Victoria Peterman
Wysłuchałam wypowiedzi dziewczyny. Hah, zakochana po uszy
pomyślałam. Chyba miała rację że jeśli się komuś wygadam to będzie mi lżej. Nie chciałam jej zanudzić i opowiadać jej całej mojej historii więc szybko streściłam ją w głowie i zaczęłam mówić:
- No to teraz moja kolej - uśmiechnęłam się. - Ale sama tego chciałaś. No to zaczynając od początku. Byłam zaręczona z niejakim Nirvanem De Lacosto. Wydawał się być chłopakiem idealnym. Wysoki brunet z umięśnioną klatką piersiową i w ogóle całym tym pakietem. Bogaty i dość sławny, a przynajmniej w moim mieście. Mógł mieć każdą, ale wybrał mnie. Byliśmy ze sobą trzy lata. Nie pamiętam dokładnie daty, ale to chyba było tak w okolicy 10 czerwca mi się oświadczył. W sierpniu mieliśmy sie pobrać. Naszym ślubem sam się zajął. Zabrał mnie motorówką na odległą wyspę gdzie odbyła się ceremonia. Nie wiem co on wtedy o tym myślał; czy może uznał to za żart ? Ale wracając do tematu, gdy ja wypowiedziałam te magiczne słowa czyli "Tak biorę" on zawołał tylko "Nie, znudziłaś mi się" uciekł z ołtarza i wskoczył do auta o wiele ładniejszej ode mnie już mojej byłej najlepszej przyjaciółki. Ośmieszył mnie przed wszystkimi... - zamarłam na chwilę, odwróciłam wzrok i usilnie próbowałam powstrzymać łzę, która jak na złość nie chciała się poddać i kręciła mi się w oku. Nie chciałam się rozpłakać. Nie lubiłam rozpaczać z tego powodu, ale która kobieta, która była bardzo zakochana nie płakałaby z takiego powodu ? Odwróciłam głowę, przygryzłam wargi i zaczęłam udawać że grzebię w torbie tak aby Panienka Elizabetch nie wiedziała że płaczę...
Ostatnio zmieniony przez Sidera (18-06-2013 o 18h49)
Inni nie mogą przeżywać wszystkiego za nas. Sami musimy popełnić wszystkie błędy i przeżyć nasze życie samemu...