Link do zewnętrznego obrazka
S p ó j r z c i e
- w tym pudełku znajduje się to jak bardzo się przejmuję
O j e j - j e s t p u s t e !
Link do zewnętrznego obrazka
{ W p r o w a d z e n i e ♦ Rozdział... zero }
Góry Ironspike, odgradzały Piltover i Zaun od reszty świata, nie licząc Freljordu, którym wieńczone były na północy oraz przesmyku na południu, prowadzącego do Noxus. Jakby tego było mało, najkrótsza droga z Piltover do Zaun był drogą morską - wyjątek stanowili ulokowani Ci, najbliżej podnóża gór, którym wystarczyło przeprawić się przez płyciznę bezimiennej zatoki, odgradzającej miasta, osadzoną najbliżej lądu. O ile ktoś nie miał ochoty udać się tam na piechotę - to też stanowiło pewnego rodzaju wyjście. Z innej strony, chęć udania się do miasta na przeciwległym wybrzeżu pozostawiała wiele do życzenia - innymi słowy - graniczyła z cudem. Tworząc wieczny, ale wciąż niemy spór. Strach było udać się z jednego do drugiego w celach biznesowych, pokojowych czy jakichkolwiek innych. Tylko szaleniec by się na to zdobył... z pewnymi wyjątkami - chociaż nie! Jakby się temu bliżej przyjrzeć to żadnej był z niej przecież wyjątek. Ona po prostu... była szalona.
Las, który opasywał Ironspike praktycznie od zawsze, u swych granic, najbliżej ich podnóża, usypany był ze skał - ta jego część była zupełnie zniszczona, przez wielkie głazy, które w swej furii, zwaliły niejedno drzewo. To połączenie, potężnych, wieloletnich drzew, które uległy sile ziemi i ułamanych części gór, które poddał się czasowi i strącone zostały z piedestału swojej chwały, stanowiło istną barykadę. I tylko Ci najwytrwalsi, bądź Ci, którzy znali tę część Valoranu jak własną kieszeń, mogli cokolwiek tu zdziałać.
Stała, w miejscu, z którego rozpościerał się najcudowniejszy ze wszystkich widoków - pozwalający zobaczyć Piltover, w całej swej okazałości, nad którym unosiła się gęsta jak smoła i czarna jak noc, chmara dymu i popiołu. Jeszcze nie ochłonęli po niedawno spędzonej gonitwie, a buchające tu i ówdzie rakiety, wysyłane niczym psy gończe, tylko w jednym celu, zostawiły po sobie liczne ślady. Jedną nogę trzymała na ziemi, drugą natomiast miała zadartą wysoko, położoną na jednym z takowych kamieni. Oparta na łokciu i nieco pochylona, z uśmiechem obserwowała jak kolejne wybuchy pustoszą - niegdyś Miasto Postępu - dzisiaj Miasto Zbrodni. "Oh... ile mogła ich tam postawić? To powoli robiło się nudne... nie, chwila. To NIGDY nie zrobi się nudne". Z obłąkańczym uśmiechem na ustach, napawała się kolejnymi hukami. Eksplozje mające miejsce, jak rzut beretem, stąd, dawały jej niesamowitą satysfakcję. "Nieustraszona Jinx... albo inaczej - nieprzezwyciężona Jinx!" Wyprostowała się, zdejmując nogi z podparcia, jakim były nierównomiernie ociosane ścianki głazu. Zmrużyła nieco różowe oczy, które nadawały jej wyglądu szczura - w połączeniu z trupio bladą skórą, można było stwierdzić jak bardzo obłąkany takowy był. Zdawać by się mogło, że lada chwila zacznie toczyć pianę z pyska.
A gdy niebo nabrało barw samotności, chmury pyłu przestały być widoczne. W powietrzu nie pobrzmiewały już tak licznie salwy wybuchów, żadne krzyki nie dochodziły już do jej uszu - chociaż te wcześniejsze, prawdopodobnie sobie tylko wymyśliła, bo nie było możliwe, aby mogła usłyszeć jakiekolwiek, z tak znacznej odległości. Kiedy po długiej przerwie, jeszcze jeden świst przeszył powietrze pomyślała "To już ostatnia..?". Dopiero kiedy rozpoczęła się kolejna seria, uśmiechnęła się kpiąco. "Chyba i miny znaleźli..."
Odwróciła się na pięcie i z wolna zaczęła przekopywać sterty połamanych gałęzi. Przepaska na jej nadgarstku lśniła charakterystyczny, niebieskim światłem od dłuższego czasu.
— Wybaczcie kochani — mruknęła, przerzucając przez ramię sterty chrustu. — Instytut Wojny wzywa.
Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!
Strony : 1
#1 07-06-2015 o 18h13
#2 07-06-2015 o 20h19
Uf. Przeczytałam (taka ze mnie chora masochistka, czuję silną potrzebę czytania wszystkiego, co pojawia się w tym dziale). Oczy mi trochę krwawiły, a po drugim akapicie musiałam zrobić dłuższą przerwę, bo inaczej mózg by mi wybuchł.
Strasznie kwieciście piszesz. Tzn. budujesz zdania, które są trochę bardziej złożone i skomplikowane, niż te standardowe. Zasadniczo to byłby plus, ale... mocno "przekombinowujesz", w efekcie trudno zrozumieć, co właściwie chciałaś przekazać. Przykładowe, przekombinowane zdanie:
Kohaku napisał
To połączenie, potężnych, wieloletnich drzew, które uległy sile ziemi i ułamanych części gór, które poddał się czasowi i strącone zostały z piedestału swojej chwały, stanowiło istną barykadę.
