanej jak cyrkowy klaun, to usiadłam obok chłopaka! Osobę w moim wieku będzie to bardzo, ale to bardzo dekoncentrować, bo przecież chłopcy nawet nie wiedzą, że istnieję.
Tymczasem wyjęłam spisany podczas spokania z wychowawczynią plan lekcji i sprawdziłam, co jest następne. Biologia, sala dwadzieścia pięć.
Wstałam, otrzepałam niewidoczny kurz ze swojej spódnicy, wspominając przytyk Ariany o moim ubiorze.
Może ma trochę racji? W końcu takie spódnice nosiło się całkiem dawno, a czas ciągle mija? Choć z kolei mi zawsze podobały się ubrania z starszym stylu... E, tam, dam sobie z nią spokój. Nie wie, co to czysta od tego całego kamuflażu* i chemii twarz, więc jej jakiekolwiek rady pod tym względem należy zdecydowanie ignorować, a wręcz traktować na opak.
Chwyciłam swoją torbę i podniosłam się. Pytanie za sto punktów brzmi: gdzie jest sala numer dwadzieścia pięć?
Rozglądnęłam się po korytarzu szukając wzrokiem kogoś a) w miare dobrze wyglądającego b) trochę już obeznanego z tą szkołą.
- Hej, szukasz czegoś? - Odwróciłam się. Stałam oko w oko z chłopakiem jakieś piętnaście centymetrów wyższym ode mnie. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to były jego piękne, czarne włosy i zdecydowanie... obrzydliwy kolczyk w brwi. Spojrzałam na niego od stóp do głów.
Nie takiej osoby szukałam.
- Ekhm... nie, nie, dziękuję. - Uśmiechnęłam się, próbując grać pewną sobie, ale w środku cała drżałam. Zawsze trzymałam się od takich z daleka i byłam bardzo niespokojna, jeśli miałam z takimi do czynienia.
Proszę, odczep się!
Chłopak pochylił się nade mną i wyrwał ze sztywnej ręki spisany plan lekcji. Przyjrzał się mu i podniósł wzrok.
-Sala dwadzieścia pięć jest na drugim piętrze, choć zaprowadzę cię. - Nie. Proszę. Nie.
- Dziękuję, ale nie trzeba. - Trzeba przyznać, chyba mam zadatki na aktorkę. A przynajmniej sobie radzę. Wiem, że nie można okazywać strachu wobec takich ludzi, to ich tylko rozkręca.
Chwycił mnie za ramię i lekko popchnąl śmiejąc się przy tym. Straciłam równowagę i prawie się wywróciłam.
Coś ludzie czerpią jakąś niezrozumiałą satysfakcję z popychania mnie...
Następne lekcje, to jest biologia, fizyka i, o zgrozo, geografia minęły w miarę spokojnie. Chłopak, który zaczepiał mnie na korytarzu okazał się uczniem naszej klasy. Nazywał się Ben Lorence. Parę razy, zauważyłam jak na przerwach dokuczał innym. Mówiąc "dokuczał", mam na myśli wyrzucanie wszyatkich przedmiotów z plecaka albo podcinanie nóg.
Kryzys nastąpił na ostatniej lekcji.
Sala trzydzieści. Chemia.
Weszłam do klasy jako pierwsza, szybko zajęłam jak najczęściej wybierany przeze mnie szary róg klasy. Niestety, ławka dwuosobowa. Zanim ktokolwiek zdążył wejść za mną, odstawiłam jedno krzesło pod ścianę.
Nikt się nie zorientuję. Pawda?
Patrzyłam jak gęsiego wchodzili ludzie i natychmiast wszyscy skierowali się do swoich wymarzonych miejsc. Kiedy drzwi od klasy się domknęły, odetchnęłam z ulgą.
Postaliśmy i nieskładnie przywitaliśmy się z chemiczką. Kobieta zaczęła dyktować nam zasady jej pracowni, kiedy huknęły drzwi i bezczelnie i głośno witając się z kolegami wszedł Ben. Całkiem olał nauczycielkę, która zagotowała się ze złości i z wrednym uśmiechem szukał wolnego miejsca. Wbiłam wzrok w podłogę.
Mimo wszystko, Ben podszedł do mnie i przysunął krzesło spod ściany.
Link do zewnętrznego obrazka
http://2.bp.blogspot.com/-KEBwnkXtZlE/VOYmJAfaEHI/AAAAAAAAAU4/x0TUtUwMsXY/s1600/selena-gomez-omg-bored-funny-school.gif
- No hej, co u ciebie? - spytał, po raz kolejny ignorując nauczycielkę.
- Lekcja. - odparłam zimno. miałam dość tego dnia, tego chłopaka, klauna o platynowych włosach i... długo by wyliczać. Po prostu mnie to wszystko denerwowało.
- Cóż za charakterek. - Ben uśmiechnął się szyderczo i nagle zdałam sobie sprawę, że słyszy nas cała klasa.
No, nie.
Ale nie mogę się zbłaźnić. Co by sobie o mnie pomyśleli. A i potem życie bym nie miała.
Prychnęłam i odwróciłam się od niego.
- Panie Lorence, rozumiem, iż nie słyszał pan jeszcze jakie zasady obowiązują w tej pracowni, ale... - zaczęła nauczycielka
- Czy nie takie w każdej budzie? - Odebrało mi mowę. Co za tupet!
Usłyszałam jak Ariana zachichotała. Co za tępota!
- Lorence! - nauczycielka wściekła się nie na żarty. - Podejdź teraz do dyrektora proszę i zdaj sprawozdanie o swoim zachowaniu!
Ben uśmiechnął się szyderczo, ale nic nie powiedział, ani palcem nie kiwnął.
- W takim razie, ja cię wyprowadzę. - chemiczka straciła ostatnie okruszyny cierpliwości. Podeszła do chłopaka i chwyciła go za ucho.
Stłumiłam uśmiech. Ach, te stare metody...
