R E G A L I A
Nie zauważyła nawet kiedy zawędrowała aż tak daleko, że teraz, kierując się w stronę pokoju szych, bo tak żartobliwie nazywała sobie gabinet przewodniczącego, miała przed sobą naprawdę długą drogę. Mijała jeden regał pełny ksiąg, drugi regał pełny ksiąg, trzeci, dziesiąty, dwudziesty i tak dalej. Szła przed siebie niewzruszona kobieta, jakby święcie przekonana, że tak po prostu być powinno. Niestety po kilku dłuższych chwilach nawet pomimo tego, że minęła już kilkadziesiąt regałów i jeszcze więcej ksiąg, nadal nie zdawała się być choćby i blisko ich końca, zaś bliżej odpowiedniego pomieszczenia. Gah, może nie powinna jednak była odprawiać tego ducha? - myślała teraz z żalem odnosząc wrażenie, iż mogła się zgubić w tym przeklętym labiryncie, a nikt nie przybędzie z jej pomocą. No chyba, że zgnije tutaj i do ich nozdrzy dojdzie ów paskudny zapach rozkładającego się ciała, wtedy być może. Chociaż nie żeby ją interesowała taka cudowna pomoc pośmiertna, bo wtedy to ona się będzie bardzo martwiła, no bardzo. W każdym bądź razie żałowała teraz faktu, iż tamta kulka bieli tak bardzo ją irytowała, gdyż teraz mogła być bardzo przydatna jako towarzysz, który mógł odwrócić jej uwagę od nudnego marszu. Ale cóż... Teraz była zdana tylko na siebie, więc musiała zająć myśli we własnym zakresie. Na czubkach smukłych palców ubranych w jedwabne, czarne rękawiczki, zatańczyły błękitne ogniki, wkrótce formując się w dwie postacie, które to wkrótce połączył namiętny taniec. Poruszały się one ponad dłonią swej stwórczyni chcąc zadowolić jej piękne oczy niby dwa kryształy. No i być może odczuwałaby zachwyt gdyby nie fakt, że niespodziewanie runęła niczym długa na podłoże pod sobą. Nie spodziewała się jednak zobaczyć, iż jej noga zaczepiła się o książkę którą w dodatku sama tu pozostawiła. Nie była pewna czemu, ostatnio jej wspomnienia zaczynały się mieszać dzięki odwiedzinach, które składała Calciferowi podczas snu, jednak wiedziała, że może się przydać.
Zaskoczeniem dla niej było wpaść na Razora w tak ogromnej bibliotece jak ta, miłym, jak najbardziej, ale nadal przedziwnym. W końcu czegóż mógłby tu szukać, a szukał z pewnością. Widziała jak jego oczy przesuwały się po księgach rozglądając za tą jedną, konkretną okładką, najwyraźniej dość istotną i to zdecydowanie przykuło jej uwagę. I to właśnie wtedy doszło do niej dlaczego wybrała taki, a nie inny los dla księgi, którą obecnie trzymała pod pachą. Historia wyglądała w ten sposób, że wczoraj wędrując poprzez labirynt biblioteki nudząc się okrutnie w swym zamknięciu, kobieta dostrzegła Heine czytającego ów tom, którego część dotyczącą trucizn znała właściwie na pamięć, w jego oczach wyraźnie jaśniejąca iskra zaciekawienia. Gdy tylko mężczyzna odłożył książkę, Regalia postanowiła zabrać ją i sama przypomnieć sobie dawne podstawy oraz nieco szermierki. A dalsza część była już dla niej tylko rozmazaną plamą na karcie wspomnień. Wiedziała jednak, że tego właśnie poszukiwał białowłosy wojak.
- Chyba mam to, czego potrzebujesz - odezwała się kobieta, jej głos łagodny nawet w swym tradycyjnym chłodzie. Lekko szturchnęła go w rękę kantem twardej okładki, oferując mężczyźnie znalezisko z wyraźnie usatysfakcjonowanym uśmieszkiem, który widać było nawet w jej oczach - Trucizny przedstawione tutaj są banalne, mało wykwintne powiedziałabym nawet. Część książki o nich mówiąca jest Vademecum dla trucicieli, miernym zbiorem podstaw, które umie nieomalże każdy parający się sztuką wojenną. Nie wspominając o tym, że dość ubogo opisuje przygotowanie takowych, nie biorąc pod uwagę pewnych... Odchyleń. Ale ach, zagadałam się, a to nie o to mi chodziło. Chciałam bowiem zapytać, interesuje cię jakaś konkretniejsza trucizna~? - mówiła Reg wyraźnie zaznaczając, iż orientuje się w sprawie, zaś na końcu skrzyżowała dłonie pod piersiami, jej wcześniejszy uśmiech został zastąpiony znacznie szerszym. W końcu to była idealna okazja pokazać na co ją stać. Kto jak kto, ale ona na truciznach każdego rodzaju znała się wybitnie.
Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!
Strony : 1 2
#26 01-08-2014 o 17h40
#27 01-08-2014 o 21h32
~ Ośmiorniczka
Jeśli pobudka w moim wypadku nie należała do przyjemnych, a tak było właśnie w tym wypadku, to niepodważalny dowód na to, że Fimel musiała akurat poprzedniego dnia wymknąć się spod kontroli. Zwykle sama dawałam się jej "wyszaleć", by uspokoić choćby swoją wzburzoną magię, lecz czasem - zdarzało się tak, jak wczoraj, że zwyczajnie przyjmowała władzę nad ciałem. Choć, gdy to ja ją do niej dopuszczałam, to przynajmniej wiedziałam co robi, zamiast mieć jedną wielką czarną dziure w głowie. Równie dobrze mogłam wrócić godzinę temu... Wręcz słyszałam ten złośliwy śmiech mej drugiej osobowości, który echem odbijał się w moim umyśle. Oh panie, ile ona wczoraj wypiła. Moja głowa pękała, a w praktycznie tempie natychmiastowym wyczarowałam szklankę z wodą, bo w sumie to była myśl przewodnia dla mnie teraz.
A gdy już, po kilkukrotnym uzupełnieniu zawartości szklanki, minęła choć suchość w gardle, zaczęłam w miarę normalnie myśleć. Nienawidziłam tego okropnego uczucia, z czym nie zgadzała się osobowość Fimel. Z chęcią bym się jej pozbyła, ale zamiaru nie miałam też sama się bawić ze składaniem krwawych ofiar. Mruknęłam niewyraźne, podnosząc się powoli z łóżka, po czym tylko odesłałam ból "do diabła", czyli patrząc logicznie - całkiem niedaleko, bo zaledwie do księcia Eriela. Cóż, naprawdę to on by go nie dosięgnął, ale przynajmniej mnie już tak nie bolało.
Przez następna godzine to musiałam sie ogarnąć, wykąpać się i ubrać czyste ciuchy. To, że włosy pozostawiałam w nieładzie było niemal naturalne. Nie lubiłam ich czesać, były już do tego zbyt długie - od dawna, jakby na to nie patrzeć, bo nie chciałam by bardziej rosły, więc się tak nie działo. Ekspresja była wymarzoną magią, przynajmniej dla magow ciemnej strony, którzy nie bali składać się jej ofiar. Wyrażała me myśli, lecz była złośliwa... Co objawiało się u mnie właśnie przez Fimel. Nieprzyjemny skutek uboczny, który jednak bywał przydatny. Bardzo nawet. I denerwujący, gdy miał ochotę się zabawić.
Co nie zmieniało faktu, że dla księcia nadal byłam jak maskotka... Czułam się przy nim jak dziecko, którym swoją drogą byłam, bo moje ciało przestało sie rozwijać. Jakiś tam bliżej nieokreślony czas temu. Byłam dorosła, a wszyscy mówili, że dorosła to może jest, ale Fimel. Ja i moja lubość do wszystkiego co urocze.
Czas był wyjść z mojego ukochanego mieszkanka, udekorowanego wszędzie misiami i pamiątkami.
~
Po krótkim czasie, okupionym spokojną przechadzką, na tym interesującym padole łez, i nie istotnych istnień, jak sądziła druga ja, znalazłam się tam, gdzie chciałam. W Bibliotece Stworców. Zaczęłam zainteresowana niemal od razu błądzić między regałami, z dziecięcą wręcz ciekawością przeglądając wszytkie książki, które znalazły się na wysokości mojego wzroku. Nie ważne było czego one dotyczą. I właśnie wchodząc w kolejną alejke niemal mnie zamurowało, gdy zauważyłam Heine'a. Od razu się cofnęłam, nie chcąc rozpoczynać "rozmowy" z tym sadystą. I tu był mój błąd, bo niemal od razu potknęłam się o własne nogi. Co chyba było naturalne w moim przypadku. Jednak wywołało niepotrzebny hałas, a ja spoczęłam jak długa na podłodze.
wybaczcie błędy, tablet nie bywa dla mnie łaskawy
#28 01-08-2014 o 23h31
/ Mam nadzieję, że Ośmiorniczka, staje się galaretą na widok księcia, czyli kiedy wychodzi przywitać lud, czy coś w tym stylu tak? Bo jeśli nie, to <cenzura> <cenzura>!!! Mam dość ludu z dworu! Trójka mi wystarczy a to i tak musieli mieć niezłe wytłumaczenia! I mówię to do wszystkich pozostałych - jeśli wasze postacie należą do organizacji, to nigdy nawet nie postawili stopy we dworze - chyba że składali prośbę u króla. A jeśli stawiają tam stopę, to nie mają pojęcia o organizacji! I albo zmieniacie, albo <cenzura>, bo mam dworaków dość! /
Gdy blond włosa dziewczyna, potykając się o własne nogi runęła na ziemię jak długa, rozległa przy tym mały hałas. Osoby za rogiem prawdopodobnie zwróciły na to uwagę, ale jemu się nie spieszyło. Zamiatając swoim wielkim, długim futrem podłogę, podszedł do dziewczyny i wyciągnął do niej rękę.
