Lenotine Sherman
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Koszmary nadal tutaj będą. Były przed tobą to i będą jak odjedziesz. - powiedziałam.
Wyglądał na przerażonego, ale w jego oczach widać było gniew. Wyglądał na takiego silnego i twardego.
Znowu rozgryzł sobie skórę, z której zaczęła kapać krew. Odsunęłam jego rękę. Pokiwałam delikatnie głową, przy czym z moich ust wypłynął jęk.
Miejsce skąd krwawiło bolał, a krew nie pomagała. Wiedziałam że będzie chciał abym chociaż liznęła jego krwi, na wszelki wypadek złapałam go za ten nadgarstek.
Nigdy nie byłam za silna, a teraz jednym ruchem mógł się oswobodzić z mojego objęcia.
- Miałam zamiar wypić, ale pod wieczór. W końcu napar na sen nieprawdaż ? - powiedziałam.
Mój głos coraz bardziej tracił na sile. Bałam się że zaraz nic nie będę w stanie powiedzieć.
Byłam zmęczona i chciałam zamknąć oczy. Jednak wiedziałam że jak zamknę to nigdy ich już nie otworzę.
- Nie wypiję twojej krwi. Ani teraz, ani za kilka minut. Wolę umrzeć w twoich ramionach niż za kilkadziesiąt lat w samotności. - powiedziałam i położyłam dłoń na jego policzku.
Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Nie chciałam takiego końca tej opowieści. Jednak nie chcę być zdana na jego naturę i pić jego krwi.
Usłyszałam jak ktoś pcha drzwi, jednak nasz ciężar nie pozwalał na to.
- Kto tam jest ?! Księżniczko proszę wyjść, wszyscy się niepokoją. - rzekł jeden ze strażników.
- Odejdź. Zaraz wyjdziemy...- odpowiedziałam i usłyszałam jak strażnik się oddala.
Jak by wszedł, od razu by mnie zabrał i wątpię aby to coś pomogło.
Gdyby nie to że krwawię, on jest na mnie wściekły i chce wyjechać to z wielką chęcią powtórzyłabym zdarzenia z poranka.
- Mam jedną prośbę. Jak umrę, co stanie się dosyć szybko. Mógłbyś poczekać jeden dzień, zanim podbijesz serce innej kobiety i zaczniesz z nią współżyć ? - dodałam.
Moja chęć pocałowania go była gigantyczna, jednak wiedziałam że już jest na mnie wściekły.
Siedział tak blisko, obejmował mnie to pragnienie stawało się nie do wytrzymania.
Mimo iż krew nadal leciała, tak nie czułam zbliżającej się śmierci. Jak by miało chwilę polecieć i przestać.
Na prawdę by mnie to nie zdziwiło. Kiedy tak spoglądałam na tą plamę widziałam jak przestaje rosnąć.
Zauważyłam że rana zaczyna się zmniejszać do postaci małej blizny. Nie wierzyłam własnym oczom.
" Nie oddam cię tak szybko. Jeszcze musisz pocierpieć. " - usłyszałam w głowie głos matki Christophera.
Mimo iż przestałam krwawić tak chwilę jeszcze posiedziałam, aby odzyskać siłę.
Kiedy czułam się na siłach wstałam powoli. Spojrzałam się na Chrisa.
- Miło było cię poznać. - powiedziałam i wyciągnęłam rękę w geście pożegnania.
Skoro chce wyjechać, nie będę go zatrzymywać. Tak samo nie miałoby sensu całowanie go go teraz. Tylko ja bym później to wspominała.
Ostatnio zmieniony przez majkel325 (22-03-2015 o 19h19)