Teraz chłopak się podniósł i poddał się nauczycielce, nadal uśmiechnięty, jakby coś kombinował. Gdy wychodzili z klasy, pani jeszcze krzyknęła:
- Macie się zachowywać jak jakieś anioły, rozumiecie!?
Czyli kobieta naprawdę się wściekła.
Schowałam twarz w dłoniach i niekontrolowanie zaczęłam się cicho śmiać. Szczerze współczuję zarówno dyrektorce, jak i chemiczce. Czeka je prawdziwe słowne piekło.
Chwilę później podniosłam wzrok na tablicę i coś sobie uprzytomniłam.
Zostaliśmy sami. Bez nauczyciela.
Co gorsza, nagle zakręciło mi się w głowie, a przed oczami pojawiły się mroczki.
No chyba sobie ze mnie żartujecie...
*Miałam oczywiście na myśli makijaż
#7 24-08-2015 o 16h47
Do rzeczywistości przywróciły mnie szepty osób znajdujących się w pomieszczeniu. Rozejrzałam się i automatycznie chwyciłam kulkę zwiniętego papieru w kratkę lecącą na mnie.
- Podaj dalej! - usłyszałam głos niektórych uczniów. Zaśmiałam się w ich kierunku i popatrzyłam po klasie szukając odpowiedniego celu.
- Biedna Nora - usłyszałam nagle teatralny szept Ariany - Nie ma zupełnie żadnej klasy w znajdywaniu sobie chłopaków. Kujon, bokser... Jeszcze trochę i zacznie chodzić z matematykiem.
Zmrużyłam oczy i rzuciłam kartkę prosto w platynową grzywę śmiejącej się blondi. Dziewczyna otworzyła usta i spojrzała na mnie wzrokiem pełnym oburzenia. Ja uniosłam brwi i przypatrzyłam się jej z zadowoleniem. Nie pozwolę, żeby jakaś paniusia wywyższała się moim kosztem.
Nagle do mojej mózgownicy wpadł całkiem niezły pomysł...
- Hej, ludzie - powiedziałam energicznie wstając i wychodząc na środek klasy - Na dobry początek roku chciałabym wam oznajmić, że dopiero co się tu wprowadziłam i zamierzam wyprawić parapetówkę.
Po klasie przebiegł szmer zainteresowania, wszyscy obrócili się w moim kierunku. Na tym mi zależało.
- Każdy z was dostanie jeszcze osobne zaproszenie, ale z góry mówię, żebyście wzięli stroje kąpielowe. To na razie wszystko, dziękuję.
Ludzie zaczęli kiwać głowami z uznaniem, część zdobyła się nawet na owacje. Ja zaczęłam iść w kierunku mojego miejsca, gdy dobiegł mnie złośliwy głos blondi.
- A co z Benem?
Spojrzałam na nią ze słodkim uśmiechem. Wyglądała, jakby nie mogła pogodzić się z faktem, że jestem bardziej lubiana od niej... Biedactwo.
- Wydaje mi się, że aktualnie jest trochę zajęty.
https://www.tumblr.com/search/selgomezedits
Kilka osób zaczęło cicho chichotać, a ja usiadłam z tyłu klasy. Wyciągnęłam telefon i wystukałam sms do mojego ojca:
"Tatuuuuuuuusiu, mogę zorganizować parapetówkę?????"
Po kilku sekundach otrzymałam wiadomość:
"Oczywiście, ale nie zdemolujcie domu ;)"
Uśmiechnęłam się do siebie. Cudownie...
Po zajęciach wróciłam do domu. Zauważyłam, że powoli staję się rozpoznawalna wśród osób z mojej klasy... Zatarłam ręce z zadowoleniem. Teraz już tylko pozostało mi zorganizować imprezę!
Pobiegłam na piętro do swojego pokoju po drodze omijając nierozpakowane jeszcze pudła. Trzeba będzie się w końcu nimi zająć, ale to później. Teraz czeka mnie misja...
Niczym superman wleciałam do przytulnego, niebieskiego pokoiku. Przysiadłam przy mahoniowym biurku, które znajdowało się przed wielkim oknem i wyjęłam swój laptop. Internetowo zamówiłam sześćdziesiąt sztuk najładniejszych zaproszeń błyszczących się w różnych kolorach tęczy (połowa na zaś). Następie wstałam i poszłam do garderoby się przebrać. Rozpuściłam kok i pozwoliłam swoim ciemnym falom opaść na ramiona. Eleganckie ciuchy zmieniłam na jasno brązowo-czerwoną bluzkę i jeansy. Zadowolona ponownie zbiegłam na dół.
Po kuchni krzątała się już nasza pokojówka, Susan. Bardzo miła z niej kobieta, a najlepsze jest to, że ma niezwykłą cierpliwość do moich ciągle zmieniających się nastrojów.
- Hej Susan! - krzyknęłam wychylając się zza ściany.
- Witaj Noro - Susan uśmiechnęła się nie odrywając wzroku od smażących się naleśników - Jak pierwszy dzień w szkole?
- Super! - zawołałam z radością wchodząc do kuchni - Poznałam kilka nowych osób, wyprawiam parapetówkę i...
Nie dokończyłam, ponieważ znów ogarnęły mnie mroczki. Oparłam się o blat szafki i przymknęłam oczy...
Ostatnio zmieniony przez Ove1299 (24-08-2015 o 16h48)
#8 25-08-2015 o 13h01
Ja... ja nie wiem, co ja pocznę bez moich durnych humorów. Gdyby nie one, gdyby nie one... to po prostu niewiarygodne, jak bardzo potrafią zmienić co po prostu robię, a nawet myślę!
- Noro, czy coś się stało?- spytała mnie zaniepokojona Susan. - Nagle przerwałaś i zbladłaś.
- Nic się nie stało, tylko trochę martwię się tą parapetówką. A zaprosiłam całą klasę, no, może z jednym wyjatkiem, którego i tak bym tutaj nie chciała...