Gdy ta go złapała, podniósł ją i szybko umknął z nią w tył korytarza. Skręcił w pierwszy zakręt, zanim ktokolwiek zdążył wyjrzeć zza rogu. Szedł powoli, dużymi krokami, ciągnąc za sobą blondynkę i nie zważając na jej nieprzerwany płacz od momentu, gdy ją chwycił. Podczas krętej i długiej drogi ani razu się do niej nie odwrócił, ani niczego nie powiedział, a ona tylko trzymała go za rękę, pozwoliła się prowadzić, i płakała.
W niedługą chwilę później, zatrzymał się i odwrócił do niej. Usta malowały mu się w jego cwaniackim uśmieszku, który chyba mu nigdy z twarzy nie schodził. Przytulił ją mocno do siebie, w kojącym geście opatulając swoim futrem, oraz głaskając po głowie. Mówił różne, uspokajające słowa, w cichym, subtelnym tonie.
Kiedy dziewczyna przestała wreszcie płakać, odciągnął ją lekko od siebie, aby spojrzeć na jej twarz. Z wiecznym cwaniackim uśmieszkiem wytarł dłonią jej mokre od łez policzki, dalej uspokajając słowami.
- No już, spokojnie ośmiorniczko, po wszystkim. No choć, za dwadzieścia metrów prosto znajdziemy się na głównego holu, dobrze? - odsunął się lekko w bok, zapraszając do wspólnej wędrówki w jaśniejszą część korytarza. Aż zadziwiające jak szybko przebyli taki kawał drogi...
Białowłosy rozmyślał nad tym co powiedziała do niego kobieta. Kawałek po kawałku. Nagle coś mu to przerwało. Usłyszał bowiem wołanie swojego imienia.
Natychmiast uniósł się i skierował w stronę wołania. W chwilę później, jakieś 4 i 26 sekundy, przeleciał przez główną czytelnię, następnie znajdując się na jednym z końcach korytarzy. Zwrócił się do dwóch mężczyzn.
- W czym służyć można? - zapytał uradowany Ephraim, że go wezwano.
- Oh, Matt, jak dobrze że jesteś - zgubiliśmy się - mógłbyś nas odprowadzić do głównej czytelni? - zapytał zażenowany facet.
- Jasna rzecz!
- Tylko pieszo, proszę, bo nie nadążymy - zatrzymał białowłosego przed odfrunięciem w ostatniej chwili.
- Źle zrobiłem. W czas ten w drogę ruszmy.
Gdy szybkim krokiem, gdyż o taki poprosili mężczyźni, Ephraim po około półgodzinie wyprowadził ich z korytarzy regałów do głównej czytelni, podziękowali mu i poszli w innym kierunku. Matt znowu został sam... no prawie, bo ta sala nie była taka odosobniona - siedział w niej nowy nabytek Prietu - pan wróżbita.
Shala, zaciekawiony tym iż pan wróżbita nie czytał książek jak zazwyczaj, postanowił się do niego przysiąść. Przy lewitował i opuścił się na miejsce tuż obok na kanapie.
/ Przewodniczący pojawi się jutro, o ile nie będę sprzątać łazienek, kuchni, gotować obiadu, rozwieszać prania i tego czegoś co mi siostra wymyśliła - nie wiem co, bo niezbyt chciało mi się słuchać jej pretensjonalnego tonu zza pleców. /
Ostatnio zmieniony przez Minwet (08-08-2014 o 12h15)
#29 02-08-2014 o 08h58
~ Ośmiorniczka
Gdy już myślałam, że jestem stracona, zostałam uratowana. Przynajmniej tak można było uznać obecność Lisa tuż koło mnie, który niemal od razu wyciągnął do mnie rękę. A ja... Ufnie złapałam jego dłoń, moją drobną rączką, lecz zaraz i tak po moich policzkach popłynęły łzy. Znów poczułam się, jak malutkie dziecko, które jest zależne od wszystkich innych w jego otoczeniu. A dzieci płakały, gdy się wywróciły, prawda? Nawet nie chciałam się pozbywać tego drobnego szczypania na, choćby, rękach. No i byłam wdzięczna, że tak bez pytania zabrał mnie stamtąd. Choć może po prostu powód był tak oczywisty, że o nic pytać nie trzeba było.
Druga z moich dłoni zasłoniła oczęta, z których nieprzerwanie płynęły strumienie słonych kropli. Pozwoliłam się grzecznie prowadzić między półkami. Jednak dzielnie nie wydałam z siebie żadnego dźwięku, poza pociąganiem nosem, które następowało i tak co chwilę. Słowa Liska też z początku mnie nie uspokajały, nie docierając w ogóle do mojej świadomości. Choć przyjemny głos, jaki on posiadał, powinien koić moje, skołatane teraz, nerwy. Dopiero, gdy się zatrzymaliśmy, a on mnie utulił, zaczęłam się doprowadzać do ładu. A przynajmniej łzy przestały płynąć, a ja leciutko się uśmiechnęłam do niego. Po chwili zostałam odsunięta, a moje policzki otarte z dowodów mojego płaczu. Choć nie wątpiłam, że pozostały one zarumienione, a oczęta zaczerwienione... Co mogło wyglądać upiornie przy czerwieni mych tęczówek.
- Dziękuję, Lisku. - wymamrotałam zmieszana, drżącym głosem. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię przez to, jak się zachowałam. Co nie zmieniło faktu, że zaraz uczepiłam się jego ramienia, nie chcąc stracić tej odrobiny oparcia, krórą czerpałam z obecności drugiej osoby. Nawet jeśli przy nim też powinnam się pilnować. Nigdy nic nie mogło być pewne.
#30 03-08-2014 o 12h58
AARON LOSTE
Królowa zazwyczaj nakazuje mi iść na zwiady, na ziemie niczyją.
Kiedyś było zabawniej, walka, krew i te błagające mnie o litość osoby, którym chwilę później ucinałem głowę piękne czasy.
Jednak w jakiś sposób, to wszystko tak nagle się skończyło i zawitał względny spokój.
Oczywiście na ziemi niczyjej i tak dochodziło do zamieszek, które teraz ja musiał rozganiać.
Co prawda moje rozganianie wyglądało tak, że zabijałem daną osobę z królestwa ciemności a naszych po prostu karciłem, ale tego królowa nie musi wiedzieć.
Raz jej już podpadłem, kiedy to zaszyłem się aż do królestwa ciemności i wykryłem spisek.
Powiadomiłem oczywiście naszą królową, jednak ona zwróciła mi uwagę, że kazała mi sprawdzić ziemie niczyją, a nie węszyć w królestwie ciemności.
Miałem już zacząć się domagać odpowiedzi na pytanie, które nurtowało chyba każdą osobę w obu królestwach.
Czemu jest tak podejrzanie spokojnie?
Jednak przypomniała mi się przysięga, którą składałem " Wykonasz każdy rozkaz władcy z pełną ufnością i oddaniem." skłoniłem się więc i przeprosiłem w pokorze.
No to wracając do teraz, jestem już prawie na ziemi niczyjej.
Nie chce mi się jakoś ukrywać, bo przychodzę tu na patrol tak co cztery dni i rzadko coś się dzieje.
Jednak ja robię coś więcej niż patrol.
Wykonuję swoją pracę najszybciej jak się da, po czym czas, który mi zostaje wykorzystuję na "węszenie" w królestwie ciemności.
Oczywiście już parę razy mnie złapano, ale za każdym razem udawało mi się wywinąć, zanim doprowadzono mnie do króla.
Stanąłem jak wryty, słysząc brzęczenie łańcucha.
To nie możliwe wyczułbym czyjąś obecność, chyba że to nie jest normalna osoba.
Powoli uniosłem wzrok, przede mną stało ogromne monstrum, którego nie widziałem od czasów ostatniej bitwy.
KOSTUCHA!!
Nie no ludzie proszę was, przez tyle lat mi się udawało podsłuchiwać różne informacje z królestwa ciemności.
Większość z nich była mi zbędna, czy ciekawość to aż taki grzech żeby mnie od razu na śmierć spisywać? Upomnienie pisemne bądź ustne naprawdę wystarczy.
Zobaczyłem jak unosi kosę i celuje we mnie, gdyby nie tyle lat praktyki już bym nie żył, odruchowo się uchyliłem.
Wyciągnąłem swój miecz karcąc się za tak wolne reakcje.
Kosa znów pojawiła się nade mną jednak udało mi się ją zablokować.
Jedyne co robiłem to blokowanie ciosów, swojego nawet nie dałem rady przebić przez grad uderzeń kostuchy.
Wystarczyła minuta walki, a ja już zipałem z wycieczenia i strachu.
Cały czas się cofałem, odpierając ataki, ale to coś nie było ani trochę zmęczone.
Wiedziałem, że muszę zaatakować chociaż raz, żeby zdobyć, choć jeden procent szans na przeżycie.
Ostatni krok w tył i zaatakuje.
Zrobiłem ostatni krok i straciłem grunt pod nogami.
Za mną oczywiście znajdował się tylko niewielki dołek, ale wystarczyło.
Straciłem równowagę i upadłem.
Wszystko zwolniło, ja upadający, kostucha biorąca zamach, moja ręka bezwiednie lecąca w stronę kaptura z pod którego nie widać nic.
Moje życie właśnie dobiega końca.
