Hejka Na początku chciałabym podkreślić, że w tym opowiadaniu pomagała mi mama i nie do końca jest mojego autorstwa. A więc miłego czytania!
Cześć, jestem Asia, a dokładniej Joanna Witkowska. Mam 13 lat, niebieskie (właściwie to błękitne) oczy, brązowe włosy za ramiona i dwóch braci oraz starszą siostrę, która studiuje medycynę. Mieszkam na wsi i hmm... Właściwie to wolę się o sobie nie rozpisywać, żeby nie znudzić Was już na początku mojej opowieści. Poza tym chyba już wystarczająco dużo o mnie wiecie, a jeśli ktoś czuje niedosyt informacji to się jeszcze później o mnie co nieco dowie. Oczywiście nie oznacza to, że mam zamiar pisać tu swoją biografię, nie! Moja historii będzie zupełnie o czym innym. A właśnie, o czym? Niedawno przydarzyła mi się niesamowita przygoda. Opowiadałam ją już mojej przyjaciółce, ale ona tylko powiedziała mi, że mam bujną wyobraźnię (oczywiście w pozytywnym znaczeniu), a kiedy tłumaczyłam jej, że to przydarzyło mi się naprawdę to popatrzyła na mnie jakoś dziwnie, wzruszyła ramionami i... poszła sobie! Na początku oburzyła mnie ta totalna ignorancja z jej strony, ale później ją zrozumiałam. Gdyby to ona opowiedziała mi podobną historię, zapewne wykazałabym się takim samym zaciekawieniem jak ona. No trudno... Nawet od swojej przyjaciółki nie mogę wymagać, by ślepo wierzyła w każde me słowo. Postanowiłam, że już nikomu więcej nie opowiem o swojej przygodzie, żeby nie narazić się u innych na śmieszność i na początku to nawet udawało mi się trzymać tego postanowienia, no ale w końcu nie mogłam już wytrzymać. Sami wiecie lepiej, lub gorzej, że to bardzo trudno wiedzieć o czymś niesamowitym i nie móc się tą wiadomością podzielić z nikim, kto okazałby choć trochę zrozumienia. Stwierdziłam, że spiszę tą moją historię i może ktoś, kto ją kiedyś przeczyta, uwierzy moim słowom. Pewnie nie będę mogła z taką osobą siąść i spokojnie porozmawiać o tym wszystkim, ale sama świadomość, że gdzieś istnieje jakiś człowiek, który potrafi mnie zrozumieć sprawi, że poczuję się lepiej. Tak więc spisałam tu moje przeżycia, a ich prawdziwość zostawiam do Waszej oceny.
Wszystko zaczęło się, jak to zwykle bywa, bardzo niewinnie (jeśli chcecie wiedzieć dokładniej, to w pierwszą środę wakacji ), a mianowicie od zabawy lalkami z moją koleżanką Beatą w wyścigi pływackie. Nie myślcie sobie teraz, że jestem jakoś bardzo dziecinna. Kiedy się ma 13 lat to jeszcze czasem chce się człowiekowi w coś pobawić, no i bardzo dobrze, bo gdyby tak nie było, to by się 13-latkom z pewnością bardzo nudziło. Zabawa moja z Beatą może Was dość zniechęcić co do mej osoby, ponieważ zachowałam się wtedy jak ostatni idiota, ale pocieszcie się myślą, że normalnie taka nie jestem. Proszę więc Was, byście zaczęli czytać to bez żadnych uprzedzeń, a ja nie będę już dłużej przeciągać i zacznę w końcu tą opowieść...
- Gotowi, do startu, start! – krzyknęła moja koleżanka. Lalki ruszył do zawodów.
- Hej! – Beata chwyciła mnie za rękę. – Oszukujesz! Lalki tak szybko nie pływają!
- Tak? A to niby jak szybko według ciebie, pływają lalki, co? Bo mi się coś zdaje, że one w ogóle nie potrafią pływać – spytałam z przekąsem i wyszarpnęłam rękę z uchwytu koleżanki.
- N...no tak, ale... - zmieszała się Beata i już próbowała znaleźć coś na swoją obronę, lecz brutalnie jej przerwałam:
- Żadne „ale”. Weź mi nie przeszkadzaj i bawmy się dalej. Może nawet pozwolę ci wygrać.
Na te słowa moja emocjonalna znajoma zrobiła się cała czerwona.
- Co ty sobie myślisz! - wybuchła. - Ty mi pozwolisz wygrać!? Jeśli ktoś tu komuś ma dawać fory to raczej ja tobie! A poza tym całkowicie zdaję sobie sprawę z tego, że lalki nie umieją pływać, bo nie jestem taka głupia jak ty! Tyle, że jeśli mamy się normalnie bawić, to nie możemy rozwijać jakiś kosmicznych prędkości, ale musimy wyobrazić sobie, że nasze lalki są ludźmi i...i udawać, że płyną jakoś... no wiesz...normalnie.
Teraz z kolei ja się wściekłam.
- Ja głupia!? Też sobie wymyśliła, królewna. Nie rozwijam żadnych „kosmicznych” prędkości”. Ludzie też potrafią tak szybko pływać, a szczególnie ta osoba, którą udaje moja lalka. Po prostu to ty jesteś strasznie cienka z pływania i wydaje ci się, że coś takiego jest niemożliwe!
- Uch! I tak pływam lepiej od ciebie!
- Tak ci się tylko wydaje!
- Tak? No to zobaczymy. Zróbmy sobie same wyścigi pływackie. Okaże się, która z nas jest lepsza. Chyba się nie boisz?
Przez głowę przebiegła mi myśl, że dość marnie pływam i nie mam szans z Beatą, ale w tym momencie byłam zbyt wściekła, żeby zwracać uwagę na jakieś rozsądne spostrzeżenia. Jak widać gniew nie jest dobrym doradcą.
- Dobra – wydukałam przez zaciśnięte zęby. - Zawody odbędą się za tydzień. Spotkamy się u mnie o 1500. Tylko się nie spóźnij! Zaprowadzę cię na głęboką wodę, świetną do pływania. Będziemy żabką płynąć.
- Ha, ha! Już mogę się cieszyć zwycięstwem! Płynąć żabką - to łatwizna! Nic lepszego nie przyszło ci do głowy? Ale ok, może być. A, w ogóle, to lepiej się poucz gramatyki. Powinnaś powiedzieć „Będziemy płynąć żab…
- Odczep się! – wybuchłam. W takim duchu kłóciłyśmy się jeszcze przez jakiś czas, aż w końcu Beata sobie poszła. Po jej odejściu długo nie mogłam się uspokoić, a gdy wreszcie otrząsnęłam się z emocji, zdałam sobie sprawę z fatalnego błędu, który popełniłam. Co prawda potrafiłam jako tako pływać, lecz moja koleżanka była w tym o wiele lepsza. Po co zgodziłam się na te głupie zawody? Za tydzień, gdy będziemy się ścigać okropnie się skompromituję. Wygra ze mną bez problemu. Może by tak pogodzić się z nią i odwołać te wyścigi... ale nie! Moja duma nie pozwalała mi zdobyć się na taki akt. W końcu to wszystko będzie dopiero za tydzień. Mam jeszcze sporo czasu żeby poćwiczyć. Może przynajmniej będzie remis... myślałam.
Będę się starała dawać nowe rozdziały co tydzień. Jak na razie trochę tego dużo, ale postaram się następnym razem dać mniej
Ostatnio zmieniony przez Lilia444 (13-04-2015 o 14h39)