- Och, kochana, to normalne, że się denerwujesz, przecież ty prawie nie znasz tych ludzi. - pani Susan uśmiechnęła się ciepło próbując mnie pocieszyć. Nagle straciłam cały wigor i energię, myśląc o imprezie. Tymczasem nasza pomocnica kontynuowała - To w zupełności normalne.
Uśmiechnęłam się do pani Susan. To przemiła kobieta, która zawsze potrafi podnieść na duchu, zarówno słowami jak i jej pysznymi wypiekami. Mamy szczęście, że pracuje dla nas, to kochana osoba.
- To, może ja sobie już pójdę... - uśmiechnęłam się do Susan przepraszająco. - Przepraszam, zagadałam panią.
- To za rozmowę trzeba przepraszać?
- No wie pani,w dzisiejszych czasach - roześmiałyśmy się obydwie..
Kiwnęłam głową i wyszłam z kuchni. Skierowałam się do swojego pokoju, gdy usłyszałam z dołu szczęk kluczy w drzwiach. Natychmiast rzuciłam się w ich kierunku.
Zbiegłam po schodach i niemal wpadając na tatę, przytuliłam się do niego krótko.
- Cześć, tatuś. Coś nowego w pracy? - lubiłam kiedy trochę o tym opowiadał. Czułam, że w ten sposób może znajdę z nim wspólny język. Może. Ale przecież jestem jego córką, a nie koleżanką z pracy i on nie zapomni o takich więziach w rozmowie ze mną.
- No cześć, ty moja córko. - poklepał mnie po ramieniu. - A, kompletna nuda, gdyby nie to, że za tydzień mam spotkanie. Gdzieś za granicą. Ma mnie nie być jakieś półtora tygodnia.
- Uuu, co się tym razem dzieje? - spytałam zaniepokojona o jakieś problemy w firmie.
- Och, absolutnie nic, mówiłem ci. - tata mnie wyminął i zawiesił swój płaszcz na wieszaku. - A co u ciebie w szkole? - uśmiechnął się do mnie błyskając zębami.
Roześmiałam się.
- No cóż, jest bardzo... ciekawie. - powiedziałam akcentując ostatnie słowo.
- To znaczy? - dociekał.
- Hmm, towarzystwo jest co najmniej interesujące.
- I to właśnie towarzystwo masz zamiar wprosić na parapetówkę?
- Ech... no właśnie... ja w tej sprawie chciałabym... - zaczęłam, ale nie dał mi skończyć.
- Przecież wiesz, że nie ma sprawy, zgadzam się. Tylko zbytnio nie szalejcie, nie chciałbym na tym miejscu jakiegoś metrowego krateru po imprezie. - widać po nim, że kończył rozmowę.
- Idziesz do pokoju, czy biura? - spytałam tylko, bo wcześniejszą odpowiedzią trochę się zdziwiłam.
- Do biura. To, że jestem w domu, nie oznacza, że skończyłem już pracę.
- Jakby co, ja będę u siebie.
Z powrotem wbiegłam na górę, kierując się do swojego pokoju.
Nietypowo, w tym roku rozpczęcie szkoły odbywało się w czwartek, nie w poniedziałek, jak zwykle. Toteż jeszcze jutro idziemy do szkoły, ale pojutrze mamy weekend. Skoro tak...
Musiałam to znaleźć. Jeśli mi się nie uda, naprawdę kiepsko wszystko zacznę. Nerwowo przeszukiwałam każde pudło stojące w korytarzu lub w moim pokoju. Te na korytarzu zostały już sprawdzone, co wcale nie poprawiło mojej sytuacji.
Spojrzałam na zegarek. Dziewiętnasta czterdzieści trzy.
Niedobrze, co najmniej o dwudziestej muszę zacząć żeby się wyrobić. Nie ma czasu!
Nadal przeszukiwałam pudła w pokoju, powoli tracąc nadzieję, że to znajdę. Co ja z tym mogłam zrobić?
Sprawdziłam już wszystko, niczego nie znalazłam. Tragedia, czarna rozpacz. Kładę się na łóżko, i myślę o moim celu. Gdzie to może być...
Pudła? Patrzyłam. Nie ma. Szafki? Sprzawdziłam. Nie ma. A przecież po przyjeździe tego nie wyjmowałam, nie ma mowy. Musi być gdzieś w pudłach. Sprawdzę jeszcze raz.
Szybko wstałam z łóżka, przez co zakręciło mi się w głowie. Straciłam równowagę dodatkowo potykając się jeden z pakunków i upadłam.
- Ałaaaa... - jęknęłam. - Co ze mnie za niezdara...
Mocno uderzyłam się w któryś z czulszych punktów stopy i upadłam podpierając rękami, ale w zły sposób. Okropnie bolały mnie kłykcie.
Otworzyłam oczy, spojrzałam przed siebie, pod łóżko. Jest! Jest, jest, jest! Znalazłam! Pod szczebelkami leżało pudełko którego szukałam...
Szybko po nie sięgnęłam i otworzyłam. Moim oczom ukazały się nowe, pachnące jeszcze księgarnią podręczniki potrzebne na jutrzejsze zajęcia.
Jestem uratowana.
Odetchnęłam z ulgą, wstałam i podeszłam do biurka. Położyłam na nim książki i przygotowałam wszystko na jutro. Notesy do własnych notatek i wniosków, zeszyty z oficjalną wersją mojej wiedzy i podręczniki, których się naszukałam.
Usiadłam orzy biurku i przeczytałam parę działów na kolejny dzień szkolny, zrobiłam notatki i dałam sobie spokój. Zegarek wskazywał z pięć dziewiątą, więc poszłam się umyś.
Stanęłam przed lustrem z szczoteczką w zębach i szorując ich powierzchnię sporzałam w swoje oczy. Pani Susan mówi, że dziewczyna w moim wieku powinna a) interesować się chłopakami, których ja w większości ignoruję. B) żyć własnym życiem, czego podobno nie robię, czego po prostu nie umiem. Bywa. Taka jestem. Przynajmniej wtedy kiedy nie mam humorów.
Wypłułam pianę z ust u przepłukałam je.