Ostatnio zmieniony przez ella13 (03-08-2014 o 12h59)
#31 04-08-2014 o 15h46
Link do zewnętrznego obrazka
Szukając swymi oczami przypominającymi odcieniem krew, którą przelał nie raz w ciągu swojego dość... długiego żywota, został nieprzyjemnie zaskoczony słysząc za sobą dobrze mu znany, miękki i aksamitny w swej barwie kobiecy głos. Zerknął przez ramię spoglądając na Regalię, zeskakując z regału na który postanowił wejść w ramach kontynuowania poszukiwań. Lekko przekrzywił głowę, wpatrując się w tą istotę aby następnie jego wzrok przebiegł po sylwetce kobiety i zatrzymał się na księdze którą trzymała w swej dłoni.
- Owszem, interesuje mnie. - jego dłoń odruchowo powędrowała do sztyletu, wewnątrz którego została niezbyt dużo toksyny. A z swoją renomą płatnego zabójcy nie mógł pozwolić sobie na niedokładności, nawet w postaci niedopilnowania takiej błahostki jak uzupełnienie substancji wewnątrz ostrza.
- Potrzebuję trucizny w niezwykłym tempie rozchodzącej się w krwiobiegu - i równie szybko atakującej serce ofiary.
Pomimo iż Razor z natury miał odchyły sadystyczne, wobec klienteli która składała mu... zamówienia, aby pozbył się nazbyt niewygodnych osób - wolał nie bawić się zbyt długo i szybko wykonywać zlecenia. Na takie sprawy jak torturowanie mógł udać się do Księcia Eriel'a, a Heine wolał gdy wykona wydany mu rozkaz jak najprędzej. Co rzecz jasna nie chroniło część ofiar przed "przypadkowym" rozpłataniem na kawałki.
Mówił chłodno, bez zbędnych formalności oraz uprzejmości, nie należał albowiem do osób które tylko ze względu, iż ktoś był przedstawicielką płci żeńskiej będzie zaprzątał sobie tają błahostką głowę - gdy jego myśli zaprzątało uzupełnienie własnego ekwipunku, co było sprawą priorytetową dla Razora. Jednakże to również nie zabroniło mu, aby wzrokiem spoglądał na jakże kobiecą sylwetkę Regalii. A mężczyzna ten ... cóż, bynajmniej nie wypierał się własnego zainteresowania nią nie tylko ze względu na fakt, iż posiadała znacznie obszerniejszą wiedzę, ale także dlatego iż z pewnością była urodziwą istotą. Heine jednak nie był kochliwym młodzikiem, który mógł stracić głowę dla pierwszej lepszej panny, więc zdążył się nauczyć kontrolować własne zapędy. Co nie zabroniło mu rzecz jasna omieść karmazynowymi oczyma kobietę stojącą przed nim - z jak zwykle chłodnym wyrazem oczu... Tylko w ich dalekiej głębi można było zauważyć niewielkie płomienie, które naraz zgasły.
- A więc moja droga, czy jest takowa trucizna oraz czy składniki potrzebne do jej sporządzenia są jakoś specjalnie trudne do zdobycia?
Skrzyżował ręce na swojej klatce piersiowej, oczekująco patrząc na Regalię - a zarazem jego spojrzenie sprawdzało tytuły egzemplarzy na zakurzonych regałach dokładnie za nią.
#32 04-08-2014 o 23h12
R E G A L I A
Widząc, że, zgodnie z jej jakże oryginalnym planem, mężczyzna prędko stracił zainteresowanie księgą trzymają w jej palcach, toteż wsadziła ją w pierwsze lepsze wolne miejsce pragnąc, aby nie zaprzątała im już głowy. Co z tego, że to nie musiało być jej miejsce? Jeśli kłębek bieli będzie miał z tym jakiś poważny problem, to odstawi ją na miejsce i tyle. W końcu od tego tu był i lepszej rozrywki raczej nie miał, nie licząc zaczepiania członków organizacji od czasu do czasu krzątających się po bibliotece. Reg zauważyła jednak, że sporo czas spędzał obserwując tamtego białowłosego chłopca, cygańską wróżkę, który tak samo jak ona był tu zamknięty. Z tym, że jego tu zatrzymali ponieważ z pewnością zwiałby przy pierwszej lepszej okazji. Piękne oczy barwy paryskiego błękitu zmrużyły się subtelnie, jakby wyrażając zadowolenie kobiety, iż udało się zapoczątkować rozmowę w dokładnie taki sposób, jaki chciała już od jakiegoś czasu. Zerknęła w stronę sztyletu, którego pochwę musnęły długie, blade palce mężczyzny od razu odgadując, że to właśnie tam potrzebna była trucizna. Oczywiście, a więc dlatego potrzeba mu było czegoś szybkiego. Czegoś, co zabiłoby ofiarę na miejscu w kilka sekund, zanim ta zdąży się zorientować co ją uderzyło.
- Rozumiem... - mruknęła cicho, opuszkiem palca wskazującego prawej dłoni przejeżdżając po swych ustach w geście zamyślenia - Pozwól, że się zastanowię - dodała jeszcze, przeszukując w myślach całą swą pamięć na temat trucizn mieszczących się w wymaganiach jej klienta. Sugestii miała kilka, gdzie różnice były niewielkie w skutkach, zaś nieco większe jeśli chodziło o składniki. Musiała wybrać najlepszy spośród nich biorąc pod uwagę prędkość zabijania licząc każdą sekundą do przodu, bądź też do tyłu. W końcu chciała zadowolić Heine, czyż nie?
Niespodziewanie usłyszała, jak coś upada. Następnie do jej uszu doszedł bolesny jęk, jednak gdy zerknęła dyskretnie w stronę rzekomego źródła, zobaczyła tylko jakieś rozmazane barwy, zaś gdy mrugnęła, nie było tam już zupełnie nic. Czyżby... Czyżby ktoś ukrywał przed nią główny obiekt przytulaniowy dla Regalii!? Chwila, o czym to ona wcześniej... A tak. Razor i jego towar. Niebieskie spojrzenie powróciło ponownie na białowłosego pięknisia, który teraz bez większego skrępowania lustrował ją swymi oczami niczym krew. Ach, jakże miło, że nie tylko ona miała się na co popatrzeć, a również i on znajdywał w wyglądzie Reg coś ciekawego.
- Ależ oczywiście! Jest ich sporo... Kilkadziesiąt być może. Wybrałam jedną, która najlepiej wpasowuje się w twoje wymagania i dodatkowo nie potrzebuje nazbyt skomplikowanych składników. Mam nawet fiolkę przy sobie, która powinna ci chwilowo wystarczyć... - to mówiąc sięgnęła dłonią do specjalnej torebeczki zaczepionej na wysokości połowy jej uda. Wyjęła stamtąd niewielkie naczynko napełnione fioletową, dość przeźroczystą substancją, które zostało zakorkowane. Regalia otworzyła je, przykładając do nosa - Tak, to zdecydowanie to - uniosła towar w stronę Raizora. Zanim jednak wyciągnął rękę w jej stronę, a wiedziała, że za moment to zrobi, Regalia cofnęła lekko swą dłoń, uśmiechając się szelmowsko - Jedna, dośc istotna sprawa. Z chęcią dam ci tą fiolkę, a nawet zrobię więcej. Oczekuję jednak jakiejś nagrody~ W końcu nie pracuję za darmo, chyba to rozumiesz. Pytanie, co jesteś mi w stanie zaoferować w zamian? - zapytała, zabawiając się fiolką w oczekiwaniu na odpowiedź mężczyzny. Oj bardzo ją ciekawiło co takiego może jej dać... I czy może będzie to to, o czym w tej konkretnej chwili myślała.
P E R C I V A L
Leżąc na kanapie rozłożony niczym naleśnik na patelni, starał się wymyślić jakiś sposób na pozbycie się piekielnej migreny, która dorwała jego biedną, wróżbicką główkę. Za jakie grzechy musiał otrzymać taki dar, który teraz mścił się na nim nie wiedzieć dlaczego. Cóż on takiego złego uczynił światu, że pokarał go tą boską zdolnością? Jakby nie wystarczyło, iż otrzymuje wizje, których wcale nie pragnie, to jeszcze za każdą ciągnie się niewyjaśnialny ból głowy. A jego zwykle kochana Nagini była dziś dla niego niezwykłym koszmarem ze swym syczeniem i Percival myślał już tylko o tym, że dobrze byłoby ją odwołać, a wezwać ponownie, gdy trochę mu przejdzie. Ta jednak za żadne skarby świata nie chciała opuszczać mistrza i gdy zaczynał inkantację odwołania, ta uciekała, wciskając swe niemałe cielsko w przypadkową szparę. Argh, przeklęte niech będzie owo stworzenie z piekła rodem. Percy przytulił do siebie jedną z mięciutkich poduszek sofy, jęcząc ze swego 'piekielnego cierpienia' modląc się o zbawienie, jakiekolwiek miałoby ono nie być.
Wtedy niespodziewanie poczuł... Czy ja wiem, ciężar? Powiedzmy, ciężar na tej poduszce kanapy, gdzie spoczywały jego nogi odziane jedynie w przybrudzone już bandaże. Białowłosy uniósł jedną ze swych rąk, która osłaniała jego szmaragdowe oczy przed jasnością 'lamp' rozmieszczonych w bibliotece. Przez moment w jego umyśle zapaliła się nadzieja, że to może ten duch, jedna z dwóch osób, które jak na chwilę obecną zwracały na niego uwagę i z którymi jako tako się dogadywał. Nie miał jednak zamiaru tego sygnalizować.