Wyszło zbyt kwieciście, zbyt wydumanie, a ostatecznie kiepsko stylistycznie i logicznie, a więc niezrozumiale. Postaraj się używać trochę prostszych zdań, w których sama nie będziesz się gubić.
Przecinki są wszędzie, mam wrażenie, że pojawiają się wręcz co drugi wyraz. Popracuj nad tym, kiedy i jak ich używać, bo widać, że masz z tym spory problem. Brnięcie przez tak najeżony przecinkami tekst jest jak marsz przez pole minowe.
"Ci" piszemy co prawda wielką literą, ale w określonych okolicznościach - zwykle wtedy, kiedy zwracamy się do konkretnej osoby i to tylko takich formach, jak listy czy maile (np. "życzę Ci" i takie tam). W twoim tekście "ci" pojawia się jako odniesienie do grupy ludzi (np. "ci najbliżej podnóża gór" = "ta grupa ludzi, która znajduje się najbliżej podnóża gór") i w tym znaczeniu zawsze zapisujemy małą literą!
Kohaku napisał
(...) wyjątek stanowili ulokowani Ci, najbliżej podnóża gór(...)
"(...) wyjątek stanowili ci ulokowani najbliżej podnóża gór (...)"
Kohaku napisał
(...) którym wystarczyło przeprawić się przez płyciznę bezimiennej zatoki, odgradzającej miasta, osadzoną najbliżej lądu.
"którym wystarczyło przeprawić się przez płyciznę bezimiennej zatoki, odgradzającej osadzone najbliżej lądu miasta." - tak należałoby to zapisać, jeśli ma brzmieć po polsku; tylko nie jestem pewna, czy dobrze w ogóle zinterpretowałam Twój zapis, bo zdanie jest trochę niezrozumiałe.
Kohaku napisał
(...) chęć udania się do miasta na przeciwległym wybrzeżu pozostawiała wiele do życzenia - innymi słowy - graniczyła z cudem.
Ujęcie jakiegoś fragmentu zdania między dwoma myślnikami nie różni się specjalnie od zapisu w nawiasie. Ta forma ma to do siebie, że część ujętą w nawiasie lub między myślnikami można spokojnie wyciąć, a zdanie nadal brzmi dobrze. Przykładowo:
Jacek uwielbiał ciastka (najbardziej czekoladowe) i podjadał je, kiedy tylko mógł.
A kiedy wytnie się nawias:
Jacek uwielbiał ciastka i podjadał je, kiedy tylko mógł.
Natomiast jak z twojego zdania wytnie się część między myślnikami, powstanie coś takiego:
(...) chęć udania się do miasta na przeciwległym wybrzeżu pozostawiała wiele do życzenia graniczyła z cudem.
Nie brzmi zbyt sensownie, ewidentnie brakuje jakiegoś spójnika. ^^ Chyba najlepszym wyjściem byłoby pierwszy myślnik zamienić na przecinek - wtedy zdanie byłoby spójne.
Kohaku napisał
Las, który opasywał Ironspike praktycznie od zawsze, u swych granic, najbliżej ich podnóża, usypany był ze skał (...).
Las ze skał? Że niby skaliste drzewa? A może chodziło o to, że las w tej części został zasypany przez skalną lawinę?
Moje wątpliwości budzi jeszcze "opasywał". Nie jestem pewna, czy ta forma jest poprawna. Może lepiej "otaczał" albo "okalał"?
Kohaku napisał
(...)a buchające tu i ówdzie rakiety (...).
"Buchać" może ogień w kominku. Jak rakiety, to raczej wybuchały. "Buchać" i "wybuchać" to nie są synonimy!
Kohaku napisał
(...) położoną na jednym ztakowych kamieni.
"Takowe" kamienie miałyby sens, gdyby jakaś ogólna wzmianka o kamieniach pojawiła się wcześniej w tym lub w poprzednim zdaniu.
Kohaku napisał
(...) z uśmiechem obserwowała jak kolejne wybuchy pustoszą - niegdyś Miasto Postępu - dzisiaj Miasto Zbrodni.
Ta sama sytuacja z myślnikami, co wcześniej.
Kohaku napisał
(...) nierównomiernie ociosane ścianki głazu.
Nie jestem pewna, czy ścianki głazów w ogóle bywają ciosane. Raczej nie. Ciosanie to czynność, której zwykle podejmują się ludzie (np. w celu wygładzenia kamieni). Jeśli głazy były luźnymi tworami, rozrzuconymi po okolicy, do których nigdy nie podszedł z dłutem żaden kamieniarz, to zdecydowanie ociosane nie były.
Kohaku napisał
Zmrużyła nieco różowe oczy, które nadawały jej wyglądu szczura - w połączeniu z trupio bladą skórą, można było stwierdzić jak bardzo obłąkany takowy był. (...)
(...)nadawały jej wygląd (...).
Stwierdzić co i na jakiej podstawie? Fatalnie dobrany czasownik.
Obłąkany może być człowiek, wygląd zdecydowanie nie.
Kohaku napisał
A gdy niebo nabrało barw samotności (...)
WTF? O.o Jakie niby barwy ma samotność?
Rozumiem, że miało być poetycko. Cóż, poetyckość w prozie to szalenie trudna sztuka i lepiej się na to nie porywać, bo łatwo popaść w grafomanię (chyba, że jest się Henrykiem Sienkiewiczem ).
To chyba tyle z uwag.
Ostatnio zmieniony przez Dasharia (08-06-2015 o 00h29)
Strony : 1