Robiąc przed luatrem luźnego koka do spania, mówiłam do siebie.
- Może tak zbyt skupiam się na reakcji chemicznej, lub wzorze matematycznym, że nie dostrzegam, nie chcę dostrzegać tego, co się dzieje wokół? Tych imorez, o których się mówi, chłopaków, o których się plotkuję... może... może nie... to bez sensu. Skończę szkołę, to pomyślę. Nie. Nie, bo pójdę na studia. To potem będe myśleć. Nie, bo praca. I ciągle wchodzi na to, że będe wszystko przekładać, ale... na moim etapie, w moim poczuciu... to bez sensu.
Skończyłam dopinać koka i wyszłam z łazienki, jakby wzburzona samą sobą.
Zajrzałam jeszcze przed snem do taty, by cicho powiedzieć "dobranoc" i wróciłam do siebie. Położyłam się do spania, ale w momencie gdy zasypiałam, przed oczami widziałam jeszcze mroczki.
I zasnęłam.
#9 25-08-2015 o 22h08
- Nie mów, że się boisz- Ben spojrzał na mnie szyderczo. Stałam na starej, drewnianej skrzynce, a tuż przy niej skakała zgraja wściekłych wilczurów. Tuż za nimi jak gdyby nigdy nic stał blondyn.
- Zabierz te potwory! - krzyknęłam. Zazwyczaj nie bałam się psów, ale te napawały mnie ogromną paniką - Ben, zrób coś!
- Jak mnie nazwałaś? - chłopak zapytał zdziwiony. Przypatrzyłam się mu, jednak nagle na skrzynkę naskoczył jeden z psów. Złamała się ona na pół, a ja zaczęłam spadać w nicość...
- Ratunku!!!! - krzyczałam, starając się dostrzec cokolwiek w otaczającej mnie ciemności. Nagle poczułam, jak ktoś łapie moje dłonie i łączy je z tyłu jakimiś metalowymi obręczami. Zaczęłam się wyrywać, jednak w tej samej chwili usłyszałam głos Bena.
- Zaufaj mi.
Ten głos wzbudził we mnie jeszcze większą panikę. Zaczęłam się mocniej szarpać, jednak nic to nie dało. Chłopak stanął przede mną i potrząsnął mnie za ramię. To olało.
- Zaufaj mi - powtarzał, podnosząc głos, aż przerodził się we wrzask - Zaufaj mi! Zazzzzajzzz mzzzz! zzzzz! dzzzzzz!
- DZZZZZZZZZZZYYYYYYYYYYYŃŃŃŃŃŃŃŃŃŃŃ!!!!!!!!!
Obudziłam się z krzykiem na dźwięk budzika. Wyłączyłam urządzenie i skuliłam się na łóżku. Jeżeli już zawsze mam mieć koszmary, to chyba przestanę chodzić do szkoły. To miejsce mi nie służy.
Wstałam energicznie z łóżka i wciąż drżącymi ze zdenerwowania nogami podreptałam do garderoby. Nie zamierzałam ponownie zasypiać.
Nie wszystkie moje rzeczy były wypakowane, tak więc wzięłam paczkę opisaną jako "ubrania inne" (zupełnie nie wiem, dlaczego) i zaczęłam przeszukiwać ją wyrzucając zdecydowaną część ubrań na podłogę. W końcu wyciągnęłam luźną bluzkę z odsłoniętym jednym ramieniem i podarte szorty. Zgarnęłam wszystkie podręczniki jednym, płynnym ruchem do plecaka i zbiegłam na dół. Wpadłam po drodze do kuchni, przywitałam się z Susan i zjadłam pierwsze śniadanie wzięłam do torby drugie. Następnie pobiegłam prosto do szkoły.
Otworzyłam z impetem drzwi wejściowe i, krokiem hollywoodzkiej gwiazdy, skierowałam się w stronę klasy.
Nagle moją uwagę przykuł plakat wiszący po lewej stronie. Podeszłam bliżej i wczytałam się w jego treść.
"Lubisz taniec? Kochasz śpiew? Chcesz występować na scenie?
Weź udział w szkolnym projekcie COUNTING STARS!
Zapisy w sali 35 u pani Logan"
Uuuuuuu.... Coś dla mnie!
Uśmiechnęłam się, po czym zaczęłam zmierzać na drugie piętro, do sali 35. Od wczoraj zaczęłam powoli ogarniać numerację klas, liczyłam więc, że się nie zgubię.
Gdy dotarłam pod klasę było jeszcze dziesięć minut przed dzwonkiem. Zdążę.
Zapukałam do drzwi i powoli weszłam do środka.
W środku z uśmiechem przywitała mnie młoda nauczycielka. Miała sięgające ramion rude loki, zielone oczy i piegowatą twarz. Sprawiała bardzo miłe i przyjazne wrażenie.
- W czym mogę Ci pomóc? - spytała.
- Dzień dobry - przywitałam się radośnie - ja w sprawie projektu...
- A, oczywiście - twarz nauczycielki rozpromieniła się jeszcze bardziej. Pewnie wkładała dużo serca w to... coś - Jak się nazywasz?
- Nora Wood - mówiłam, gdy pani Logan notowała to w swoim kalendarzu - jestem z klasy 1B.
- To dlatego nigdy wcześniej ciebie nie widziałam - zaśmiała się kobieta - Musiałabym usłyszeć, jak śpiewasz... Ale teraz raczej nie ma na to czasu. Przyjdź dzisiaj po lekcjach, przeprowadzimy mały kasting. Jeżeli ktoś jeszcze dzisiaj się zapisze, to możesz spodziewać się towarzystwa.
- Dobrze - uśmiechnęłam się, szczęśliwa, że w końcu mogę jakoś wykorzystać swoje talenty - Dziękuję bardzo i do zobaczenia! - zawołałam uciekając na następną lekcję... Język angielski.
- Wyciągnijcie zeszyty - przywitała nas wysoka, szczupłą nauczycielka w okularach. Wyglądała dosyć groźnie, co potęgował jej oschły ton - dzisiaj omówimy Przedmiotowy System Oceniania na lekcji języka angielskiego. Zapiszcie datę i temat...