- To ty... - burknął udając, że wcale nie interesuje go przybycie towarzysza, ponownie zakrywając oczy przed zabójczym wpływem światła - Jeśli nie masz żadnego pomysłu jak poradzić sobie z bólem głowy spowodowanym kolejnymi głupimi wizjami, to raczej nie masz tu czego szukać. Ja cierpię! - jęknął z nieco przesadnym dramatyzmem, który miał celowo podkreślić jego cierpienie. A nawet, jeśli nie masz pomysłu, to może przynajmniej odwróć moją uwagę od niego... - pomyślał przez moment ze szczerą nadzieją, że może to drugie zdziała jakieś cuda. W końcu rozmowy z Mattem były przeważnie dość ciekawym doświadczeniem. W końcu duch ten wiedział naprawdę sporo żyjąc w bibliotece od kto-wie-ilu lat, a więc nie dziwota, że dla Percivala łaknącego wiedzy ponad wszystko inne te ich dyskusje były czymś bardzo ważnym. Nawet, jeśli będąc tsundere, bo inaczej tego nazwać nie potrafię, nigdy w życiu nie przyzna się do tak idiotycznej słabostki. Ciekawą osobą była także Regalia, z którą zdarzało mu się zamienić parę słów jako, że oboje byli zamknięci w bibliotece. Percy był zachwycony jej opowieściami, których posiadała naprawdę wiele. Czasem nawet zastanawiało go skąd taka kobieta może je posiadać, a z drugiej strony czarnowłosa piękność zdecydowanie nie należała do przeciętniaczek. Ta wiedza o truciznach, jakby całe życie spędziła na zgłębianiu tego tematu. Może białowłosy nie specjalnie się tym interesował, jednak kiedy ona o tym mówiła, zdawało się to o nieba ciekawsze, musiał przyznać.
#33 05-08-2014 o 00h52
- Ta, tylko ciekawe czemu masz to przy sobie w bibliotece panienko Regalio - mam spodziewać się ataku? - Powiedziałem do stojącej obok kobiety. Kobiety sprowadzonej do organizacji przez Lisa. Nie ufam mu. Choć logicznie rzecz biorąc, nie powinien życzyć źle tej organizacji, jednakże coś jest w nim nie tak i po prostu mu nie ufam. Zbyt się ze wszystkiego cieszy. Wracając do kobiety - szczerze, nie spodziewałem się, że będzie miała przy sobie taką truciznę... jednakże jej termin próbny prawie minął i jak na razie nie zauważyłem niczego, o co można by ją posądzić. Tak więc chyba jest godna zaufania, a jej najwyraźniejszą znajomość trucizn będzie można w przyszłości wykorzystać... obawiam się że w niedalekiej przyszłości. - Rammsteiner, czy mógłbyś określić aktualność tych planów? - I podałem mu gruby zwój papieru, zawierający plan architektoniczny całego królewskiego zamku, jak i dworu. - Najlepiej od zaraz.
Białowłosy... no dobra, teraz siedzi jeden białek obok drugiego. Hm... Ephraim, począł przemyśleć to, co powiedziała... burknęła do niego druga biała kulka - Percival - Ból głowy spowodowany kolejnymi głupimi wizjami? Ból spowodowany kolejnymi wizjami... ból spowodowany wizjami. Ból głowy!
Skoczył na równe nogi na powietrze, a następnie pognał... gdzieś. Po 2 i 56 sekundach, był z powrotem i pochylał się na Percim z dwoma książkami w rękach.
- "Bóle przed i po wizyjne", "Pomaganie osobie z bólem głowy" - Przeczytał - Matt - tytuły obydwu ksiąg. Pierwszą podał Percivalowi, a z drugą usiadł tuż obok i otworzył na pierwszej stronie z autorem. Tu rozpromienił się do siebie. - Spisał toć toż Arlin pan! Jest w mej pamięci jak ją spisywał. Korzystając z okoliczności jedną pokazał mi sprawę. - Przykucnął na sofie przed Percim - odkładając na bok książkę - i zaczął pocierać o siebie dłonie. Niedługo - nie więcej niż sekundę - to porobił, gdy zaczęły mu się od wewnątrz palić. Natychmiast zaczął je uklepywać. - Źle zrobiłem. [czyt. Przepraszam] - I zabrał się ponownie za pocieranie. Tym razem powietrze wewnątrz dłoni wywołało małą eksplozję, a z dłoni Matta wyleciał dym. - Źle zrobiłem. Testować tego nie miał mnie kto. - Powiedział przepraszającym tonem, wytarł dłonie w szatę i ponownie spróbował. Tym razem nic się nie zapaliło, ani nic nie wybuchło. Shala nie dotykając niczego, pochylił się do Perciego i położył otwarte dłonie na jego głowie. Po chwili - setnej sekundzie doprawdy - zaczął kręcąc kółka kciukami, masować jego skronie na twarzy. Skupił się na tym niemiłosiernie.
Gdy poczuł, że jego dłonie straciły już całe ciepło, przestał i spojrzał wreszcie na Percivala... a dokładniej to prosto w jego oczy.
- Wyższe czucie? [czyt. Lepiej?] - zapytał się z troską.
Ostatnio zmieniony przez Minwet (05-08-2014 o 08h11)
#34 05-08-2014 o 10h20
Kutwa, Minn, ja Cię kiedyś ustrzelę za to Twoje wtrącanie się ._.
Link do zewnętrznego obrazka
Skinął głową, cierpliwie czekając aż dziewczyna przeanalizuje w myślach czy któraś odpowiada jego kryteriom. Czuł, że ze względu na swoją profesję płatnego zabójcy czas najwyższy będzie poszerzyć swą wiedzę na temat także i trucizn... I liczył, że Regalia nie będzie miała przeciwko temu nic naprzeciwko. Bo raczej nic nie miała, sądząc po spojrzeniach rzucane w jego stronę, które wyłapywał co jakiś czas.
Może odetchnąłby z ulgą na słowa kobiety stojącej naprzeciwko niego, lecz jako że nie miał tego w zwyczaju zdjął jedynie skrzyżowane ręce ze swej piersi. Karmazynowe oczy przerzuciły się na fiolkę, którą zręczne dłonie czarnowłosej wydobyły z sakiewki zaczepionej w dość...hmm... z perspektywy Razora ciekawym miejscu. Miał już sięgnąć po buteleczkę z zawartością, która była sprawą dla niego w tym momencie najwyższej wagi, gdy nagle cofnęła się. Zmrużył oczy, widząc uśmiech na jej ustach. Wysłuchawszy słów, które z nich wypłynęły chwilkę później także i na blade wargi wypłynęło coś w rodzaju uśmiechu - odsłaniając tym samym dwa rzędy śnieżnobiałych zębów z dłuższymi nieco od reszty kłami. Podszedł do niej, a w raz z jego krokami rozlegał się ledwo słyszalny brzdęk zdradzający obecność kolczugi pod skórzanym kaftanem.
- Ależ owszem, jak najbardziej rozumiem...
Przez jego umysł przebiegło kilka myśli, które jednak nie podpowiedziały mu czy byłaby usatysfakcjonowana z takiej formy zapłaty i czy stanowiłoby dla niej to jakąś wartość...
- A czego byś chciała?
Może tego... Jego dłoń powędrowała ku jej podbródkowi, unosząc go nieco gdy karmazynowe oczy wpatrywały się w głęboki błękit jej tęczówek... I wtedy ni stąd ni z owąd zjawił się Rob. Szlag by go trafił ! Ten to ma wyczucie czasu... Ukrył swoje rozzłoszczenie z powodu jego pojawienia się akurat w takiej chwili, odsuwając się od swojej rozmówczyni na stosowną odległość i jedynie skinąwszy głową wziął od niego rzekome zwoje z planami. Wsunął je za skórzany pas, powoli zmierzając w stronę najbliższego pomieszczenia służącego za czytelnię.
- Dokończymy naszą rozmowę później, dobrze Regalio?
Przechodząc obok odszepnął do ucha kobiety, zanim zniknął za kolejnym z regałów - a z każdym jego krokiem rozlegał się brzdęk ocierającego się o siebie metalu.
Ostatnio zmieniony przez Ragnarei (05-08-2014 o 11h55)
#35 05-08-2014 o 12h01
R E G A L I A
Razor zdawał się zastanawiać moment nad jej słowami oraz właściwą formą zapłaty za truciznę, którą to oferowała mu kobieta teraz w myślach modląca się cicho, iż załapie co miała na myśli. Po wszystkim dla nikogo nie było tajemnicą, że od jakiegoś czasu zerkała w jego stronę wykazując spore zainteresowanie postacią białowłosego, czego dowodem była tylko ta sprawa z książką. Domyślała się więc, że sam zainteresowany także musi mieć świadomość trafienia na celownik młodej trucicielki. Zapytana o to czego by pragnęła w zamian za swą usługę, zdawała się być nieco urażona. Jak to? Czy on naprawdę był tak ślepy, iż nie zauważał usilnych zalotów Regalii, które dla innych były jasne niczym słońce? Kobieta miała się już obrazić w swój jakże dziecinny sposób, jednak Heine zdołał się zreflektować zanim jeszcze nadmuchała policzki niczym wiewiórka. Jego chłodne palce o dość szorstkiej skórze, co było zrozumiałe biorąc pod uwagę wykonywaną przez niego pracę, przejechały subtelnie po brodzie kobiety, a następnie zatrzymały się na podbródku, unosząc głowę Regalii do góry. Dzięki temu czarnowłosa mogła bezkarnie patrzeć w te hipnotyzujące oczy niczym krew, które przypominały dlaczego właściwie ten mężczyzna tak bardzo jej się podobał. Wreszcie miała pewność, że zrozumiał o co chodzi, jednak zanim zdążyli cokolwiek zrobić czy choćby nazwać rzecz po imieniu, w ich można powiedzieć flircie ktoś przerwał. Ktoś, kogo nie bez przyczyny Regalia zwyczajnie nie mogła znieść i teraz dał tylko kolejny powód.