Otworzyłam zeszyt i w prawym górnym rogu strony zaczęłam pisać datę. Po chwili jednak musiałam przestać, ponieważ kartka wypełniła się ciemnymi plamkami...
Ostatnio zmieniony przez Ove1299 (26-08-2015 o 19h15)
#10 26-08-2015 o 17h15
`Do świata przywrócił mnie surowy głos nauczycielki.
- Po pierwsze, i całkiem oczywiste, obowiązuje tu szkolny regulamin.
Punkt drugi, w klasie, w czasie zajęć panuje absolutna cisza. Gdy mówi nauczyciel, nie przerywa się. Jeśli chcesz coś powiedzieć, czekasz na zgodę nauczyciela.
Na lekcji pod żadnym warunkiem nie wychodzimy z klasy.
Pani Morison kontynuowała, a ja zapisywałam, jak cała reszta. Nauczycielka zdecydowanie budziła respekt. Szczęście, że tu będę siedzieć sama. gdyby, nie daj Boże, koś się dosiadł, byłaby tragedia. Żałoba narodowa.
Rozejrzałam się po klasie. Zauważyłam, że nwet nasz klasowy klaun z chemią na twarzy zatopiła buźkę w zeszycie notując reguły. Ha, jakiś nauczyciel będzie nas teraz temperował...
Zajęcia mijały bardzo spokojnie. W większości, mieliśmy dziś inne przedmioty niż wczoraj, więc znowu nasłuchaliśmy się regulaminów, wymagań i systemów oceniania.
Kiedy po lekcjach wychodziłam ze szkoły, czułam, że o czymś zapomniałam. Obróciłam się patrząc na budynek. Co to było...
Plakat. Projekt COUNTING STARS. Pani Logan.
Nieeee... ja to potrafię sobie życia zabałaganić jak nikt inny... choć może takie zajęcia by mi się przydały? Żebyśmy tam tylko nie pracowali zespołowo...
Wbiegłam na pierwsze, drugie piętro i zdyszana rzuciłam się do sali trzydzieści pięć. Jednak zanim weszłam, wyrównałam oddech, poprawiłam włosy, żeby nie wyglądać jak jakiś niechluj...
Zapukałam i weszłam do sali. O dziwo, ktoś już w sali był. Pani Logan stojąc za keybordem i grając cicho melodię piosenki właśnie przesłuchiwała Arianę, więc dyskretnie podeszłam do ostatniej ławki kiwając głową na przywitanie nauczycielce, która stała do mnie twarzą. Naprzeciwko Ariany.
Uśmiechnęłam się. Jakkolwiek badziewnie by wyglądało to, że jest taka księżniczka własnych wyobrażeń konkuruje z nieśmiałą nową dziewczyną. Jak z jakiegoś kiepskiego filmu amerykańskiego. Takie utarte schematy, ale ciekawe, jeśli dzieją się w prawdziwym życiu.
Ariana stała do mnie tyłem, więc nie było mowy, żebym jej zdekoncentrowałam swoim przyjściem. Niech się dziewczyna wyśpiewa w spokoju, poczekam normalnie na swoją kolej. Głos miała całkiem całkiem, tylko myślę, że chciała się trochę zbyt popisać przed panią Logan, i wyszło jak wyszło. Kiedy skończyła, cicho zaklaskałam, przez co zwróciła na mnie uwagę.
- A ty tu czego? - od razu na mnie chałkneła. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Dlaczego w kontakcie z tymi ludźmi budzi sie we mnie z taka zimna osoba? Czy to dobrze?
- No jak to co? Przyszłam posłuchać mojej znajomej z klasy. Nie, żebyśmy były jakimiś dobrymi koleżankami, ale to dopiero drugi dzień szkoły, może być gorzej. - Ja to powiedziałam? Robię postępy.
Ariana fuknęła, ale odwróciła się do pani Logan, która teraz coś do niej mówiła. Ja napiłam się wody, i dopiero podeszłam do nauczycielki.
- Dzień dobry, ja miałam podejść po zajęciach. - przywitałam się.
- Tak, tak, tutaj masz tekst piosenki - pani Logan dała mi kartkę do reki. Rzuciłam okiem na tekst. - Rozczytaj go, proszę, melodię przegram ci na keybordzie. Chciałabym żebyś zaśpiewała to dwa razy, samej i z moim akompaniamentem, okej?
- Oczywiście. - uśmiechnęłam się niepewnie.
- Tymczasem, Ariano, jeszcze jutro tutaj podejdź, omówimy szczegóły. Do widzenia!
- Do widzenia, proszę pani. - klasowy klaun uśmiechnął się słodko i wyszedł z sali. Odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej sobie poszła.
Nauczycielka przegrała mi melodię do piosenki. Ja żeby się rozśpiewać stanęłam w którymś z końców klasy i najpierw zanuciłam gamę, potem triady, ćwiczyłam gardło. Zawsze się tak powinno robić przed występem, jakimkolwiek. Bo bez przygotowania, może wyjść kompletna beznadzieja.
- Dorze, zaczynajmy już. - pogoniła mnie pani Logan stojąca za keybordem, szybko notując coś w zeszycie.
Nie wyjdzie mi, zbłaźnie się przed tą miłą osobą, już się jej na oczy nie będę mogła pokazać! Ratunku, pomoże ktoś? Niech teraz zadzwoni mój telefon, i niech tata mi powie, że mam natychmiast wracać do domu, ja z wielką chęcią ucieknę!
Raz kozie śmierć...
- Lately I've been, I've been losing sleep
Dreaming about the things that we could be
But baby I've been, I've been prayin' hard
Trochę zmęczyłam sobie gardło wyśpiewaniu tego dwa razy. Może to nie był taki dobry pomysł? Kiedy skończyłam śpiewać z akompaniamentem, otrząsnęłam się. Już nigdy się na coś takiego nie piszę! Nie mam mowy.