- Och... Jaka NIEmiła niespodzianka... - odezwała się i choć jej głos był słodki, łatwo można było usłyszeć, że ociekał jadem w każdej wypowiadanej literce. Co za... CO ZA...! Prawdopodobnie gdyby nie 'interwencja' Heine, Regalia zapodałaby przewodniczącemu takiego falcon puncha, że nie pozbierałby się za Chiny. Przechodząc obok niej, mężczyzna zapewnił kobietę, iż to jeszcze nie koniec ich interesów. A gdy tylko odszedł na wystarczająco dobrą odległość... - Mam szczerą nadzieję, że masz bardzo dobry powód, żeby pozbawiać mnie klienta, Matthieson, bo jeśli nie to masz moje słowo - zrobię sobie z ciebie królika doświadczalnego - oznajmiła wesoło, lecz jej ciało otaczała mroczna aura, którą widać było nawet z odległości. Och, jaką ona miała teraz chęć wcisnąć mu tą truciznę w gardło albo oblać benzyną i podpalić, a potem tańczyć wokół jego płonącego ciała... Wróć. Wchodzimy w zbyt sadystyczny teren jej umysłu.
P E R C I V A L
Najwyraźniej słowa Percy'ego poruszyły ducha siedzącego obok niego, gdyż po chwilowym namyśle poderwał się z siadu i wedle tego, co mówiły mu dźwięki drażniące jego uszy, strażnik biblioteki począł krzątać się pośród regałów pełnych ksiąg różnorodnych, a wróciwszy po kilku sekundach trzymał w dłoniach dwa stosunkowo cienkie tomy, na jego ustach widniał radosny uśmiech, jak również cała twarz Matt'a rozjaśniła się uciechą, której nie umiał wyjaśnić. 'Co się tak szczerzysz?' - miał ochotę zapytać, jednak widząc, że duch szczerze przejął się sprawą jego bóli, Percy darował sobie swoją nieuprzejmość i tylko mruknął pod nosem coś niezrozumiałego, patrząc w jego stronę kątem oka. Co też planował ten nieco dziwaczny, ale nadal miły białowłosy jegomość, chłopak nie miał pojęcia, jednak postanowił zdać się na jego pomysłowość. Przyglądał się jego działaniom z niezrozumieniem, starając się ogarnąć po co pociera o siebie te swoje dłonie. Pewnie miało to być związane z tą książką, którą przejrzał, ale nadal wyglądało to zabawnie i nie zdawało się prowadzić do żadnego konkretnego efektu. Dopiero, gdy jego gorące palce ułożyły się na głowie Percivala, a jego palce poczęły ostrożnie masować jego skronie, ciemnoskóry chłopak zrozumiał na czym polegała zabawa towarzysza. Zamknął oczy, pozwalając Ephriamowi na działanie, które, musiał przyznać, było wyjątkowo przyjemne i kojące ból głowy. Percy westchnął cicho, kiedy duch zabrał swoje palce, a następnie złapał spojrzenie szmaragdowych oczu wróżbity.
- T-Ta... - odpowiedział chłopak czując niewygodę w patrzeniu na Matta z tak bliskiej odległości - Dzięki, choć raz się przydałeś - burknął i chociaż wcale nie chciał, aby brzmiało to tak ostro... Cóż. Percy to Percy. Tego nie zmienimy i już. Nagini, która cały czas spoczywała leniwie na oparciu kanapy, mierząc towarzysza swego pana nieprzychylnym wzrokiem - Coś się niedługo stanie, wiem to - oznajmił nagle, czując potrzebę powiedzenia o tym komuś. Komukolwiek.
Ostatnio zmieniony przez Odella (05-08-2014 o 13h07)
#36 05-08-2014 o 12h23
Link do zewnętrznego obrazka
Po niezbyt długim czasie dotarł do rzekomej czytelni, gdzie natychmiast usiadł na jednym z krzeseł - rozkładając na blacie stołu lekko podniszczone na końcach zwoje. Oczy o barwie świeżej krwi lustrowały w zawrotnym tempie plany, sprawdzając najmniejsze szczegóły - od zgodności połączeń korytarzy oraz położenia poszczególnych komnat należących do rodziny królewskiej po niższe piętra z mniej ważnymi pomieszczeniami - aż na lochach skończywszy. Upewnił się, przeglądając dwukrotnie zwitki papieru z szkicami aż całkowicie pewny zgodności zwinął je ponownie, związując skórzanym rzemykiem. Doprawdy... Wstając o mało nie przewrócił krzesła, które złapał w ostatnim momencie zanim mebel z ciężkiego i masywnego materiału runął o ziemię - a następnie lekko poirytowanym krokiem ruszył z powrotem do Rob'a. Tym razem kolczuga wyraźnie brzęczała, a on sam gdyby nie nauczył się jako tako kontrolować swój temperament - zapewne warczałby jak wściekły pies i rzucił do gardła temu mężczyźnie za przerwanie w takim momencie jego 'rozmowy' z Regalią. Mniejsza. Wziąwszy parę głębokich wdechów na uspokojenie, jakby nigdy nic przekroczywszy parę korytarzy już słyszał miękki, kobiecy głos oraz drugi - zdecydowanie męski. Wkrótce sylwetka Heine'go wyłoniła się z cienia, a karmazynowe oczy wręcz wżerały się w osobę, która zleciła mu przejrzeć plany pałacu. Wyciągnąwszy zwoje zza pasa obczepionego czterema pochwami oraz sakwą, wręcz wepchnął je do rąk przywódcy organizacji.
- Zero niezgodności czy zmian.
Tyle najwyraźniej starczyło, aby długowłosy zabierając od niego szkice odwrócił się i poszedł w siną dal. Wypuścił powietrze z płuc. W obecności Rob'a po wtrąceniu się ledwo co kontrolował się, aby jego oczy nie zapłonęły wściekłym płomieniem - a dalej utrzymywały swój chłodny, wyrachowany wyraz. Zerkając kątem oka na Regalię utwierdził się w fakcie, że nie tylko jemu nie w smak była ingerencja tego mężczyzny - kąciki ust skrytobójcy uniosły się w ledwo widocznym uśmiechu. Wręcz namacalna była czarna aura wokół sylwetki kobiety, która odprowadziła tamtego wzrokiem rozjuszonego grzechotnika... No, no, no.
- Na czym my to... ach tak.
Cicho mruknąwszy do samego siebie, dopiero teraz odwrócił się w stronę kobiety.
#37 05-08-2014 o 17h40
/ Nie martw się, po woli będzie się kończyć, a może jeszcze zatęsknisz~? <3 /
Postawa Regalii trochę mnie rozbawiła, oraz rozluźniała przy okazji. Na chwilę zapomniałem o tych wszystkich myślach i skupiłem na nienawiści Regalii. Niezbyt specjalnie przecież, bo bym oszalał. Kobiety.
- Gdyby nie czas, to nie przeszkadzałbym gołąbeczkom. - Zaraz po mej wypowiedzi powrócił Rammsteiner, z niedalekiej malutkiej czytelni. Wręczył mi plany, potwierdzając ich aktualność. - Lepiej być nie mogło. Dzięki - po czym trzymając plany w dłoni ruszyłem w stronę głównej czytelni.
Po jakimś czasie przeleciał nade mną Shala. Gdyby nie fakt, że to nie mógł być nikt inny, to nigdy bym go nie rozpoznał, o ile wgl bym zauważył że coś nade mną przeleciało - takie to szybkie i ciche.
Szedłem bardzo szybko, aby skrócić czas. Gdy wreszcie dotarłem na miejsce, zobaczyłem Percivala i Matta siedzących na sofie. Podszedłem do nich.
- Shala, znalazłeś księgę o którą cie ostatnio prosiłem?
- Jasna rzecz! - powiedział z entuzjazmem i zaraz go nie było. Zwróciłem swoją uwagę na drugiego białowłosego.
Wróżbita został przeze mnie tu ściągnięty... siłą. Mimo wszystko rozumiem jego humorki i widzę, kiedy ma wizje czy coś takiego - poza tym obok leżały książki mniej więcej z tym związane - postanowiłem się dowiedzieć.
Kucnąłem tuż przed nim i dzięki temu znajdowałem się prawie na wysokości jego oczu - sofy mają tu bardzo nisko posadzone, prawie bez nóżek, etc. Spojrzałem prosto w jego głębokie, szmaragdowe oczy, chwytając je swoimi brązzłocistymi, jak to mawiała pewna... kobieta.
- Powiedz mi, proszę, czy czeka nas przychylna przyszłość. Powiedz co czujesz, widzisz, przeczuwasz.
#38 05-08-2014 o 21h03
R E G A L I A
Prawdopodobnie gdyby nie fakt, że Regalia słynęła z dbałości o swoje biedne towary, szklana fiolka zostałaby już dawno rozbita na kawałki przy pomocy jej palców, które w stanie wściekłości nabierały niesamowitej potęgi zaskakującej nie jednego silnego wojaka. Zresztą można było odnieść wrażenie, że sama czarno-fioletowa powłoka otaczająca kobiecą figurę potrafiłaby rozwalić średnio cienkie szkło, a właściwie wszelkie życie zmieść z powierzchni ziemi. Co jak co, ale kiedy próbowała flirtować, wchodzenie pomiędzy nią, a obiekt jej zainteresowania było chyba najgorszą rzeczą, jaką można było zrobić. Za przykład posłużyć może kilka martwych kurtyzan, które znalazły się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze, jeśli chcemy streścić ich historię w oszczędnych słowach. W każdym bądź razie jasnym było w tamtym momencie, że Rob tylko dodał sobie kolejną krechę na liście przewinień przeciw świętej Regalii, czego zresztą był jak najbardziej świadom. Dowodem na to był moment, gdy odezwał się do niej z wyraźnym rozbawieniem w głosie oraz wesołymi ognikami tańcującymi na jego tęczówkach. Och, z jaką chęcią starłaby ten uśmieszek z jego twarzy, najlepiej pumeksem, bo jest to ponoć zabieg stosunkowo bolesny, albo chociaż polała ją kwasem... Wróć. Znowu zbłądziliśmy.
- Zamknął księżniczkę w wieży na kilka dni, a potem się dziwi, że brak jej księcia - warknęła, czując coraz bardziej narastającą w niej chęć wgniecenia go w ziemię niczym nic nie wartego karalucha. Szczęście chciało, iż zanim zdołała wykonać którykolwiek ze swych jakże nikczemnych planów, wyraźnie niezadowolony Rammsteiner, a poznała to po zmianie w jego kroku, wrócił do ich dwójki, oddając plany Robowi z potwierdzeniem ich aktualności. Tylko tyle wystarczyło długowłosemu przewodniczącemu, ażeby zabrał swój szanowny tyłek i nie przeszkadzał już 'gołąbeczkom', jak sam nazwał Reg oraz Heine. Cóż, gruchać to oni raczej nie gruchali, ale jak zwał tak zwał.
Kobieta okręciła się na obcasie skórzanego kozaka, stając ponownie przodem do klienta. Na jej ustach ponownie pojawił się iście łobuzerski uśmiech, poza zaś składała się z jednej dłoni ułożonej na biodrze, zaś drugiej trzymającej fiolkę na wysokości, której zawartość poruszała się niespokojnie, odczuwając każdy ruch.
- Zdaje mi się, że mówiliśmy o mojej zapłacie, czyż nie tak~? - to mówiąc, niezamierzenie oblizała usta czubkiem języka. Cholera, te przeklęte nawyki. Nie chciała wyjść przed Razorem na jakąś byle kurtyzanę... Nawet, jeśli zdarzało jej się wieść życie, które dworska dama nazwałaby wielce niegodnym oraz uwłaczającym kobiecemu honorowi. Ach cóż. Nie jej wina, że wojacy są tak bardzo pociągający. Jedno musiała przyznać, od kiedy tylko zaczęła pogrywać sobie z płcią przeciwną, Heine jak na razie był pierwszą osobą, która zainteresowała ją aż tak bardzo. Czy to o czymś świadczyło? Ciężko powiedzieć.
- A więc? Co dostanę w zamian za fatygę?
//Percy później. A jak nie dzisiaj, to kiedy tylko dorwę się do komputera.
#39 06-08-2014 o 09h25
Link do zewnętrznego obrazka
Heine miał przedziwne uczucie, iż faktycznie tak jak zamierzał - najwyraźniej będzie musiał częściej zamawiać trucizny u tejże kobiety, która stojąc naprzeciwko niego kusiła go. Zapłata jaką jej oferował... cóż. On sam na niczym nie tracił, ba, oboje zyskaliby na tym - ona przyjemność, a on do tego w formie dodatku jeszcze zawartość fiolki trzymanej przez trucicielkę.
Również i na usta białowłosego wypłynął uśmiech, jakże rzadki u jego osoby. Przedstawicielki płci żeńskiej nazwałyby go 'zniewalającym'. Rzeczywiście, był jak najbardziej uwodzicielski - co w połączeniu z niebrzydką twarzą mężczyzny oraz atrakcyjnym ciałem tworzyło swoistą mieszankę wybuchową.
Zbliżył się do niej na tyle blisko, iż dzieliła ich odległość zaledwie rękojeści sztyletu. Jedna z dłoni pokrytej bliznami powędrowała na smukłą talię kobiety, przyciągając do siebie tak, aby jej ciało otarło się o kaftan oraz kolczugę wojaka okrywające jego tors. Druga uniosła się, dotykając opuszkami palców - jakże szorstkimi w porównaniu do jej skóry niczym jedwab - policzka Regalii, zachwycając się tą kuszącą miękkością. Długie palce Heine'go zjechały odrobinę niżej wzdłuż delikatnie zarysowanej szczęki, kciukiem unosząc podbródek czarnowłosej. Wodząc wzrokiem po twarzy niższej od niego damy, przeniósł swe gorące spojrzenie z jej ust zastanawiając się jak słodkie mogą być - na oczy, wręcz tonąc w ich błękitnej głębi. Rozkoszny kąsek czekający aby go spróbować. Albo lepiej, pożreć...
Nachylił się, kosztując ją, z pewnym zadowoleniem stwierdzając iż jest słodsza niż mogło mu się wydawać. Muskał swymi wargami ją pożądliwie, a obie jego dłonie zacisnęły się na biodrach kobiety, zmuszając aby całą powierzchnią ciała do niego przylgnęła. Nie pozwoliłby aby wnętrze tego cudu pozostawić niezbadanym toteż wsunął pomiędzy kuszące usta o barwie płatków róż własny język rozkoszując się jakże subtelnym smakiem Regalii każdym możliwym zmysłem. Czując przyjemny dreszcz przechodzący falą i kumulujący się w dolnej części ciała postanowił oderwać się od tej jakże pięknej trucicielki.
- Czy taka zapłata wystarczy?
Zapytał wyszeptawszy do ucha, którego płatek skubnął zębami - nie zabierając ani dłoni z jej bioder, teraz przesuwając wargi na szyję - drażniąc ją kłami. Z błyskiem w oku przesunął powoli i prowokacyjnie językiem po miękkiej skórze, czekając na odpowiedź tejże damy.
Ostatnio zmieniony przez Ragnarei (06-08-2014 o 09h29)
#40 06-08-2014 o 22h39
P E R C I V A L
Odczuwał potrzebę wygadania się komuś, komukolwiek - to prawda. Ale dlaczego akurat wtedy, gdy miało nastąpić cudowne otworzenie się serca Percy'ego przed Mattem, któremu w jakimś stopniu ufał, musiał wpaść akurat ten, którego nie lubił najbardziej spośród wszystkich przynależących do tej chorej organizacji. W końcu to ten gość w długich włosach był przyczyną, dla której Percival był zamknięty w bibliotece i choćby nie wiem jak bardzo jej nie kochał, więzienie to nadal więzienie. Choćby najbardziej przyjemny, białowłosy był zniewolony i samo to słowo wystarczyło, aby nie czuł się dobrze w otoczeniu Roberta. Widząc, że przybył, chłopak odłożył na bok trzymaną w dłoniach książkę i przybierając na twarz wyraz człowieka niezadowolonego, Percy wyburknąapod nosem kilka przekleństw oraz niewybrednych komentarzy dotyczących fioletowowłosego. Był zaś niesamowicie zaskoczony, gdy jego oczy pojawiły sie tuż na wysokości jego własnych, tak samo, jak to wcześniej uczynił duch. Percival spłoszony zachowaniem swego 'oprawcy' przeskoczył przez oparcie sofy, spadając za nią z głośnym hukiem, a następnie jękiem bólu.
- O maaaatko, mógłbyś mnie ostrzegać zanim zaczniesz się do mnie zbliżać, bo widząc twoją krzywą twarz z tak bliska można zejść na zawał! - oznajmił, chociaż jego policzki zdawały się być lekko czerwieńsza niż zwykle - Nie mam ci zupełnie nic do powiedzenia. Nie jestem twoją wróżką na usługi, którą możesz za darmo wykorzystywać - sprzeciwił się Percy, kategorycznie odmawiając współpracy z Robem. Nuh-uh. Jeśli ma być traktowany w ten sposób, to raczej starszy mężczyzna nie ma co liczyć na jakąkolwiek pomoc ze strony białowłosego, który nie był skory do dzielenia się z nim swymi wizjami. Tak naprawdę mówił o nich tylko duchowi biblioteki prosząc przy tym, aby pozostawały one pomiędzy nimi. Percival nie był pewien dlaczego akurat drugi białowłosy wzbudzał w nim zaufanie. Może dlatego, że czasem zdawał się nie mieć pojęcia o świecie. Może dlatego, że był pierwszą osobą, z którą się tu zaprzyjaźnił. A może po prostu Percy miał taki kaprys i już.
R E G A L I A
Wystarczył jeden jego uśmiech, aby Regalia poczuła, że nogi zaczynają drżeć pod nią, jakoby były zrobione z byle niestabilnej galaretki, która była gotowa w każdej chwili się zawalić. Nie umiała więc zrozumieć, dlaczego kobiety przeważnie go unikały. Co z tego, że był okrutnym mordercą na zabójstwo, sadystą nie gorszym od sławnego księcia, brata Percivala? Jego wyglądu nie dało się przecież zignorować ot tak, był on na takie traktowanie zbyt seksowny jakkolwiek by na to nie spojrzeć. Zresztą, niebezpieczeństwo wiążące się z jego osobą stanowiło dla niej tylko kolejny punkt, który mogła dodać do listy pociągających rzeczy w postaci Heine. Nie był on taki, jak inni. Różnił się od nich swą idealnością w każdym calu, jaki Regalia mogła dostrzec. Nic więc dziwnego, że tak bardzo przyciągał do siebie trucicielkę. Zastanawiało ją tylko, jak długo może potrwać jej stan zauroczenia...?