Spojrzałam na panią Logan, ale zamiast niej zobaczyłam tylko czarne plamki, zakręciło mi się w głowie.
Ostatnio zmieniony przez Lucia33 (26-08-2015 o 18h57)
#11 26-08-2015 o 20h37
Oparłam się o jedną z ławek tracąc równowagę.
- Noro, wszystko w porządku? - zaniepokoiła się pani Logan. Pokręciłam głową i wzięłam głęboki oddech.
- Nie, wszystko w porządku - powiedziałam i spojrzałam na nią - Czasami na chwilę tracę równowagę...
- Ale nie zemdlejesz? - kobieta uśmiechnęła się, a ja odpowiedziałam śmiechem.
- Nie, jeszcze nigdy mi się to nie zdarzyło.
Pomyślałam o swoim małym występie kilka minut temu i lekko się skrzywiłam.
- Nie wyszło mi, prawda?
Pani Logan ponownie uśmiechnęła się życzliwie.
- Masz piękny głos, Noro - zaczęła - ale wydaje mi się, że jest trochę zbyt delikatny... Albo za bardzo się boisz. Mogłabyś spróbować jeszcze raz? Tylko może od... tego fragmentu - wskazała na kartę - Tu musisz zaśpiewać z większą werwą i bardziej energicznie.
Sama zaczęła grać i śpiewać. Muszę przyznać, że ma cudowny głos.
- Dasz radę? - spytała po zakończeniu.
Odkaszlnęłam i podskoczyłam kilkakrotnie, aby rozluźnić mięśnie.
- Postaram się.
Nauczycielka uśmiechnęła się i zaczęła grać akompaniament. Teraz się już nie wycofam.
Dam radę. Dam radę. Dam radę.
I feel the love
And I feel it burn
Down this river every turn
Hope is a four letter word
Make that money
Watch it burn
Zaczęłam chodzić po sali w rytm muzyki. To pozwalało mi się wciągnąć w muzykę, zapomnieć o świecie dookoła i skupić się na wyśpiewywanym dźwięku. W miarę piosenki zaczęłam się rozkręcać.
I feel something so wrong
Doing the right thing
I couldn't lie, couldn't lie, couldn't lie
Everything that downs me makes me wanna fly
Minęłam już fragment, w którym miałam skończyć śpiewać, ale nawet tego nie zauważyłam. Pani też wydawała się pochłonięta muzyką. Zaczęłam tańczyć wciąż śpiewając.
Take that money
Watch it burn
Sink in the river
The lessons I've learned
Everything that kills me...
Makes me feel alive
Lately I've been, I've been losing sleep
Dreaming about the things that we could be
But baby I've been, I've been prayin' hard
Said no more counting dollars
We'll be counting stars
Po skończeniu byłam trochę zasapana, ale szczęśliwa. Zawsze kochałam śpiewać i tańczyć.
Nagle moją uwagę zwróciła pani Logan, która zaczęła... klaskać!
- Brawo - powiedziała - Tym razem wyszło świetnie!
- Widzi pani... - zaśmiałam się - Ja czasami muszę po prostu... Przestać myśleć.
Link do zewnętrznego obrazka
http://weheartit.com/mohammadashrafashraf42/collections/26177832-selena-gomez
Obie zaczęłyśmy się śmiać, po czym nauczycielka zaczęła zapisywać coś w swoim notesiku.
- Już jest pewna grupka aktorów, ale muszę poukładać jeszcze kilka spraw. Przyjdź jutro z Arianą, może dostaniecie jakieś pewniejsze informacje. Teraz możesz już iść.
Pokiwałam głową z radością.
- Dziękuję bardzo i do widzenia! - powiedziałam kierując się do wyjścia - I miłego wieczoru życzę!
- Wzajemnie! - uśmiechnęła się pani Logan i pomachała mi na pożegnanie.
Przed wyjściem ze szkoły wyjęłam z torby swój notes. Miałam w nim zapisane wszystkie imiona znajomych z klasy. Teraz tylko muszę je wpisać na zaproszenia i...
- No proszę, proszę - usłyszałam dziwnie znajomy głos - Kogo my tu mamy...
Nagle dotarło do mnie, skąd go znam. Natychmiast zawrzała we mnie złość.
- Nie boisz się włóczyć tak późno po szkole? - spytał Ben podchodząc do mnie. Wzięłam oddech i uspokoiłam się, ale nie zamierzałam wysilać się na uśmiech.
- Jeszcze nie jest późno.
- Grzeczne dziewczynki o tej porze już dawno śpią.
Popatrzyłam na niego z irytacją. Postanowiłam postawić sprawę jasno.
- Słuchaj, nie wiem, w jakie gierki grasz, ale...
- A co to? - przerwał mi wyrywając z moich rąk notes. Popatrzyłam na niego z oburzeniem, po czym rzuciłam się, aby wyrwać swoją własność.
- Oddawaj! - krzyknęłam, jednak chłopak był o wiele za silny. Odepchnął mnie, a ja straciłam równowagę i upadłam na ziemię.
- Jason Larien, Rose Monroe... Ej, a gdzie ja?! - usłyszałam, zanim mroczki przed oczami przesłoniły mi obraz...
#12 30-08-2015 o 12h50
Potrząsnęłam głową, chcąc pozbyć się czarnych punkcików sprzed oczu. Miałam jednak większy problem.
- A gdzie jestem ja? - usłyszałam po raz kolejny. Przewróciłam oczami, patrząc na pewnego siebie Bena.
Hmm... co by tu...
Usmiechnęłęłam się do niego nieprzyjemnie, ale starając się, żeby wyszło trochę za słodko.
- Lista jest jeszcze niedokończona, poza tym najdroższych memu sercu, zapisuję na końcu. - mój głos ociekał sarkazmem.
- Sorry, ale zgubiłam się po tych twoich "najdroższych". Co to właściwie za słowa? "Najdroższy", "memu"? - szydził w odpowiedzi. - Tak, to drugie to może prawda, bo Arianę wymieniłaś gdzieś na początku.