Nie oponowała, gdy Razor zbliżył się do niej, zaś jego dłoń znalazła sobie miejsce w kobiecej talii podkreślonej elegancko przez gorset będący nieodłączną częścią wszystkich sukni Reg. Z ogromną przyjemnością pozwoliła sobie otoczyć jego szyję swoimi ramionami, aby nie dać mu tak łatwo uciec na wypadek, gdyby planował wywinąć taki numer. Czuła swym ciałem, które przyciskało się teraz do jego własnego, że pod kaftanem znajduje się nic innego, ale rycerska kolczuga chroniąca przed obrażeniami, będąca źródłem wcześniejszych dźwięków, które zastanawiały ją nieco. Długie, smukłe palce mężczyzny o szorstkiej skórze wojaka oraz licznych bliznach będących wspomnieniami z bitew ponownie znalazły sobie miejsce na policzku czarnowłosej kobiety, którego biel potrafiła przerazić nie jednego żyjącego, tak samo zresztą, jak chłód. Być może gdyby nie miękkość jej skóry, Regalia mogłaby być nazywana lalą z porcelany, choć nigdy nie była słaba, łatwa do stłuczenia nawet pomimo wrażenia, jakie mogła sprawiać. Kobieta widziała wyraźnie jego głodny wzrok, który zdawał się zwiedzać powoli jej twarz, ale umiała go zrozumieć, bo sama z ogromną przyjemnością robiła to samo własnymi oczami do momentu, gdy ich spojrzenia zatrzymały się w jednym punkcie.
Z uciechą odwzajemniła każdy z pocałunków swego lubego, pozwalając mu kosztować swych ust jakkolwiek tego pragnął i nie przeszkadzając mu przy tym. W końcu sama tego pragnęła praktycznie od momentu, kiedy zobaczyła go całego umazanego czerwoną posoką, powracającego z kolejnej wojny wraz z resztą gromady psów. Heine, ku jej zaskoczeniu, smakował bardziej słodko, niż wcześniejsi partnerzy, aczkolwiek słodycz ta nie była przesadzona, kryjąc za sobą odpowiednią dawkę goryczy, które zmieszane razem tworzyły coś, od czego mogła bez większego problemu się uzależnić.
- Jeśli pytasz mnie o zdanie, to nie~ Sam chyba zresztą także czujesz, że to za mało... Prawda? Ale cóż. Biblioteka to nie miejsce na takie rzeczy, a ja biedna nie mogę jej opuścić przez polecenie tego buraka, Matthiesona - jej słowa były wypowiedziane szeptem, jednak nie trzeba było głośniej, gdy umiejscowiła usta tuż przy uchu Heine, który teraz drażnił się z łabędzią szyją Regalii - A dla ciebie, mój piękny wampirku, mam dobrą radę. Nigdy, ale przenigdy nie kosztuj krwi kogoś mego fachu, bo to może się bardzo źle skończyć - stwierdziła z delikatnym chichotem, zabierając swoje ramiona z jego szyi z ciężkim uczuciem w piersi. Ach, niech piorun trafi tego przewodniczącego. Gdyby tylko jej tu nie uwiązał...
#41 07-08-2014 o 01h27
/ Sorry, jestem na tablecie /
Do czytelni wszedł Robert Matthieson - przewodniczący tej całej organizacji. Zapytał się Ephraima o ostatnio poszukiwaną przez niego książkę. Matt w trymiga po nią poleciał z przypisanym do siebie entuzjazmem.
Gdy z nią wrócił, w pokoju panowała niemiła atmosfera. Robert stał, a Percival chował się za sofą. Chyba za nią wypadł i sie tam teraz na stojąco kulił, chowając pod swą wielką dumą i wysoko uniesioną głową.
Robowi najwyraźniej gdzieś uciekł dobry nastrój, pozostawiony przez spotkanie z Regalią. Jego usta ścisnęły się w prostą, siną kreskę. Oczy pociemniały, a rysy twarzy stały się twarde.
- Dobrze. - Powiedział oschłym i ostrym tonem. - Rozumiem również, ze żadna zapłata cię nie usatysfakcjonuje. Siedź sobie tutaj, aż może w końcu ci się znudzi milczenie. Ale wiedz, że jeśli polegniemy - tym samym pewnie umierając za karę - a nie zostanę przed tym powiadomiony, to utkniesz tutaj - na zawsze. Gdyż tylko ja wiem o tym, jaki czar cię tu trzyma. A bez tej wiedzy, go z siebie nie ściągniesz. - Rob odwrócił się na pięcie w stronę Matta. Wychodząc wziął od niego książkę i podziękował cicho. Przy wyjściu na główne schody, dodał jeszcze tylko - Jak zmądrzejesz, to wiesz gdzie mnie szukać. - po czym zniknął.
Ephraim podszedł do Percivala z niepokojem na twarzy.
- Jakie czucie? Lice przynależące do ciebie są niżej ostro ciemne... Złe czucie ponownie odwiedziło twój próg? [Czyt. Dobrze się czujesz? Twoje policzki poczerwieniały... ból znowu powrócił?] - Dotknął wierzchem jednej dłoni czoło, a drugą policzek Percivala, aby sprawdzić nagrzanie ciała.
Ostatnio zmieniony przez Minwet (07-08-2014 o 09h58)
#42 07-08-2014 o 08h31
Link do zewnętrznego obrazka
Powoli wrócił do rzeczywistości wraz z słowami wyszeptanymi do niezwykle czułego ucha, a on sam został zmuszony na moment zaprzestać rozsmakowywać się w jakże smukłej szyi trucicielki... Począł się zastanawiać, czy aby nie powinna mieć również miana kusicielki, mając na wzgląd sposób w jaki na niego działa.
- Zdecydowanie za mało...
Mruknął pod nosem słowa, które nie były skierowane do Regalii ale raczej do samego siebie. Dawno nie miał stycznością z kobietami, jeśli ma być szczery - trwa w celibacie od blisko trzech miesięcy. Nazbyt jego uwagę przykuwały sprawy organizacja oraz własne wątpliwości czy słusznie postępuje, aby poświęcać czas na bardziej przyziemne sprawy. A teraz, mając ją przed sobą, jakże miękką, delikatną i kuszącą w każdym najdrobniejszym calu wyraźnie odczuł na sobie głód wiążący się z zaniedbaniem jakiego się dopuścił. Nie miał zamiaru w najmniejszym stopniu ukrywać własnej niechęci, wiążącej się z oderwaniem od niej. Obserwując spojrzeniem karmazynowych oczu trucicielkę doszedł do wniosku, że nie on jedyny. Przyznał kobiecie rację skinąwszy głową... gdyby tylko nie była trzymana na uwięzi przez tego Matthieson'a... Chyba będzie zmuszony poprosić go na bok i wymienić z nim parę słów odnośnie ich oraz potrzeb jakie mają. Może uda mu się przekonać po dobroci tego upartego osła, inaczej - no cóż, tyle w tej wielkiej bibliotece istnieje odpowiednio ustronnych zakamarków, które można wykorzystać... Jednakże nie chciał bezcześcić tej świątyni wiedzy, toteż na pierwszym miejscu plasowała się rozmowa z szefem organizacji.
Jedna z brwi Razor'a uniosła się na kolejne z słów, wydobywających się spomiędzy tych słodkich ust... Z gardła mężczyzny wydobył się dźwięk swą barwą przypominającą śmiech, zarówno na to co powiedziała jak i na nowy przydomek jaki sobie zyskał.
- Jaka szkoda, stracić taką okazję...
Mruknął, gdy pokryte bliznami w wyniku różnych doświadczeń dłoń ponownie powędrowała na policzek Regalii - tym razem aby wsunąć za ucho kobiety parę niesfornych kosmyków, jakże mocno kontrastujących swą czernią z bladą cerą ich właścicielki. Gdyby tylko nie ograniczało ją polecenie wydane przez Matthieson'a... Natychmiast wrócił myślami z toru, którymi zaczęły biec - bo coś czuł, że na to pozwolić sobie nie mógł biorąc pod uwagę fakt, iż byłoby ciężko sprzeciwić się chęci ich zrealizowania...
#43 11-08-2014 o 09h19
R E G A L I A
Kobieta patrzyła na niego jakby błagając, ażeby zrobił coś z jej uwięzią. Miała już dość tej biblioteki, starej i zakurzonej, w której łapała ją migrena, a dodatkowo nie od dziś pragnęła 'wejść w posiadanie' Heine. Po wszystkim to jego wina, że od pewnego czasu nie była w stanie spełnić swoich potrzeb, gdyż za każdym razem przekonywała siebie o tym, iż już wkrótce będzie mogła zasmakować tego, co wzbudzało w niej ogromne pragnienie. Był niczym jej własne trucizny działające powoli, wyniszczające organizm od środka aż do momentu, gdy nie będzie już w stanie zrobić zupełnie nic. Całkowicie zdana na jego łaskę nawet pomimo tego, że ów mężczyzna nie był świadom wewnętrznego rozdarcia Regalii. Jakim cudem Razor potrafił wpłynąć na nią w ten sposób, kobieta nie umiała zrozumieć i być może nie było warto. Najważniejsze w tym wszystkim było to, iż nie należał do zwykłych ofiar jej pożądania, bo nie pragnęła od niego tylko jednej wspólnej nocy. Wolała jednak nie myśleć, że mogła faktycznie zakochać się w mężczyźnie. Po wszystkim praktycznie go nie znała nie wspominając już o tym, iż posiadała taki rodzaj serca, który nie powinien być zdolny do zakochania. Nie chciała tworzyć zamieszania ani w swej głowie, ani w jego.
Reg wsłuchiwała się w głos Heine, chłonąc go niczym najcudowniejszy dźwięk jaki w życiu słyszała, jej blade policzki subtelnie przyzdobione lekkim rumieńcem, który choć tak do niej niepodobny, wcale nie ujmował na urodzie czarnowłosej. Gdy tylko jego dłoń ponownie musnęła bladą twarz kobiety, ta ujęła ją w swą własną, unosząc palce w stronę swych zaróżowionych ust. Miękkie wargi Regalii poczęły obdarowywać każdy opuszek delikatnym pocałunkiem, a zaraz potem wsunęła w tą jego rękę fiolkę, która zapoczątkowała ten, można powiedzieć, bałagan.