- Jakiś ty spostregawczy... - wolałam skupić się na jego kolejnym zdaniu. To, jak się wyrażam, to moja sprawa, jesli nikogo tym nie rażę. - Teraz oddaj zeszyt. - wstałam otrzepując się z brudu dziedzińca.
- Nie ma mowy. - Ben uśmiechnął się szyderczo. - To może być całkiem ciekawe.
Nabrałam powietrza w usta, a potem powoli je wypuściłam, uspokajając się. Jestem zmęczona całym dniem, chcę iść do domu, ale nie ruszę siębez notesu.
- Nie wiem, czego ty ode mnie chcesz, po prostu oddaj mi ten głupi notes!
Chłopak uśmiechnął się nieżyczliwie, i otworzył mój zeszyt, po czym zaczał przekładać strony. Człowieku, czego ty szukasz...
Zdenerwowałam się. Nie wiedziałam co robić. Gadanie nic nie pomoże. Więc może...
Kopnęłam go na oślep, a on zaskoczony wypuścił z rąk mój notatnik. Szybko sięgnęłam po swoją własność. Gdy już miałam ją w rękach, wzięłam swoją torbę i zaczęłam biec, uciekać z dziedzińca. Usłyszałam jeszcze jak chłopak przeklina i się śmieje. Co z nim jest nie tak?
Gdy wybiegłam poza terem szkolny, skręciłam w prawo, w uliczkę z przystankiem autobusem. Dziś, choć nie miałam daleko do domu, chciałam jechać autobusem. Gdybym musiała iść, dostawałabym ciągle jakiejś paranoi, że ktoś idzie za mną. Brrr... ciągle się trzęsłam. Nie lubię takich sytuacji, bardzo ich nie lubię, ale kto je lubi? Wątpie, aby kogokolwiek by coś takiego śmieszyło.
Może prócz Bena.
Pozostaje pytanie: zaprosić go, czy nie?
Wróciłam do domu, i nie witając się z nikim, poczłapałam do swojego pokoju. Nie miałam ochoty na kompletnie na nic, to spotkanie z Benem mozno wytrąciło mnie z równowagi. Nu nic. Zaczęłam przygotowywać się na kolejny dzień. Bez zapału spakowałam się, i zaczęłam się uczyć, ale moje myśli wciąż krążyły koło czegoś innego. Po prostu nie mogłam się skupić. W końcu, z iytacją rzuciłam książki do plecaka i znudzona siedziałam przy biurku, kiedy zakręciło mi się w glowie. Jetsem zmęczona, roztrzęsiona, to normalne, że pojawiają mi się mroczki przed oczami. No nie?
#13 06-09-2015 o 09h12
Nagle do mojego pokoju wbiegła Amelia.
- Skarbie, szybko, musisz coś zobaczyć! - entuzjastycznie krzyknęła w moją stronę i pociągnęła mnie za rękę. Mimowolnie pobiegłam za nią w dół schodów aż znalazłyśmy się na półpiętrze. Wtedy zaniemówiłam.
Cały parter był zatłoczony różnej maści szczeniąt i kociąt. To było urocze, ale jednocześnie trochę przerażąjące. Skąd one się tu wzięły?
- Ami, o co tu chodzi?
- Zaraz zobaczysz - uśmiechnęła się złowieszczo, po czym wybuchła śmiechem typowym dla wszystkich strasznych złych charakterów w bajkach. Ponownie zwróciłam wzrok na parter i spostrzegłam, że wszystkie zwierzęta patrzyły się prosto na mnie. Chwilę stały tak wpatrując się we mnie jak w obrazek, po czym zaczęły razem, chóralnie, z podziałem na głosy śpiewać pamiętną piosenkę.
Lately I've been, I've been losing sleep
Dreaming about the things that we could be
Dziwne... To nie wigilia, prawda?
Nagle ktoś postukał mnie po ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam... No kogo? Bena!
- No proszę, proszę - przywitał mnie takim samym tonem, jak ostatnio, uśmiechając się szyderczo.
- Co ty tu... - chciałam spytać, ale mi przerwał.
- Jesteś inna, wracaj do swoich - powiedział, po czym zepchnął mnie ze schodów. Nie uderzyłam jednak w podłogę, ale wpadłam w sam środek morza zwierzaków. Zaczęłam spadać w dół, jakbym topiła się w niesamowicie głębokim basenie futrzastych kulek, cały czas powtarzających te same słowa
Lately I've been, I've been losing sleep
Dreaming about the things that we could be...
- Dzzzzzyyyyyńńńńńń!!!!!
Otworzyłam szeroko oczy i z impetem uderzyłam w budzik. Co to są za sny? Ostatnio mam same koszmary. Chociaż ty razem nie jestem spanikowana, to jednak wolałabym mieć w miarę normalny sen. Albo w ogóle ich nie mieć, żeby się zrelaksować i odprężyć.
Wstałam i zaczęłam się pakować... I w tym momencie zdałam sobie sprawę, że jest sobota. Mogłam się spokojnie wyspać.
Aż przysiadłam na krześle ze zdumienia. Dlaczego wczoraj nie wyłączyłam budzika?!
No nic, przeboleję. I tak za nic nie chciałabym dalej śnić tego snu.
Wstałam z krzesła, po czym spojrzałam na zegarek. Była 7:04. Nie widząc niczego innego do roboty poszłam do garderoby i zajęłam się przekładaniem moich ubrań z pudeł do szaf. Oczywiście z podziałem n kolory i styl.
Nie zajęło mi to dużo czasu, pomimo nadmiaru ciuchów. Akurat porządkowanie garderoby zawsze sprawia mi przyjemność - przynajmniej wiem, co mam i kiedy mogę to założyć.
Niecałą godzinę później znów rozpakowywałam pudła, tym razem jednak te z kosmetykami i innymi bibelotami stojące w moim pokoju. Najbardziej potrzebne rzeczy kładłam na toaletkę. Była ona chyba jednym z najpiękniejszych mebli z całego pokoju. Zawsze wyobrażałam sobie takie toaletki jako obowiązkowy mebel każdej damy z czasów Jane Austin, dlatego byłam zadowolona, że wraz z nowym domem stałam się jej posiadaczką.
Gdy skończyłam to zajęcie straciłam ochotę na pracę w pokoju, więc ostatnie trzy pudła (z książkami, nie wiem, po co mam tyle książek... No ale czasami mi coś odbija) odsunęłam pod ścianę, żeby nie przeszkadzały w poruszaniu się po pokoju. Następnie weszłam z powrotem do garderoby, wybrałam jakieś fajne ciuchy, po czym poszłam do łazienki się oporządzić.
Gdy wróciłam do pokoju mój telefon nagle zaalarmował przyjście wiadomości sms. Usiadłam na łóżku i odebrałam go. Był od jakiegoś nieznanego numeru, co jeszcze bardziej mnie zaciekawiło.
"Hej Nori, organizujemy wspólne wyjście do Harrods, poszłabyś?
Spotykamy się przy piekarni Paul o 12.
Ariana"
Uśmiechnęłam się. Jestem ciekawa, co też nasza Ariś wymyśliła. Bez względu na wszystko - będzie ciekawie.
Link do zewnętrznego obrazka
http://weheartit.com/entry/64786899
Spojrzałam na wyświetlacz. Jest godzina 10.57. Powinnam zdążyć.
Wróciłam do garderoby i wyjęłam czarną, rozkloszowaną sukienkę na grubych ramiączkach i kolorowy pasek w kwiaty. Rzeczy bardzo dobrze na mnie wyglądały, a mimo to nie byłabym załamana gdyby zostały "przypadkowo" zniszczone (z Ari wolę być gotowa na wszystko). Do tego wzięłam pasujące do paska baleriny, czarną torebkę (do której włożyłam wszystkie niezbędne rzeczy) i wisiorek z czarnymi piórkami. Poprawiłam jeszcze tylko fryzurę i pobiegłam na spotkanie.
Za trzy południe stawiłam się przed wspomnianą kawiarnią. Już z daleka zauważyłam Arianę w towarzystwie kilku nieznanych mi osób. Ona również mnie rozpoznała.
- Jednak przyszłaś - zlustrowała mnie wzrokiem, jednak zaraz później życzliwie się uśmiechnęła - Poznajcie się, to Nora.
- Witajcie! - uśmiechnęłam się najpiękniej jak potrafiłam, po czym wyciągnęłam rękę na powitanie. Przede mną stało dwóch wyższych ode mnie chłopaków (jeden brunet o dłuższych włosach i ciemnych oczach, drugi blondyn, również ciemnooki), dwie psiapsiółki Ariany i jedna dziewczyna, ruda, mniej-więcej mojego wzrostu, może trochę wyższa. Przedstawili mi się wszyscy: Jonas i Denis, Amy i Lucy oraz Evelyn.
- Przepraszam za spóźnienie! - przerwał nam głos chłopaka, który dopiero co dotarł. Spojrzałam w jego stronę. Wysoki, wysportowany... Całkiem niezły.
Gdyy nie to, że od razu przykleił się do Ari.
Po chwili przywitań oderwali się od siebie i w tej chwili nowy popatrzył na mnie z zainteresowaniem.
- Kto to?
- To Nora, moja znajoma z klasy.
- Miło mi - wyciągnęłam rękę na powitanie, on odwzajemnił gest z uśmiechem.
- Jack - powiedział, po czym spojrzał na mnie wzrokiem, od którego przeszły mi ciarki po plecach. Mam co do niego bardzo złe przeczucie... No ale cóż, mam nadzieję, że Ari go przypilnuje.
W tej chwili wspomniana blondynka klasnęła w dłonie aby zwrócić na siebie naszą uwagę. Chyba nie zauważyła poprzedniej sytuacji.
- Skoro już jesteśmy w komplecie, to chodźmy! - zawołała, po czym poprowadziła nas do środka.
Nie bez powodu wybraliśmy się właśnie tam. Jest to chyba największe centrum handlowe w Europie. Ceny są dość wysokie, ale my nie należymy do najbiedniejszych, więc możemy sobie pozwolić na tutejsze zakupy.
Najpierw poszliśmy do działu z czekoladą, potem do słodyczy. W międzyczasie dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Panowała bardzo radosna atmosfera, ale mimo to miałam ciągłe wrażenie, że Jack jest mną żywo zainteresowany. Nie żeby coś, ale skoro ma dziewczynę (i to stojącą tuż obok niego) to mógłby czasem zwrócić też na nią uwagę.
Ari chyba wyczuła, że coś jest nie tak. Zaczęła czasem spoglądać na mnie z niemą groźbą w oczach. Ja wtedy kiwałam głową, mając nadzieję, że zrozumie, iż nie chcę mieszać w ich relacji. Dlatego często celowo starałam się włączyć Arianę do rozmowy, szczególnie gdy pytania zadawał Jack.
W pewnej chwili dziewczyny zapragnęły pójść do sklepu z ciuchami. Było to na którymś-tam piętrze. Nie znałam jeszcze tego centrum (w końcu dopiero co się wprowadziłam) więc postanowiłam nie odłączać się od grupy.
Jednak gdzieś po drodze moją uwagę przykuła śliczna, granatowa sukienka. Wieczorowa, ozdabiana kryształkami. Kiedyś muszę ją kupić.
Zwróciłam się ponownie w stronę grupy, ale zorientowałam się, że w pobliżu nie ma nikogo mi znajomego. Trochę spanikowana zaczęłam iść w kierunku, w którym wydało mi się, że poszli. Nie chciałam, aby strach przejął nade mną kontrolę, ale czułam, że z każdym kolejnym krokiem jestem coraz bardziej zagubiona.
Na domiar złego trochę zakręciło mi się w głowie, a przed moimi oczami pojawiły się plamki...
Ostatnio zmieniony przez Ove1299 (06-09-2015 o 09h14)
Strony : 1