- Oto twoja trucizna. Idę zobaczyć jak się miewa nasz mały wróżbita - powiedziała tylko, nie chcąc się już zastanawiać nad tym, jak bardzo nienawidzi Roba za to, że przez niego nie może opuścić biblioteki. Zaklęciem ją uwiązał, baran jeden. Gdyby tylko nie misja, Regalia z chęcią wykorzystałaby jedną ze swych medycznych igieł porytych niewyczuwalną, ale śmiertelną substancją, która zabija powoli i boleśnie.
No cóż. Chcąc nie chcąc pomachała swemu lubemu, znikając pomiędzy nieskończonością regałów. Nie spodziewała się jednak, że ktoś duży ją potrąci i tym kimś będzie wyraźnie wyprowadzony z równowagi Robert. Oho...
- Coś ty takiego zrobił, Percy, że tak się zdenerwował... - zapytała białowłosego, dochodząc do głównej czytelni, gdzie siedziała dwójka białych kulek.
P E R C I V A L
Nic nie mówił wysłuchując przemówienia przemądrzałego Roberta, zaciskając mocno pięści na materialne swej szaty. Bo on miał o czymś jakieś pojęcie, bo on umiał zrozumieć Percivala! Był winny tego, że teraz musiał być tu zamknięty niczym ptaszek w klatce i jeszcze oczekiwał, że wróżbita będzie na każdą jego zachciankę. Jeszcze czego. Jeśli nawet będzie miał tu gnić co końca swego życia, Percy oczekuje chociaż odrobiny szacunku dla jego osoby w zamian za swoją pracę. Ach cóż. I tak nie miał mu do powiedzenia nic ciekawego. W końcu nie wiedział zbyt wiele, jedynie pewien był jakiegoś ogromnego zdarzenia, które może odwrócić cały świat do góry nogami. Miał także mieszane uczucia co do przyszłości Regalii... Z zaciśniętymi w kreskę ustami obserwował odchodzącego długowłosego, czując jak jego własne paznokcie wbijają się mocno w wewnętrzną część zaciśniętych dłoni. Ephraim zdawał się zaniepokojony zachowaniem Percy'ego, który zrobił się czerwony na twarzy i nie był pewien czy to z wściekłości, czy zażenowania, a więc będąc duchem nie do końca rozumiejącym działanie człowieka, postanowił sprawdzić co jest nie tak. Jego dłonie ułożyły się na twarzy chłopaka, który jednak ni trochę nie poczuł się przez to lepiej. Właściwie będąc dość nieśmiałym i nie przyzwyczajonym do czyjegoś dotyku człowiekiem, Percy odskoczył do tyłu jeszcze bardziej czerwony na twarzy, o ile to w ogóle możliwe.
No i wtedy przyszła Regalia, ku uciesze białowłosego, dając mu idealny pretekst do zmiany tematu.
- To co zawsze. Sprzeciwiłem się jego niepodważalnej władzy - odpowiedział Percival, podnosząc się z podłogi i otrzepując ubranie. Kobieta pokręciła głową z dezaprobatą, wzdychając przy tym ciężko.
- Oj, Percy... Do grobu nas wpędzisz takim zachowaniem. Poza tym jesteś czerwony jak pomidor! Matt, co mu się stało? - zapytała kobieta, zwracając się w stronę ducha. Wróżbita zacisnął tylko zęby, patrząc gdziekolwiek byle nie na Reg i ducha. Nie chciał, żeby wiedzieli, że jest nieśmiały, a potem robili sobie z tego powodu kiepskie dowcipy.
#44 11-08-2014 o 19h30
/ Sorry - jestem na tablecie <3 xD /
Percival odskoczył od Ephraima jak oparzony. Czyżby był tak gorący, że aż oparzył się zimniejszą dłonią Matta? Duch faktycznie się tym przeraził i postanowił go nie dotykać - jakiś inny człowiek ma naturalnie cieplejszą dłoń od Tworu, więc może lepiej będzie jak kogoś sprowadzi...
I wtem pojawiła się w czytelni Regalia. Wdarła się w konwersację z Percivalem, a Matt... Matt mógł tylko stać i się przyglądać - dopuki kobitea nie zadała mu pytania.
- Podłoże podleciało do przynależących do niego zwierciadeł duszy. [Rąbnął głową w podłogę.] Informacji nie posiadam o czuciu wewnętrznym [wstrzaśnięciu mózgu, temperatury, OB, i innych dupereli], puki nie przejrzałem [zanim sprawdziłem] wykonał ruch w odwrotność bez przymknięcia zwierciadła duszy [gwałtownie odskoczył do tyłu]. Wyjaśniam to zachowanie gwałtownym ociepleniem [oparzeniem] na przyczynę spotkania dwóch czuć - wysokiego i niskiego [temperatury wysokiej - jego skóra i niższej - dłoń Matta]. Doputy nie uzyskam możliwości dodawania swego cięzaru [ciała] do jego, doputy nie mogę tego przejrzeć. Należy aby pani ówcześniej zmieniejszyła wysokość jego czucia. - wypowiedział się spokojnie Ephraim.
Ostatnio zmieniony przez Minwet (11-08-2014 o 19h33)
#45 14-08-2014 o 20h09
Link do zewnętrznego obrazka
Młody mężczyzna ledwo zauważalnie drgnął, gdy swymi oczami do złudzenia barwą przypominając świeżą posokę wodząc po jakże pięknej twarzy Regalii zauważył delikatne rumieńce, wypływające na jej policzki niczym egzotyczny kwiat. Spojrzenie białowłosego złagodniało - chyba zaledwie drugi raz w jego całym życiu, przyjmując wyraz który gdyby miała określić osoba nigdy nie mająca styczności z tym osobnikiem uznałaby nawet za troskliwy - gdy ta z pozoru krucha istota ujęła jego dłoń muskając swymi słodkimi wargami, których zdołał już zasmakować i z pewnością mógłby się od nich uzależnić, szorstką skórę opuszków palców Razora. W tejże chwili z całą pewnością postanowił, iż poruszy sprawę uwiązania trucicielki w tym miejscu oraz będzie negocjował zdjęcie - choćby nawet częściowe - uroku wiążącego ją z biblioteką.
Zacisnął swe palce na niewielkiej buteleczce, która stała się sprawcą tej całej sytuacji i wsunął za pas, do specjalnej sakiewki wykonanej z lnu. Odprowadził wzrokiem niknącą coraz bardziej w cieniu sylwetkę kobiety, i pomimo że był pewien braku jej obecności - wciąż wpatrywał się w przestrzeń przed siebie, w której to moment temu widział odchodzącą Regalię. Parsknął pod nosem, zastanawiając się czy nie został schwytany w jej sidła, pułapkę tej eterycznej istoty. Pomimo tego, co było w tym wszystkim najdziwniejsze, nie miałby nic naprzeciwko temu. Zaskoczył go także fakt, iż była jedyną osobą zdolną do złagodzenia jego temperamentu oraz brutalnych zwyczajów. Jego. Seryjnego mordercy, którego niepochlebna sława odbijała się echem nawet w najdalszych zakątkach królestwa. A teraz zachowywał się w jej pobliżu niczym oswojony lew, uwiedziony jej elegancją, subtelnością i pięknem - tym wszystkim czym gardził z głębi serca jeszcze kilka lat temu.
Wypuścił powietrze z swych płuc, wstrzymywane od dłuższej chwili i ruszył przed siebie, ponownie powodując brzęk ocierającego o siebie metalu kolczugi. Zanim jednak wyszedł z tego skrzydła biblioteki nieomal zderzyłby się z wyraźnie poirytowanym Robem. Zmrużył oczy, starając się nie syknąć aby uważał jak lezie, a zamiast tego wykorzystać sytuację iż go spotkał... Choć nie był do końca pewny czy tak wzburzony rozpatrzy jego propozycję pozytywnie. Ale cóż, warto próbować.
- Mam pewną sprawę. Czy mógłbym z Tobą ją omówić?
Echem rozchodząc się wśród regałów rozległ się głęboki głos białowłosego, teraz wpatrując się w stojącego przed nim mężczyznę, licząc iż pan wszechmogący raczy dać mu ten zaszczyt.
#46 15-08-2014 o 13h11
/ Ale żeście zrobili z mojego ... no wiecie xD /
Nagle przede mną stanął białowłosy mężczyzna. W pierwszej chwili myślałem że to Percival, następnie Shala, ostatecznie dotarło do mnie że to Heine.
Powinien tu być? A właściwie czemu nie? Ale on nie robił przypadkiem czegoś ważnego?
Dopiero po chwili dotarło do mnie gdzie go ostatnio widziałem - a raczej z kim. Tak właściwie to czemu starałem się sobie to przypomnieć? A nie ważne.
- Rammsteiner. - powiedziałem wracając z krainy otumanienia. Zaraz potem wróciły myśli o bezczelnym dzieciaku, więc mój ton wrócił do oschłości a ręka zatrzymała go przed dalszą wypowiedzią - Jeśli to coś ważnego, to idziemy do pokoju. Jeśli to błahostka, to nie teraz. A jeśli coś pomiędzy, to się nie odzywaj podczas drogi do pokoju. - Wyminąłem go i nie oglądając się za siebie, maratońskim krokiem, ruszyłem do pokoju.
Gdy dotarliśmy, uspokoiłem się... w miarę. Choć jeszcze byłem podbuzowany. Odwróciłem się do następnego białowłosego w tej bibliotece i biorąc głęboki oddech, rozłożyłem ramiona w geście desperacji na dzisiejszą młodzież.
- No to słucham.
Strony : 1 2